W Ukrainie wciąż są dzieci. 12-letnia Nikola: Widziałam już wszystko. Zostanę w Charkowie do końca

Trwa wojna w Ukrainie, od 24 lutego jesteśmy świadkami okrucieństwa Federacji Rosyjskiej. Szacuje się, że w wyniku inwazji zginęło już co najmniej 50 tys., a 13 mln Ukraińców opuściło swój kraj. Są jednak tacy, którzy mimo wszystko, pozostali.

Wśród nich są także dzieci. Codziennie doświadczają cierpienia, nabywają traum, czują głód, pragnienie, lęk o życie swoje i bliskich. Tracą domy, rodzinę, dzieciństwo.

"Zostanę w Charkowie do samego końca"

12-letnia Nikola znalazła schronienie w charkowskim metrze. Żyje tam z jedną ze swoich krewnych, dziewczynki bawią się, uczą, zachowują pozory normalności. Nikola mówi, że widziała i słyszała już wszystko. Mimo lęku nie planuje opuszczać swojego miasta.

Zobacz wideo

Z rodziną widuje się raz w tygodniu, kiedy na jeden moment zdaje się, że miasto jest bezpieczniejsze. Odwiedza wtedy rodziców, którzy zostali w domu z trzema czworonożnymi członkami rodziny. 

Nie mogę wyrazić słowami tego, jak bardzo się martwię. To takie bolesne. Boję się o wszystkich, których kocham

mówi 12-latka w materiale "Faktów o Świecie" TVN24 BiS.

Własne dzieci wysłała za granicę, sama została

Psycholożka Iryna Zołotarewa została w Charkowie, by dać psychologiczne wsparcie dzieciom doświadczającym traumy wojny. Własne dzieci wysłała za granicę, by było bezpieczniejsze, sama została.

Tak komentuje swoją decyzję:

Każde z tych dzieci ma swoje własne doświadczenia. Niektóre z nich były świadkami ostrzałów i bombardowań. Inne nie mają już schronienia, ponieważ ich domy zostały zniszczone. Każde dziecko mierzy się z traumą. Chcę je pocieszyć. Chcę sprawić, by ta trauma była coraz mniejsza

"Przez dwa miesiące płakałam codziennie"

Jednej z największych klęsk humanitarnych doświadczyli ci, którzy przed rosyjską agresją schronili się w podziemiach Azowstalu. Dopiero kilka dni temu udało się ewakuować część cywilów oraz rannych żołnierzy. W podziemiach Azowstalu wciąż pozostaje ok. dwustu cywilów, w tym dwadzieścioro dzieci.

O granicznych doświadczeniach mówi Anna Zajcewa, jedna z ewakuowanych z huty kobiet -

Teraz się uśmiecham, ale przez dwa miesiące dużo płakałam każdego dnia. Emocjonalnie to było bardzo, bardzo trudne. Gdy nie miałam dla dziecka gorącej wody, podgrzewałam ją za pomocą zapalonej świeczki

Często brakuje słów, by opisać cierpienie i doświadczenia osób żyjących w stanie wojny. Nie znajduję również granicy między empatią a rozpaczą. Nie czas jednak, na rozkładanie rąk, a pomoc. Długofalową, możliwie jak największą. Nie odwracajmy oczu od wojny, ona trwa i dotyka codziennie miliony istnień.

Więcej o: