Miejsca, w których na twoje dziecko będą patrzeć z niechęcią

Są naturalne, szczere i nieprzewidywalne w swoich reakcjach i zachowaniu, więc naruszają komfort innych. W niektórych krajach istnieją już strefy "kids-free". Oto miejsca, jakie złośliwcy chętnie widzieliby jako obszary "wolne od dzieci".

Persona non grata w samolocie i innych środkach transportu

W samolocie największe wzięcie mają miejscówki z dala od dzieci, zwłaszcza małych. Niemowlęta nie zawsze dobrze znoszą różnice ciśnień i dają temu wyraz głośnym płaczem i krzykiem. Poza tym trudno im przemieszczać się po tak ograniczonej powierzchni, więc zawsze pętają się pod nogami i tarasują przejście. Ale też muszą jakoś podróżować.

Niemile widziany klient

Nasze maluchy nie wszędzie są przyjmowane z otwartymi ramionami. W restauracji,  pomimo podsuwania menu dla dzieci i symbolicznych kredek, kelner zabija nas wzrokiem gdy maluch rozleje napój czy rozrzuci jedzenie. Ale to też klient, choć czasem awanturujący się.

Niepożądany miłośnik sztuki

Staramy się wyciągnąć mamy z dziećmi z domów, by nie poddawały się depresji, którą nierzadko powoduje ich społeczna izolacja. Ale gdy trafią z maluchami do muzeum czy na wystawę, obsługa bacznie im się przygląda z marsem na czole ostrzegającym "Nie dotykaj! Nie wolno!"

Najmniej oczekiwany gość

Przyjęcia rodzinne, a zwłaszcza wesela, mają taką specyfikę, że często kończą się późno albo nawet następnego dnia. Dzieci są kłopotem, jeśli nie masz noclegu na miejscu i opiekunki do dzieci. Szybko się nudzą, zmęczone zasypiają na siedząco, marudzą, nie zjedzą koktajlu z krewetek i wyszukanego menu. Goście mają dosyć, ale jaki urok miałyby takie imprezy bez najmłodszych?

Najbardziej hałaśliwy widz

Je, pije i szeleści, komentuje na głos, wybucha śmiechem w nie zawsze najbardziej odpowiednich momentach. Taki sąsiad w kinie to dla wielu prawdziwy koszmar, nawet jeśli wybrali się na kino familijne. Cóż, dziecko też ma prawo obejrzeć film, choć marzysz by siedziało jak najdalej.

Najbardziej zakłócający ciszę bibliofil

Bawi się książkami, wyjmuje i nie odkłada na miejsce, jest głośne i zakłóca ciszę świątyni wiedzy. A przecież wystarczyłby kącik da najmłodszych z książeczkami w twardych oprawkach i maluch tez miałby zajęcie podczas wizyty rodzica w bibliotece.

Najmniej zaangażowany uczestnik modlitw

Do czasów pierwszej komunii dziecko dla niektórych starszych dam jest prawdziwym dopustem bożym. Biega koło ołtarza, nie potrafi ustać w miejscu przez godzinę albo dłużej, co gorsza czasem śmieje się w głos podczas poważnych obrzędów. Sykanie i znaczące spojrzenia innych wiernych są nierzadkie, gdy wybierasz się z brzdącem do świątyni. Ale maluch ma prawo uczestniczyć w kulcie religijnym z rodzicami.

Najgłośniejszy interesant

Chciałby przybijać pieczątki na poczcie, bawić się spinaczami w biurze, odrywać długopis z przyssawką w banku a tu lipa. Dzieci, tak niechętnie widziane we wszelkich urzędach, przechodzą męki, bo po prostu nudzą się, gdy dorośli załatwiają swoje sprawy. Spróbujmy ich zrozumieć.

Copyright © Agora SA