Tunezja

Szum morza, słońce, 26 stopni. Tak było pod koniec listopada w Tunezji. Jeszcze piękniej będzie tu wiosną.

Podróż wczesną wiosną pomoże naładować rozładowane zimą baterie. Zwłaszcza jeśli wybierzemy się na południe. Do ciepłych krajów. Wbrew pozorom nie trzeba przemierzyć połowy świata, aby tam dotrzeć. Do Tunezji samolotem leci się tylko dwie i pół godziny. A wrażenia, które przywozi się z podróży na Czarny Ląd - przecież to już Afryka! - rozniecają entuzjazm na długo.

Jaśmin i ambra

Powiew ciepłego powietrza i urzekający zapach. Wokół zielono: palmy obsypane daktylami, ciemnozielone pinie i owocujące drzewa pieprzowe. No i kwiaty. Bugenwilla i hibiskus, które mimo późnej jesieni jeszcze kwitną, nie pachną. Za to jaśmin jeszcze jak! Z jego drobnych płatków robi się tu kwiatki na patyku, które można kupić od ulicznych sprzedawców. Do wąchania i na pamiątkę - jaśmin to narodowy kwiat Tunezji. Jednak to nie zapach kwiatów pozostanie przede wszystkim w pamięci na długie tygodnie, tylko ciepła woń ambry, piżma, kadzideł, olejku różanego i wody z kwiatów pomarańczy, którymi przesiąka się, spacerując po targach na medinach tunezyjskich miast.

Co zjeść w Tunezji?

"Dobra zupa z bobra, lepsza z wieprza, gorsza z dorsza ". To, wbrew pozorom, nie dziecinna wyliczanka, lecz klasyczny sposób na zwabienie polskiego turysty na tradycyjnych sukach. Tunezyjczycy mają talent do języków, bo rymowankę z "rz" i "sz" deklamują bez zająknienia. Nie są jednak namolni. Rozbrajają uśmiechem, przyjaznym gestem zapraszającym do wnętrza swoich sklepików. Chrapliwe pokrzykiwania po arabsku mieszają się z wdzięcznie brzmiącymi zdaniami po francusku.

Przyjaźni są też kelnerzy w restauracjach, hotelowi boje i zwykli przechodnie. Zazwyczaj ze spokojem znoszą ciekawe spojrzenia i błysk fleszy turystów spragnionych egzotyki. Ci, którzy nie chcą znaleźć się na fotografiach z podróży, łagodnie, ale stanowczo dają to do zrozumienia.

Seksmisja na wspak

Chodząc po ulicach Tunisu, Monastyru czy Sousse ma się wrażenie, że ten kraj należy do mężczyzn. W sklepach sprzedają mężczyźni, do stołu w restauracjach podają mężczyźni, przy kawiarnianych stolikach siedzą mężczyźni. Siedzą, gawędzą i zaciągają się. Jak nie papierosem, to aromatycznym tytoniem sishy. I popijają słodką jak ulepek herbatę z mięty, często podawaną z orzeszkami piniowymi. Albo lemoniadę ze świeżego soku z cytryny, czasem z dodatkiem mleczka migdałowego.

Kobiety grają drugoplanowe role. Większość, zwłaszcza poza miastem, chodzi z zakrytą głową, choć młode dziewczyny potrafią ubrać tradycję w nowoczesność. Kolor chusty założonej na włosy dobierają idealnie, ton w ton, do koloru spodni, spódnicy i dodatków.

Królestwo kotów

Bure, białe, czarne i rude. Włóczą się po ulicach, wygrzewają na murkach, spacerują po ogrodach Kartaginy. W miastach wyglądają dorodnie, na prowincji są chude i wyliniałe - idealnie wpisują się w krajobraz, któremu daleko do eleganckich kurortów znad morza w północnej części kraju. Tunezyjska prowincja przypomina krajobraz po bitwie: sterty śmieci, góry gruzów, niedokończone budowle. O dziwo, w tym bałaganie jest pewien urok.

Ale jest też Tunezja z folderu biura podróży. Kilkugwiazdkowe hotele i luksusowe hammamy. Na hotelowej plaży miałki piasek i leżaki. W sezonie stoją tu bary dla spragnionych plażowiczów zmęczonych upałem. Poza sezonem w hotelach i na plażach panuje spokój. Turystyczna machina działa na zwolnionych obrotach. I tak będzie do początku nowego sezonu, który na dobre zacznie się w maju.

