Mąż walczy o wolność Ukrainy. Angelika walczy o życie nienarodzonego dziecka. "Umieram ze strachu"

Angelika i jej mąż pochodzą z Ukrainy. Po 10 latach starania się o dziecko i dwóch poronieniach, w sierpniu 2021 roku dowiedzieli się, że wkrótce zostaną rodzicami. Niestety 21 grudnia badanie USG pokazało, że ich córka ma jedną z najcięższych wad rozpoznawanych w ciąży. Obecnie kobieta czeka na drugą operację i martwi się o bezpieczeństwo męża, który walczy o wolność Ukrainy.

Więcej na temat sytuacji osób z Ukrainy przeczytasz na Gazeta.pl.

21 grudnia Angelika miała wyznaczony termin kolejnego badania USG. Kiedy wychodziła z domu, jej mąż ubierał choinkę. Już wkrótce mieli położyć pod nią zabawki, które kupili swojemu maleństwu. Jak wspomina na stronie zbiórki na portalu Siepomaga.pl, miała uśmiech na ustach, wyobrażając sobie, że kolejne święta spędzą w większym gronie.

Zobacz wideo W jaki sposób Rosjanie będą chcieli zdobyć Kijów?
Wracałam zrozpaczona, ze złamanym sercem... USG. Gabinet. Długa cisza... A potem słowa lekarza. Powiedział, że nie może zrozumieć, dlaczego nie widzi prawej strony przepony i że widzi jakiś dziwny cień w miejscu prawego płuca... Dostałam skierowanie na szczegółowe badania. Mąż towarzyszył mi tym razem, podczas badania USG oboje płakaliśmy i nie mogliśmy przestać...

- wspomina te trudne chwile.

Mąż walczy o wolność Ukrainy. Angelika walczy o życie nienarodzonego dziecka

U ich córki zdiagnozowano prawostronną przepuklinę przeponową. Lekarze w Ukrainie sugerowali przerwanie ciąży.

Moja córeczka rośnie pod moim sercem, czuję jej ruchy — lubi, gdy jem coś słodkiego, gdy gram na pianinie, gdy śpiewam... Każdy ruch uświadamia mi, że ona żyje! Jej życie można uratować, ale poza granicami naszego kraju... Skontaktowaliśmy się ze szpitalem Sant João de Déu w Barcelonie, z doktorem Eduardem Gratakosem, który jest czołowym specjalistą chirurgii płodowej. Był jednym z pierwszych, którzy wykonali takie operacje na świecie... Powiedział, że może i wie, jak nam pomóc, że już przeprowadzał takie operacje i dzieci przeżyły

- pisała Ukrainka na stronie zbiórki. 

Pierwszą z dwóch planowanych operacji ma już za sobą. Przeszła ją pomyślnie. Jednak na stronie zbiórki napisała, że chociaż powinna się cieszyć, wcale nie czuje radości.

Wciąż myślę tylko o tym, co wydarzyło się dzisiaj w naszym kraju… Wojna — to słowo ciągle rozbrzmiewa w mojej głowie. Nie mogę w to uwierzyć. Jestem sama w szpitalu. Mąż miał przyjechać do mnie za kilka tygodni. Został w Ukrainie. Nie powinnam się stresować, bo wszystkie emocje wpływają na moją nienarodzoną córeczkę, ale tak bardzo się boję o to, co będzie z nami, z moją rodziną

- relacjonowała kilka dni temu. Przed kobietą jeszcze kolejna operacja. Żeby mogła się odbyć, muszą uzbierać ogromną kwotę, dlatego zbiórka nadal jest aktywna.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.