Mili chłopcy twierdzą, że wszystkie mamy daleko posuniętą słabość do łobuzów! Wszystko dlatego, że niegrzeczni chłopcy są przystojni, pewni siebie i nie sposób się przy nich nudzić, a poza tym lubimy cierpieć. A przecież taki mroczny typ jest też zwyczajnie arogancki i nieczuły, nie dba o nasze uczucia i potrzeby, trudno na nim polegać.
Płaczemy przez niego w poduszkę, żalimy się przyjaciółkom, obiecujemy sobie, że już nigdy przenigdy nie polecimy na złego faceta, że od teraz będziemy dbać o siebie i swoje dobro, będziemy się szanować, spojrzymy łaskawie na miłych kolegów, którzy zapraszają nas na kawę... A potem jedno chmurne spojrzenie łobuza i zaczynamy od nowa. O co nam, kobietom, chodzi?
Przesada? Zapytaj fanki Greya
Jasne, są i takie kobiety, które mają dobrze poukładane w głowach, wiedzą, czego potrzebują do szczęśliwego życia i prędzej roześmieją się niegrzecznemu typowi w twarz niż zmarnują z nim minutę swojego czasu. Brawa!
Jednak sukces "Pięćdziesięciu twarzy Greya" raczej nie pozostawia złudzeń: kobiety lubią łobuzów. Potwierdza to nauka: Gregory Louis Carter z University of Durham (Wielka Brytania) przyjrzał się uważnie tzw. "ciemnej triadzie", czyli mieszance narcyzmu, makiawelizmu i psychopatii i tego, jaki wpływ na atrakcyjność u płci przeciwnej ma połączenie tych cech osobowości. jego wnioski potwierdzają tezę, że mroczni faceci mają powodzenie u kobiet.
Ciemna triada
Już sam termin brzmi niepokojąco. Z badania Cartera wynika, że to mężczyźni częściej niż kobiety są posiadaczami cech osobowościowych, wymienianych jako części składowe "ciemnej triady".
Potrzeba dominacji, skoncentrowanie na sobie, wysoka miłość własna - to tylko część cech składających się na osobowość narcystyczną. Badania naukowe wykazują, że narcyzm częściej dotyczy mężczyzn i że osoby nim dotknięte chętnie wdają się w romanse, traktując podboje miłosne i seksualne jako dowód na swoją atrakcyjność i wyższość nad innymi samcami.
Bezduszni mężczyźni o osobowościach psychopatycznych także bywają postrzegani jako uroczy, zwłaszcza w pierwszych etapach nawiązywania znajomości. Uważa się także, że są nastawieni na podboje seksualne, co sprzyja postrzeganiu ich jako atrakcyjnych kochanków.
Chłodni manipulatorzy, czyli osoby z osobowością makiawelistyczną, nie są raczej dobrymi kandydatami na stałych partnerów, ale z pewnością mogą być intrygującymi kochankami - twierdzą naukowcy na podstawie przeprowadzonych badań. Wynika z nich, że tacy mężczyźni lubią przygody i często zmieniają kochanki.
Ale dlaczego to sobie robimy?
Carter i jego współpracownicy postanowili sprawdzić, czy dane podawane przez mężczyzn o tych cechach osobowościowych ("tak, jestem atrakcyjnym kąskiem dla pań") znajdą potwierdzenie w odpowiedziach kobiet. Czy one też uważają ich za bardziej atrakcyjnych? Uważnie skonstruowany kwestionariusz potwierdził tę tezę: tak, lubimy złych, mrocznych facetów.
Musicie przyznać, że trudno zrozumieć, dlaczego mogłybyśmy zakochać się w egoistycznych draniach. Zdrowy rozsądek nakazuje ostrożność i unikanie ludzi, którzy mogą nas skrzywdzić. A jednak...
Chodzi o seks. Zdaniem Cartera, kiedy w grę wchodzi prokreacja, kobiety podświadomie reagują na sygnały dotyczące "jakości męskości", a pewność siebie i egocentryzm to czytelny sygnał: jestem zdrowy, sprawny, a moje nasienie jest najlepsze. Naukowcy porównują mężczyzn z cechami osobowości "ciemnej triady" do sprzedawców używanych samochodów: potrafią manipulować, czarować i świetnie sprzedać swój towar. W tym wypadku siebie.
Na chwilkę, na całe życie
Zanim jednak zaczniecie rwać włosy z głów ("co ze mną nie tak, ja nie lubię takich okropnych typów!") albo szukać w panice przyspieszonych kursów draństwa, ochłońcie. Badania wykazują bez cienia wątpliwości, że o ile taki mroczny rycerz może wydawać nam się atrakcyjny na krótką przygodę i niezobowiązujący seks, o tyle w roli życiowych partnerów wolimy kochających, empatycznych i emocjonalnie oraz społecznie zdrowych mężczyzn.
Szukamy partnerów, oparcia i poczucia bezpieczeństwa, a fascynacje niegrzecznymi chłopcami zwykle zostawiamy gdzieś we wczesnych etapach naszych seksualnych i romantycznych eksploracji. Potem wolimy o nich czytać lub oglądać ich na ekranach i nie spotykać w prawdziwym życiu.