Transport w Tunezji

Na krótkie odległości najlepsze są taksówki. Nie są drogie i jest ich dużo. Cenę negocjujmy i ustalajmy z góry.

Trasę między miastami można pokonać pociągiem - to tani i przyzwoity środek lokomocji.

Można również podróżować busem. Tu nie obowiązują rozkłady jazdy. Busy odjeżdżają, gdy się zapełnią. Na dworcu od razu ktoś podchodzi, pyta, dokąd chcemy jechać, i wskazuje bus.

Bez problemu można wynająć samochód. Benzyna jest tania, jednak ten środek transportu polecamy tylko doświadczonym kierowcom. Tu jeździ się na wyczucie. Na szczęście samochody wynajmowane przez turystów mają inny kolor rejestracji, więc miejscowi wiedzą, że to nie ich szkoła jazdy. Wycieczki do dużych miast, szczególnie w godzinach szczytu, mogą być stresujące.

Jeśli podróżujemy w kilka osób, lepiej wynająć auto z kierowcą, który czasami przydaje się też jako przewodnik. Nieco drożej, ale bezpieczniej. Pamiętajmy, że w Tunezji cenę ustala się z góry.

W Tunezji byłam sama, zamierzam tam jednak wrócić z dziećmi. Postanowiłam zatem porozmawiać z osobą, która regularnie jeździ tam z małym dzieckiem. Katarzyna Kopeć pokochała ten kraj na tyle, że prowadzi na facebooku stronę "Afryka dla smyka - przystanek Tunezja". I jest nieocenionym źródłem praktycznych informacji.

Dlaczego tak bardzo polubiła Pani ten kraj?

Mam małe dziecko, a to idealny kierunek na podróż z maluchem. Po pierwsze - tanio (dziś znalazłam 7-dniowy pobyt all inclusive za 790 zł), po drugie - szybko (3 godziny i jesteśmy na miejscu), po trzecie - egzotycznie (w końcu to Afryka), po czwarte - ciepło i słonecznie (choć oczywiście w ciągu roku jest kilka zimniejszych i deszczowych miesięcy), po piąte - mimo że to Afryka, bezpiecznie pod względem zdrowotnym (nie występuje malaria, a i problemy żołądkowe nam się nigdy nie przytrafiły), po szóste - ciekawie i dla dużych, i dla małych.

Kraje arabskie mają zły PR. Pytanie, które nasuwa się w pierwszej kolejności, to czy tam jest teraz bezpiecznie?

Tak! Pomimo Arabskiej Wiosny Ludów, która miała swój początek w 2010 roku właśnie w Tunezji, to idealny kraj na podróż z dzieckiem, zarówno na pobyt w "wersji stacjonarnej", jak i "globtroterskiej". Nigdy (a bywaliśmy w różnych miejscach), nie poczuliśmy się zagrożeni, nigdy nas nie okradziono. Za to wielokrotnie okazano nam sympatię.

Do jakich miejscowości warto się wybrać?

Najczęściej odwiedzanymi miastami są Hammamet, Sousse, Mahdia. Każde z tych miejsc ma wiele do zaoferowania. Warto przed wyjazdem poszukać informacji. Jeśli potraktujemy te miasta jako bazę wypadową - liczba atrakcji znacznie wzrośnie. Oczywiście jest wiele miejsc godnych polecenia - Tunis, Kelibia, Tabarka, Korbous, El Haouaria, Baja, Djerba Mimo iż Tunezja jest niewielkim krajem, a my ze Smykiem byliśmy już tam kilkakrotnie, nadal jest wiele miejsc, które chcielibyśmy odwiedzić.

Co oferują dzieciom hotele? Czy jest specjalne menu?

