Nie oszukujmy się: babcia to instytucja. I choćby była nie wiadomo jak młoda, prowadziła szalenie aktywny tryb życia, robiła karierę i ubierała się jak nastolatka, to dla dzieci swoich dzieci nadal jest babcią. A prośba, żeby wnuki mówiły do niej per "Wandziu", ma większe szanse spotkać się z krytyką niż z aplauzem. Prawie na pewno też sprawi przykrość młodym rodzicom. To samo dotyczy młodzieńczych dziadków, którzy "po prostu nie dorośli do tej roli".
Wybór imienia dla dziecka to poważna sprawa, będzie mieć wpływ na całe jego życie. Kiedy po wielu zażartych dyskusjach znajdziemy to właściwe, które podoba się nam obojgu, odczuwamy zrozumiała ulgę. Jednak z jakiegoś powodu imię nienarodzonego dziecka wydaje się własnością publiczną i bywa odbierane jako zaproszenie do dyskusji. Przyszli dziadkowie wyrażający zdecydowaną dezaprobatę dla naszego wyboru, to częsty przypadek. I zawsze niemile widziany.
Babcia Dobra Rada to najczęściej spotykany typ. Wszystko wie najlepiej i nie uznaje nowych trendów w wychowaniu. Taka babcia nie przegapi żadnej okazji do udzielania młodej mamie rad i krytykowania, gdy ta postępuje inaczej.To wspaniała pożywka dla konfliktów na linii młodzi rodzice - dziadkowie.
Każda wizyta u dziadków to nowy prezent. Nie musi być przemyślany ani trwały, ważne, żeby był. I nieistotne, że prosicie, żeby ograniczyć się do ważnych okazji albo chociaż do jednego prezentu na tydzień. Babcia, ze łzami w oczach, przedstawia argument nie do obalenia: dziadkowie są od rozpieszczania. A wy dobudowujecie pokój do przechowywania kolejnych zabawek.
Dobry dziadek to taki, który częstuje lizakami. Dobra babcia daje wnusiowi żurek własnej roboty. Nieważne, że maluch ma trzy miesiące i pije tylko twoje mleko, a starszakowi próbujecie ograniczyć słodycze. Dziadkowie mają inne zdanie na ten temat i nie liczą się z waszym. A stopniowe rozszerzanie diety niemowlęcia to jakiś szarlatański pomysł!
Twoje dziecko ma alergię pokarmową? Nie może pić mleka krowiego, nie toleruje jajek? Dziadkowie mogą się z tą teorią nie zgodzić. Nalewając wnuczce mleko wprost z kartonu, argumentują, że kiedyś tak się robiło i nie gadało się ciągle o alergiach. To nowomodny wymysł znudzonych lekarzy, a odmawianie dziecku "takich pyszności" to krzywdzenie go.
Dziadkowie, którzy mieszkają daleko, często czują się źle z tym, że rzadko widują swoje wnuczęta. Nierzadko próbują wywołać w swoich dorosłych dzieciach poczucie winy z tego powodu i wykorzystują wnuki do przekazywania swoich emocji. Sfrustrowani, bo nie możemy tak często odwiedzać dziadków ze względu na pracę i inne obowiązki, odsuwamy się od nich, a wzajemna niechęć narasta.
Twoje dzieci zostają u dziadków, którzy od dawna nalegali na taką wizytę. Ustalacie harmonogram dnia, prosicie by dzieci nie jadły dużo słodyczy i oglądały najwyżej jedną bajkę dziennie. Babcia jednak musi ugotować obiad więc włącza wnukowi telewizję. Później on chce zobaczyć jeszcze jedną bajkę. Dziadek pozwala, bo w jego mniemaniu nie ma w tym nic złego. Autorytet rodziców zostaje podważony, a dziecko wie, że nawet, jeśli mama czegoś zabroni, może zwrócić się do babci, która na pewno się ugnie. Po raz kolejny narastają wzajemne animozje między rodzicami a dziadkami.
Wiecie, jak chcecie wychowywać dziecko, żeby wyrosło na niezależnego człowieka. Przykładacie dużą wagę do tego by stworzyć mu najlepsze warunki do rozwoju. Odrzucacie stereotypy i uprzedzenia. Wasz syn wozi lalki w wózku, bo tak chce, a wasza córka ma kolekcję resorówek. Rysują, wyklejają i śpiewają piosenki. Do akcji wkraczają dziadkowie i uświadamiają wnuczkę, że w spodniach chodzą chłopcy, a wnuka, że gotowanie jest dla dziewczynek. A w ogóle to kredki nie wolno trzymać w lewej ręce!
Kolejny Dzień Babci w przedszkolu, a twoja mama nie podziwia występującego wnuka, bo ma w tym czasie umówionego fryzjera. Dziadek nie może przeczytać wnuczce książki, bo idzie z kolegą na ryby. Twoja mama pracuje, nie może spędzić jednego wieczoru w miesiącu z wnukami, bo byłaby niewyspana. Dyspozycyjność dziadków to częsty powód konfliktów. Z jednej strony wiemy, że mają oni swoje życie i nie muszą wszystkiego dla nas porzucać, z drugiej zaś - przyzwyczajeni do modelu rodziny z naszego dzieciństwa - mamy do nich żal, że nie są wystarczająco zaangażowani w sprawy wnuków.