Dziadkowie z uporem maniaka serwują dzieciom soczki. A przecież każdy świadomy rodzic, który był z pociechą u pedodonty wie, że soczek w ustach dziecka to murowana próchnica, ubytki i rozszalałe bakterie. - Prosiłam, bardzo prosiłam, złościłam się, obrażałam - to w ogóle nie pomogło - żali się @nika mama czterolatka. - Moja teściowa uznaje, że wodę to się daje do picia zwierzętom, a ludzie piją napoje smakowe. - Teoretycznie przyjmuje moje racje z niemą akceptacją, ale jak tylko zamykają się za mną drzwi to ona wyciąga soczki, które ma pokamuflowane w kuchni...
Marta jest plastykiem i przywiązuje ogromną wagę do estetyki. - Mój synek ma kolekcję zabawek i książek, które w moim odczuciu są nie tylko ładne, ale także mają walory edukacyjne. - Wiem, że brzmi to jakbym była beznadziejną snobką, tak jednak uważam. Moi rodzice uwielbiają zasypywać dzieci zabawkami, które są wykonane z tandetnego plastiku, rozwalają się po pięciu minutach zabawy, śmierdzą i są w paskudnych kolorach. Szkoda ich pieniędzy, szkoda zanieczyszczać środowisko, ogólnie wielka szkoda. Nie wspominam nawet o paskudnych książeczkach zaprojektowanych przez domorosłych designerów, ilustrowanych grafikami z pikselozą ściągniętymi nielegalnie z internetu...
- Moi, i wydaje mi się, że nie tylko moi, teściowie mają potężny problem z odczuwaniem temperatury - uważa Milena. Wydaje im się, że dzieci żyją w innej, chłodniejszej strefie klimatycznej niż oni sami. Bez czapeczki ani rusz! Nawet gdy za oknem 16 stopni, świeci słońce i ani śladu po wietrze. Czapka musi być na głowie, rajstopki na nogach, szaliczek na szyi, i jeszcze sweterek i polarek. Efekt jest taki, że dzieci mam mokre, zapocone i czerwone na buzi. Młodszemu synkowi to nie przeszkadza, ale starszy zaczyna się już buntować, zresztą przeze mnie uświadomiony.
- Muszę przyznać, że już w ciąży miałam przedsmak tego, jakie radosne przesądy dotyczące dzieci i świata ma moja, wydawałoby się całkiem normalna, teściowa - śmieje się Emilia. - Nie wolno mi było nosić korali, nie wolno mi było niczego odmawiać i inne takie. Sądziłam, ze to twórczość wyłącznie ciążowa, ale byłam w błędzie. Kiedy teściowa zaczęła mnie zmuszać to zawiązania czerwonej wstążeczki przy wózku (żeby chronić dziecko przed urokami) odpadłam totalnie. Nie zastosowałam się do tej rady, ale później i tak odkryłam, że teściowa nie odpuściła i schowała wstążeczkę w niewidocznym dla mnie miejscu. Skąd u niej takie pomysły na życie? Nie wiem...
- Zupełnie nie rozumiem podejścia do żywienia dzieci w naszym społeczeństwie. Kiedy dziecko jest małe, musi być zdrowo, ekologicznie bez konserwantów, pestycydów, barwników. Im dziecko starsze tym robi się gorzej - mówi oburzona Natalia. Dziadkowie mojej córeczki mają specjalną szafkę w kuchni - nazywam ją puszką Pandory, w której trzymają wafelki, czekoladki, żelki, pianki i inne bezwartościowe pokarmy. Co gorsza, teściowa uwielbia kupować na czas wizyty wnuczki w jej domu gotowe dania - wycięte w zwierzątka nuggety, paluszki rybne, parówki. Moim zdaniem nie są to rzeczy zdrowe, o czym jej już wielokrotnie mówiłam. Po weekendzie dostaję dziecko z rozstrojem żołądka, ale na teściowej nie robi to większego wrażenia.
- Razem z mężem robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby nasz syn był otwarty na świat, szanował innych i miał poczucie własnej wartości - mówi Kasia. Dlatego, kiedy słyszę z ust teściów teksty, w stylu: ?Nie płacz, bo inne dzieci będą się z ciebie śmiały?, to mam ochotę gryźć. Czasami mój syn po wizycie u dziadków zaczyna przypisywać role płciom, informując np., że lalkami bawią się tylko dziewczynki. Nie podoba mi się to, ale nie mogę wprost atakować teściów, żeby nie popsuć relacji. Prostuję więc te rewelacje na bieżąco.