Lata temu Roman Kołtoń z Polsatu Sport opowiadał w mediach o sportowym projekcie Wojciecha K., przy okazji zachwycając się jego zaangażowaniem i pomysłem na prowadzenie piłkarskiej akademii. "Spotkałem na swojej drodze wielu pasjonatów szkolenia dzieci, ale takiego jak Wojtek jeszcze nie! Założył klub Progres Warszawa, zbudował boisko, zatrudnił trenerów. Motywacja: Syn! Cel: Akademia dla 200 chłopaków!" - pisał wówczas dziennikarz.
Niestety, ale jak się okazuje, człowiek, który był przez wielu przedstawiany niemalże jako ktoś w rodzaju zbawcy polskiego szkolenia, okazał się być zaprzeczeniem tego słowa. O tym więcej mówi Dawid Szymczak w reportażu na Sport.pl.
Zebrane dowody ukazują fatalne podejście do prowadzenia drużyn młodzieżowych. "Trener" podczas konwersacji z zawodnikami, którzy zazwyczaj mieli 15 lub 16 lat, często przeklinał i krzyczał. Według źródeł Sport.pl właściciel i zarazem trener miał szarpać, popychać czy wyzywać swoich nastoletnich podopiecznych, gdy coś nie szło po jego myśli.
Dochodziło również do sytuacji, w których padały wprost niedorzeczne słowa: "K***a! To jest jakiś skandal! To jest banda niedoj**ów! Przypomnę, k***a, jest druga minuta meczu! To się w pale nie mieści! (…) Tak na Legii śpiewali: 'Po ch*j wy gracie, jak wy ambicji nie macie?!'"; "Banda niedoj***w"; "Leję na was ciepłym moczem"; "Rozpier****cie mi wszystko" - przytacza Dawid Szymczak w swoim artykule. Te liczne sytuacje tylko pokazują, że ktoś takie nie powinien pracować z młodzieżą. Jego nastawienie jest karygodne.
Doniesienia o absurdalnych zachowaniach człowieka, który trenuje młodych sportowców, potwierdzają także inni trenerzy, sędziowie czy rodzice zawodników. Czara goryczy przelała się w momencie, kiedy matka jednego z chłopców z rocznika 2007, który grał w Progresie przez trzy lata, powiedziała, że trener wykrzykiwał do jej syna, że to przez niego przegrywają.
Nastolatek bardzo przeżywał ten moment, a na dodatek w oczach trenera był w całości obwiniany za niepowodzenie drużyny. Po tym wydarzeniu rodzice stracili już cierpliwość i postanowili interweniować w tej sprawie do Rzecznika Praw Dziecka, Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej, a później do samego PZPN, ale i tak niewiele się zmieniło.
- Chłopcy wychodzili ze spuszczonymi głowami, niektórzy ze łzami w oczach. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że trener w szatni zachowywał się wręcz skandalicznie. Jednego z chłopców chwycił za koszulkę i popchnął do ściany - powiedziała matka jednego z młodych piłkarzy, a inny ojciec dodał:
Zrezygnowaliśmy, gdy pojawiło się szarpanie i wyzwiska. Będę cytował: 'Ty c***u, ty p***o'. Wzywał ich na meczach do ławki rezerwowych i szła zj***a za zj***ą. Gdy zobaczyłem patologię w jego zachowaniu, zacząłem jeździć i patrzeć, czy dochodzi do rękoczynów. Na treningach do nich nie dochodziło, ale na meczach tak. Kogoś szarpał, kogoś popchnął. Podczas meczu potrafił powiedzieć do swojego piłkarza: 'Jesteś debilem'". Tak, że wszyscy to słyszeli. Dzieci wypierały jego zachowania. I w ten sposób się broniły.
Wojciech K. ma wszystkiemu zaprzeczać i uciekać od odpowiedzialności, jednak wszystko wskazuje na to, że teraz sprawie bliżej przyjrzy się PZPN i Rzecznik Praw Dziecka.
Jeżeli ty lub twoje dziecko doznajecie przemocy lub jesteście jej świadkami, nie czekajcie ze zwróceniem się o pomoc. Znajdziecie ją na przykład pod tymi numerami telefonów: