Jestem zrelaksowana, czuję się komfortowo, urodzę to dziecko w wodzie [LIST]

Trzecia ciąża, już wiem dokładnie czego chcę, a czego nie. Chcę minimalnej interwencji w poród i chcę rodzić w wodzie. Nie chcę stresu w organizowaniu opieki na dziećmi i wyprawy do szpitala. Położną prowadzącą ciążę proszę o poród domowy.

Miałam piękny poród.

Nie raz, nie dwa ale trzy razy. Trzy szczególne noce w moim życiu. Opowiadam o nich w każdy dzień urodzin moich dzieci, dopóki będą chciały o tym słuchać

Pierwszy poród został wywołany

ze względu na niską wagę dziecka. Poród był długi, bolesny, w końcowej fazie leżałam nieruchomo na łóżku podłączona do różnego sprzętu. Położna była z nami przez cały czas. Spokojna, opanowana, wspierająca. Była tam dla mnie, dla nas. Nie pamiętam jak miała na imię, nie pamiętam jak wyglądała. Pamiętam, że powiedziała, że przy następnym skurczu spróbujemy przeć i zobaczymy co się stanie. Świadomie użyła liczby mnogiej, powiedziała że zrobimy to razem – ja i ona.

Nie będę w tym sama, będzie dobrze. I było.

Dwa skurcze później urodziła się córka. Ważyła ciut mniej niż 3 kg, inkubator nie był potrzebny, moje ramiona i ciepłota mojego ciała wystarczyły. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Miałam w ramionach silną, zdrową córkę, którą urodziłam naturalnie. Czułam, że mogłam przenosić góry.

Druga ciąża,

dziecko również mniejsze niż być powinno, ale tym razem powiedziałam że chcę rodzić bez wywoływania. 10 dni po terminie zaczęły się skurcze. Wanna, woda, skurcze co 3 min, ubranie, torba, szpital, badanie, pokój z napełnianym już basenem (tak bardzo chciałam rodzic w wodzie!) . do którego nie zdążyłam już wejść Położna w żaden sposób nie zakłócała tego, co się działo z moim ciałem. Była przy mnie, patrzyła jak świetnie rodziłam dziecko!

W najtrudniejszym momencie porodu,

bardzo delikatnie pogłaskała mnie po udzie i powiedziała cicho, że dam sobie rade.
Skąd wiedziała, że w tym momencie tak bardzo tego potrzebowałam? Czy wiedziała, że wtedy właśnie czułam jak rozchodziły mi się kości miednicy? Czy przypuszczała, że ten gest i słowa zostaną ze mną na zawsze? W ciągu niecałej godziny od przybycia do szpitala urodziłam córkę. Położna, spuszczając wodę z basenu, zażartowała, że jeszcze kiedyś muszę wrócić na ten poród w wodzie

Trzecia ciąża, już wiem dokładnie czego chcę, a czego nie.

Chcę minimalnej interwencji w poród i chcę rodzić w wodzie. Nie chcę stresu w organizowaniu opieki na dziećmi i wyprawy do szpitala. Położną prowadzącą ciążę proszę o poród domowy. Tak, proszę o coś, co rutynowo zaproponowano mi podczas pierwszej ciąży, a ja pomyślałam wtedy, że to najbardziej niedorzeczny pomysł o jakim słyszałam! Dwie ciąże dalej wiem, że to jest to, czego chcę. Mam pełne zaufanie do swojego ciała, do tego nienarodzonego jeszcze dziecka, do męża i do tutejszej – angielskiej – opieki podczas porodu. Brak przeciwwskazań, mogę rodzic w domu.

Pod koniec ciąży położna przyjeżdża na kawę,

pyta o mój plan porodu i robi notatki, odpowiada na wszystkie moje pytania. Omawiamy też różne scenariusze, tak bym wiedziała, co będzie się działo w razie komplikacji, czy jeśli zmienię zdanie i będę chciała urodzić w szpitalu.

Skurcze zaczynają się nad ranem.

