Więcej informacji na temat wojny w Ukrainie znajdziesz na Gazeta.pl.
Od 24 lutego trwa rosyjska inwazja na Ukrainę. Chociaż setki tysięcy osób opuściły ojczyznę, Natalie Slyusar opublikowała na łamach "The Guardian" przejmującą relację z dnia poprzedzającego 16. urodziny jej syna.
Minionej nocy spał na podłodze łazience. To najbezpieczniejsze miejsce w naszym domu i na pewno wygodniejsze niż ciemna piwnica czy schody w metrze
- napisała. Slyusar chciała dać chłopcu namiastkę normalności w samym środku rozgrywającej się wojny i upiec mu urodzinowy tort. Kiedy upewniła się, że jej rodzina jest bezpieczna, zaczęła mieszać składniki.
Wzięła jajka, mąkę, cukier i wymieszała wszystkie składniki, a gdy masa była gotowa, wstawiła ją do piekarnika. Minęła chwila, kiedy usłyszała krzyk męża. Nie wiedziała, co się dzieje.
Tort był już w piekarniku, gdy mój mąż zawołał: "Szybko do schronu! Syrena przeciwlotnicza! Samoloty lecą z Biełgorodu! Wyłączcie urządzenia elektryczne, szybko!". Chwyciliśmy za telefony i zaczęliśmy biec. Eksplozje dosięgły naszego nowego domu, podwórka, parkingu
- relacjonowała w "The Guardian". Przyznaje, że nie wie, jak długo to wszystko mogło trwać. Kiedy ucichły syreny i wrócili do domu, zamiast biszkoptu, zastali tam "zwęglonego naleśnika". Natalie usiadła na krześle i po prostu się rozpłakała. Mąż myślał, że płacze ze strachu.
Nie, nie boję się. Chciałam tylko upiec tort dla mojego syna w samym środku tego piekła, a nie mogę tego zrobić. Nie mam takiej możliwości. Jak to się stało? Dlaczego mój syn nie może mieć swoich supersłodkich 16. urodzin?
- pytała rozgoryczona. Przytuliła swojego syna, a ten powiedział:
Wszystko rozumiem. Nic się nie stało mamo. Kupimy tort, kiedy to wszystko się skończy. Zostanę prawnikiem i pozwę ich w Hadze, zobaczysz. Wszystko będzie dobrze.