Ofertę warto sprawdzać u organizatora wycieczki lub na stronach hotelu. Niemal w każdym znajdują się place zabaw, kluby malucha z animatorkami (przed sezonem nie zawsze działają, w sezonie coraz częściej zatrudniają polskie animatorki), co wieczór specjalnie dla dzieci jest minidisco. W większości hoteli dostępne są na życzenie łóżeczka. Co do menu oferta bywa różna. Z obserwacji wiemy, że niezależnie od menu dzieci zwykle gustują w pizzy, naleśnikach, frytkach. Nasz Smyk zajadał się owocami i jogurtami oraz francuskimi rogalikami. Kiedy był bardzo mały, pił mleko, jadł kaszkę i dania ze słoiczków. W Tunezji bez problemu kupimy mleko modyfikowane w aptece, a obiadki i deserki w supermarkecie.

Czy Tunezyjczycy są dobrze nastawieni do dzieci?

Arabskie przysłowie mówi, że dzieci są skrzydłami człowieka. Faktycznie, podróżując ze Smykiem, spotykaliśmy się z wielką sympatią. Filipek jest blondynem, a na słońcu jeszcze jaśnieje. Zwracano uwagę właśnie na jego włosy. Kiedy nauczył się mówić i zorientował, że tubylcy cieszą się na słowo Aslema, rodzaj powitania, powtarzał je, czym wzbudzał dużą sympatię.

Jakie atrakcje możemy zaoferować dzieciom w Tunezji, poza ciepłym morzem i atrakcjami w hotelach?

Zacznijmy od plaży - miłośnikom zbierania muszli polecamy plażę w Mahdii, gdzie można znaleźć piękne okazy. Zachęcamy też do odwiedzania historycznych miejsc i muzeów. Wbrew pozorom są one dla dzieci dużą atrakcją. Kiedy trzyipółletni Smyk wszedł do muzeum Tradycji i Sztuki w Sfaksie, powiedział: "Jak tu pięknie!". Był pod wrażeniem Muzeum Dar Kahadija w Hammamecie, do koloseum w El Jeam wraca za każdym razem z tym samym zachwytem. Kartagina, jedno z najsłynniejszych miejsc starożytności, nie wzbudziła w Smyku większych emocji, choć na pewno chęć wspinania się po murach. W twierdzy w Kelibii zainteresowały go widoki i armaty, w Tabarce i Bizercie porty. Park Narodowy Ichkeul to spotkanie z przyrodą i obserwowanie białych czapli, w Kairouanie obserwował, jak powstają kolorowe dywany, które, niestety, nie latają. W Korbous grzał się przy gorących źródłach, w El Haouaria uciekał przed metrowymi falami, które roztrzaskiwały się o skaliste wybrzeże. Bywał w meczetach, kościele i synagodze. Miejsc magicznych, w sam raz dla dzieci, w Tunezji jest cała masa, a dzieci interesuje znacznie więcej, niż nam, dorosłym, mogłoby się wydawać.

A czy znajdziemy jakieś atrakcje przygotowane specjalnie z myślą o dzieciach? Zoo, aquapark?

W Hammamecie można pojeździć na... łyżwach, jednak niemalże wszystkie dzieci ciągną do Carthage Land - czyli parku rozrywki. Jest tu co robić przez cały dzień. Nieopodal Hammametu, w miejscowości Bouficha, znajduje się Friguia Park. Zbudowane z myślą o turystach zoo przyciąga najmłodszych. Smyk był zachwycony popisami fok. Odwiedził też znajdujące się obok delfinarium. Za dodatkową opłatą można pływać z delfinami - taką chęć trzeba jednak zgłosić dzień wcześniej. W Mahdii znajdują się liczne stadniny koni oraz Botanic ZOO. Można tu kupić strusie jaja. W Port El Kantaoui są aquapark, Botanic ZOO oraz fontanny, szczególnie pięknie wyglądające nocą. W Tunisie polecamy Park Belveder oraz ZOO. W Djerba Explore Park znajduje się farma krokodyli, a w Tauzer muzeum Dar Chraiet z bajkową częścią "Tysiąca i jednej nocy". Naszym zdaniem atrakcją dla malucha może być też gra w golfa. A w Tunezji pól golfowych nie brakuje. No i na koniec Lézard Rouge - po francusku "Czerwona Jaszczurka". To kolejka, która dziś jest obiektem zabytkowym. Pociąg służył niegdyś bejowi Tunisu jako środek transportu między Tunisem a jego pałacem letnim. Dwie godziny podróży wąwozem Seldża robi wrażenie nie tylko na dzieciakach.

Więcej o:
Copyright © Agora SA