Po dwóch porodach w nocy ciężko mi wyobrazić sobie poród w dzień, dlatego leżę w łóżku skutecznie wyciszając skurcze, a wieczorem, kiedy dzieci są już w łóżkach, zaczynam się ruszać. Akcja porodowa szybko się rozwija, mąż dzwoni po położną, która jest u nas w ciągu 30 min. W momencie gdy weszła do naszego domu, do łazienki, czuję ze jesteśmy w dobrych rękach. Znam tą położną, spotkałyśmy się kilkakrotnie podczas moich wizyt w przychodni na przestrzeni ostatnich 5 lat i moich 3 ciąż.

Dodatkowo jestem w domu,

w miejscu w którym czuję się najbezpieczniej, z najbliższymi. Położna jest naszym gościem, ale na czas porodu naturalnie staje się częścią naszej rodziny. Czuję, że otacza mnie najlepsza opieką, lepszą niż mogłabym dostać w szpitalu. Nie musi spieszyć się do innej pacjentki, biegać po korytarzach. Mamy dla siebie całą noc. Jestem zrelaksowana, czuję się komfortowo, jestem w wannie, urodzę to dziecko w wodzie. Położna nie widzi problemu, mówi że to przecież mój poród. Jest ciepła i serdeczna, nie narzuca się. Regularnie mierzy moje tętno, razem słuchamy bicia serca dziecka. Za każdym razem zapewnia, że dziecko jest spokojne i szczęśliwe. Wie doskonale jak ważne są dla mnie te zapewnienia. Wie, bo kiedyś sama urodziła dziecko w domu. Miało to na nią tak ogromny wpływ, że rzuciła mundur policjantki i przekwalifikowała się na położną.

Mimo, że Kay przez większość czasu jest w pokoju obok,

doskonale wie co dzieje się z moim ciałem, na jakim jestem etapie porodu. W cztery godzinny od przyjazdu położnej na świat przychodzi mój syn. To nie ja go rodzę, tylko on rodzi się. Nikt w aktywnej fazie porodu nie zagląda mi w krocze, nikt nie krzyczy na mnie bym parła, nie parła. Nie ma nikogo ani niczego, co mogłoby zakłócić tą harmonijną współpracę pomiędzy moim ciałem a rodzącym się dzieckiem. Położna, mąż i po części ja jesteśmy obserwatorami tego cudu narodzin.

Miałam piękny poródMiałam piękny poród fot: shutterstock

Synek od razu trafia w moje ramiona

i tam zostaje na następnych kilka godzin. Położne (przyjeżdża też druga położna) pomagają mi przejść do łóżka, kończą wypełniać dokumentację, sprzątają łazienkę i upewniają się, że moje ciało zaczęło się regenerować po porodzie. Nikt nie spieszy się by synka ważyć czy mierzyć. Możemy skupić się na poznawaniu siebie po tej stronie brzucha, przytulaniu i karmieniu.

Krótki płacz synka budzi jego starszą siostrę.

W środku nocy przebiega do sypialni, widzi noworodka, biegnie do swojego pokoju, wraca ze swoją ulubiona książką oraz maskotką, którą od razu mu przekazuje na powitanie i w środku nocy ‘czyta’ bratu bajkę. Jest to najcudowniejsze, spontaniczne i naturalne powitanie młodszego brata w wykonaniu dwulatki.

Na tą noc położna, która zwyczajnie wykonuje swoją pracę, staje się najbliższą mi osobą na świecie. Po kilku dniach przychodzi na wizytę kontrolną. Przytulając synka przyznaje, że dzieci z porodów domowych stają się jej tak bliskie, jak jej własne.

Rozumiem to.

Tu, w Wielkiej Brytanii, porody domowe stanowią zaledwie 2 proc. porodów. Oferowane są za darmo, w ramach podstawowej opieki medycznej każdej kobiecie w ciąży, która przebiega bez komplikacji.

List jest częścią akcji "Miałam piękny poród"

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.