Czy łatwo jest napisać książkę? "5 proc. to inspiracja, 95 proc. - pocenie się" [ROZMOWA]

Książki, które czytamy w dzieciństwie, bardzo często towarzyszą nam później przez całe życie. Z Fanny Joly, autorką "Pralinki", rozmawiałam o książkach dla dzieci, o tym zaprzyjaźnianiu z bohaterami i nie tylko.

Dlaczego zdecydowała się Pani pisać książki?

Ponieważ uwielbiam czytać.

A dlaczego dla dzieci?

Byłam dzieckiem, pozostałam nim.

Czy łatwo jest być "dziecięcym pisarzem"?

Trzeba mieć wielka chęć aby nim zostać. Napisanie pierwszego tekstu zajęło mi prawie pięć lat. Wcale nie jest łatwo zostać dziecięcym pisarzem. Na rynku książek dziecięcych jest bardzo duża konkurencja, podobnie jak na rynku dla osób dorosłych. Ponadto żywotność książek dla dzieci jest bardzo krótka - wydawcy publikują cały czas nowe książki, które przykrywają poprzednie. To wszystko sprawia, że jest bardzo mało pisarzy dziecięcych, którzy realnie żyją z publikacji. Zazwyczaj mają jeszcze jakieś inne zajęcie lub nawet dwa, dzięki którym się utrzymują. Pozwolę sobie wrócić do poprzedniego pytania: dlaczego dla dzieci? Po pierwsze, odczuwam bliskość z dziećmi w każdym wieku, bardzo dobrze je rozumiem. Po drugie, kocham połączenie słów i obrazów. Za każdym razem, jak dostaje pierwszy egzemplarz książki to jestem zazdrosna, że nie umiem tak pięknie rysować.

Co powinna mieć książka dla dzieci, żeby się dzieciom podobała?

Dla mnie najważniejsze jest, aby były dopasowane do wieku dziecka: chodzi o poruszany temat i poziom słownictwa. To jest podobnie jak z rozmiarem dziecięcych bucików: jeśli twoje dziecko nosi bucik w rozmiarze 25, to nie można jemu założyć takiego w rozmiarze 24. W marketingu jest takie słowo, "target". Nie lubię go używać w kontekście pasji, jaką jest pisanie książek, ale bardzo dobrze tu pasuje. Nie umiem wielu rzeczy w życiu, ale mam zmysł obserwacyjny i umiem wczuć się w osobę, która jest przede mną. Zawsze taka byłam. Byłam najmłodsza w rodzinie. Późno zaczęłam mówić, ale od początku bardzo uważnie obserwowałam.

Zatem, po pierwsze, trzeba wziąć pod uwagę wiek odbiorcy. Po drugie, trzeba być prawdziwym i radosnym. Życie jest wystarczająco ciężkie i smutne. Dlatego wzięłam sobie za cel, aby je trochę umilić, rozweselić poprzez moje pisanie.

Moja córka, chociaż młodsza od Pralinki (ma niecałe sześć lat), doskonale się z nią rozumie, jednak - faktycznie, łatwiej jest jej z Leną, bohaterką Pani innych książek.

Lena adresowana jest dla cztero-, siedmiolatków, "Pralinka" - dla ośmio-, dwunastolatków. Gdy jest w tym samym wieku, łatwiej wczuć się w bohaterów.

To wielka przyjemność poznawać dzieci, które czytają, ale też bawią się książkami. Kiedyś, na zajęciach w Stanach Zjednoczonych, obserwowałam jak dzieci tworzyły własne portrety w oparciu o początek książki, gdzie Pralinka była przedstawiana. To było niesamowite, jak szybko w oparciu o ten tekst dzieci były w stanie same coś stworzyć!

Dla mnie czytanie to jest jak jedzenie, a pisanie - jak gotowanie. Nie da się dobrze czegoś napisać, jeśli się choć trochę nie czyta.

Czytamy także po "Dzieci z Bullerbyn", jednak mam wrażenie, że obecnie to z Pralinką łatwiej jest się zaprzyjaźnić.

"Cucu la praline", bo taki jest oryginalny tytuł książki, to dawne francuskie wyrażenie, z XVII/XVIII wieku - oznacza kogoś, kto jest bardzo delikatny, dużo płacze, jest troszkę naiwny. W mojej rodzinie byłam najmłodszym dzieckiem: mam sześciu starszych braci i jedną starszą siostrę, która jest aktorka komediowa. Z rodzeństwem mieliśmy często różne przepychanki i ja na nie reagowałam płaczem. Dlatego bracia często mówili do mnie: "cucu la praline".

Pralinka, Fanny Joly, Znak emotikonPralinka, Fanny Joly, Znak emotikon Ilustracje Ronan Badel Copyright Gallimard Jeunesse

Skąd inspiracje do pisania?

Jest takie powiedzenie: 5 proc. to inspiracja, 95 procent - pocenie się. Inspiracje biorę właściwie ze wszystkiego. Bardzo dużo szkicuje, te szkice pokazuje dzieciom, które spotykam w czasie różnych spotkań. Pisze dziesiątki stron i wśród tych dziesiątek stron zapisów jest jedna śmieszna anegdotka, idea, którą później wykorzystuje. Można to porównać do kosza na śmieci, w którym jest moneta. Kosz na śmieci to moje wszystkie zapiski, a moneta to idea.

Czy to nie jest tak, że siada się do pisania, nagle przychodzi wielki "strumień świadomości“ i piszę się całą książkę?

Zdecydowanie nie... Nigdy nie używam na początku komputera. Komputer mnie denerwuje, jest zbyt "czysty", kiedy siadam przed nim czuję presję, zbyt wiele technologii.

Czy Pani pierwsze książki różnią od tych najnowszych?

Moje pierwsze książki zostały wydane w 1986 roku. Od tego czasu wiele się zmieniło. Zmieniły się tez dzieci. Życie się zmieniło. Co ciekawe, pierwsze historie Pralinki były publikowane w częściach, we francuskim magazynie "J'aime lire", w miesięczniku dla dzieci. Pierwsza część nazywała się "Zemsta cucu la praline”. Wydawca, dość konserwatywny, zabronił wtedy używać określenia "cucu", co częściowo spowodowało utratę sensu historii. Siedem, osiem lat temu Gallimard zaproponował, aby wrócić do nazwy oryginalnej. Zaczęłam więc na nowo pisać moją pierwszą historię. Na początku Pralinka miała trzech braci, bardzo do siebie podobnych. Zostawiłam finalnie dwóch. Uprościłam trochę historie, postaci. Skróciłam zdania - aby być zabawnym, trzeba pisać zwięźle. Historia okazała się sukcesem wydawniczym. Gallimard zaproponował kontynuacje. We wrześniu wydam 10 tom.

Pani dzieci były, są pierwszymi recenzentami Pani książek?

Nie. Zaczęłam pisać gdy byłam w ciąży. Miałam 25 lat. Pierwsza publikacja miała miejsce pięć lat później. Następne powstały z biegiem lat. Moja starsza córka je czytała. Ale moi dwaj synowie niespecjalnie lubią czytać. Szczególnie mój najmłodszy syn, który jest inżynierem, prawdziwy ścisły umysł. Zawsze się mnie pytał "dlaczego tyle czytasz?". Sam pewnie nie przeczytał żadnej powieści, chyba że przymuszony w szkole.

Fanny Joly z rodzinąFanny Joly z rodziną materiały promocyjne, Znak emotikon

Wróćmy do "Pralinki", która postać, która historia jest Pani ulubioną?

Lubię wszystkie moje postaci, np. babcię, która jest gotowa do działania, samą Pralinkę, jej braci, ukochanego. Myślę, że żaden z moich braci nie przeczytał żadnej z moich książek. Zabawne prawda? To po prostu nie jest ich bajka. Mój tata zawsze mawiał: "czemu nie napiszesz normalnej książki?"

Zdecydowała się Pani na narrację w pierwszej osobie - czytelnikom na pewno jest łatwiej, a Pani było łatwo pisać w ten sposób?

Wydaje mi się, że tak mi było łatwiej. Jak miałam 16 lat zaczęłam pisać skecze teatralne dla mojej starszej siostry, która była najpierw prawniczka - rodzice początkowo nie zaakceptowali jej wyboru bycia aktorką. Moja siostra fantastycznie odgrywała moje skecze. Dzięki niej bardzo szybko się zorientowałam, jak jest mi łatwo wejść w skórę drugiej osoby. Bardzo lubię pisać w pierwszej osobie. Gdy próbuję pisać w trzeciej osobie, jest mi znacznie trudniej.

A czy łatwiej jest tworzyć nowe historie już znanych postaci, czy wymyślać coraz to nowe osoby, nowe opowieści?

Robię i to, i to. Myślę, że jedno i drugie może sprawiać trudności. Aktualnie jestem w trakcie tworzenia postaci do, być może, nowej serii. Nie jest to łatwe. Jeśli Gallimard mnie poprosi o napisanie kolejnego, 11 tomu, to będę musiała się z tym zmierzyć. Sądzę, że ciężko jest zmieniać postaci, które już istnieją, przekształcać je, pisać ich historie na nowo. Tak było z historią o detektywie, którą pisałam - znałam tę postać, wiedziałam dużo o niej, ale musiałam ją pokazać w nowym świetle, nie było to łatwe. Musiałam to pisać w trzecie osobie - to było dla mnie dużo pracy, chociaż wszystkie postaci istniały, były nakreślone.

Jakie są Pani wspomnienia z dzieciństwa związane z książkami?

Mam ich bardzo dużo. Bardzo dużo czytałam. Często chodziłam do biblioteki, błagałam też moich rodziców o książki. Każdego roku miałam prawo sprzedać moje podręczniki szkolne i pieniądze zarobione w ten sposób przeznaczyć na zakup książek. Mój ojciec często nie miał pracy, byliśmy liczną rodziną, także nasza sytuacja finansowa często nie była łatwa. Bardzo dużo przeżyłam właśnie dzięki książkom.

Która książka kojarzy się Pani z dzieciństwem?

"Pralinka", na pewno. Nie jest to autobiografia, ale pewne schematy rodzinne, które przedstawiam, mają charakter autobiograficzny.

Pralinka, Fanny Joly, Znak emotikon - polska okładka książkiPralinka, Fanny Joly, Znak emotikon - polska okładka książki materiały promocyjne

Dzieci mają mnóstwo zajęć, jak zachęcić je do czytania? Czemu - spośród mnóstwa innych aktywności - miałyby sięgnąć właśnie po książkę?

Sądzę, że przede wszystkim powinno być wiele książek, aby dziecko mogło próbować różnych, wybrać coś dla siebie. Nie każda książka może mu się spodobać. Czytanie ma być przyjemnością, sięganie po książki ma dawać radość, nie można do tego zmuszać. Gdy dziecko opanuje sztukę czytania, samo będzie sięgało po książki, będzie chciało poznawać kolejne historie - musimy mu to umożliwić. Zachęcam też do wspólnego czytania, szczególnie kiedy dziecko zaczyna samo czytać, samo staje się czytelnikiem.

Książki powinny być dobierane do wieku, być zrozumiałe, ładnie wydane. Na pewno nie można zmuszać do czytania. Trzeba tłumaczyć, co daje czytanie, ale absolutnie nie wolno do niego przymuszać. Książki maja? dawać przyjemność, a za to, czy dzieci będą się nimi interesowały, odpowiadają rodzice.

Często jest tak, że dziecko nie wie, czym jest książka, ale doskonale wie, czym jest tablet. Mnóstwo uczniów ma tablet na własność, a nie wąchało nigdy książki. We Francji dzieci zdecydowanie później mają kontakt z techniką, co w wielu miejscach jest nie do pomyślenia - "jak to, nie mieć tabletu w tym wieku?!"

nn-k: Zachęcam do czytania: razem z dzieckiem, do podsuwania ciekawych pozycji, gdy dziecko czyta już samo. To wielka przyjemność obserwować, jak sięga po książki, jak się nimi delektuje - sposobem ich wydania, ilustracjami, zapachem, a przede wszystkim - jak wchodzi w kolejne światy, poznaje nowych bohaterów, a później opowiada o nich, z wypiekami na twarzy.

O "Pralince" przeczytasz tutaj [kliknij]

Ilustracje Ronan Badel, Copyright © Gallimard Jeunesse

Obejrzyj także wideo: Poznajcie nową bohaterkę Ulicy Sezamkowej. Uczy, że autyzmu nie trzeba się bać

Poznajcie nową bohaterkę Ulicy Sezamkowej. Uczy, że autyzmu nie trzeba się bać

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.