- Skoro już o prezentach... może z drugiej ręki? - zaczyna wątek na naszym forum jedna z użytkowniczek. W swoim poście pisze:
Co na to internauci? Zdania są podzielone, choć większość twierdzi, że nie obraziłaby się za prezent z drugiej ręki. Niekoniecznie ze względów ekologicznych, tylko dlatego, że wielu przedmiotów po prostu już nie ma w sprzedaży albo są trudno dostępne. Nawet entuzjaści takich prezentów zauważają jednak, że obdarowywanie nimi to niełatwa sztuka i często sama koncepcja jest nadużywana przez "darczyńców".
Odmienną opinię na ten temat - w związku z własnymi doświadczeniami odnośnie do nieprzemyślanych używanych przedmiotów w roli prezentu - ma jedna z użytkowniczek:
Góra prezentów do pakowania? Ozdobisz je kokardami
Wśród komentarzy pojawił się też wątek tego, jak zorientować się, czy dana osoba nie obrazi się za sprezentowanie jej używanego przedmiotu.
Okazuje się jednak, że nie dla wszystkich to odpowiednia metoda:
Dlatego niektórzy uważają, że prezent z drugiej ręki jest właściwy tylko w przypadku, kiedy obdarowywany wyraźnie sam o niego poprosi:
My też postanowiliśmy zapytać o doświadczenia związane z otrzymywaniem prezentów z drugiej ręki. Wśród naszych rozmówców większość stwierdziła, że - o ile są naprawdę trafione i w dobrym stanie - takie podarki są w porządku. Zauważają przy tym jednak, że wręczając używane przedmioty bardzo łatwo o wpadkę i komunikat "nie zależy mi". Kilkoro z nich podzieliło się swoimi historiami.
Bartek z Wrocławia nie ma najlepszych wspomnień odnośnie do tego typu prezentów. Sam nigdy takiego nie dostał, ale wciąż - "aż za dobrze", jak sam mówi - pamięta o używanym przedmiocie, który został sprezentowany jego starszej siostrze przez kolegę z klasy.
- Byłem w pierwszej klasie, więc nam prezenty wręczał jeszcze "Mikołaj". Ale miałem starszą siostrę, u której zamiast tego była "zabawa w losowanie" - każdy losował jedną osobę z klasy i wręczał jej jakiś drobiazg z okazji świąt. Siostra padła ofiarą Wojtusia. Wojtuś już w podstawówce prowadził dość ekstrawagancki styl życia (interesowało go tylko jedzenie, bywało, że nauczyciele musieli przed nim chować nawet kredę), więc spodziewała się, że ją zaskoczy - wspomina.
- I faktycznie - przytargał dla niej wielką maskotkę-misia. Tak wielką, że pamiętam do dziś, że musiałem zostać w szkole po lekcjach, żeby pomóc jej dowlec do domu tego Behemota. Miś był kiedyś żółty, w momencie przekazania - szary, miejscami lepki od jakichś (mam nadzieję) słodyczy i zdecydowanie wymęczony życiem. Wojtuś wręczył go siostrze bez cienia żenady i ze słowami: "Miałem jeszcze do tego czekoladki, ale je zjadłem". Serio, stary sponiewierany miś wielkości dwóch pierwszoklasistów, który przeżył więcej niż chciałbym wiedzieć, to nie był prezent stulecia. Nasza mama wyrzuciła go na śmietnik, a siostrze kupiła coś w ramach pocieszenia - kwituje Bartek.
- Moja koleżanka miała kiedyś taką sytuację - wspomina Renata z Warszawy. - Jakiś czas przed Wigilią nieopatrznie pochwaliła szlafrok, który nosiła jej teściowa. Podczas wręczania prezentów bardzo się zdziwiła, bo ten sam szlafrok znalazła... pod choinką. To nie był jedyny taki prezent, który dostała od teściowej. Notorycznie - na imieniny i święta - była obdarowywana obrusami na okrągły stół, którego nie posiada, w przeciwieństwie do teściowej.
Odmienne doświadczenia z używaną garderobą w ramach prezentu ma Hania z dużego miasta na Podkarpaciu, która od przyjaciółki dostała noszoną przez nią wcześniej bluzę i lusterko dentystyczne. - Mam małą obsesję na punkcie dbania o zęby, a mama przyjaciółki jest dentystką. Kiedyś wspomniałam jej, że marzy mi się takie akcesorium. Innym razem z kolei szczerze zachwycałam się bluzą, którą miała na sobie. Okazało się, że kupiła ją w second handzie, więc nie miałam szans na zdobycie takiej samej ani podobnej - relacjonuje.
- Przyszły święta i dostałam od niej wspomnianą bluzę i lusterko - oba starannie i pięknie zapakowane. Nie mogła trafić lepiej i aż się wzruszyłam, bo ten zestaw świadczył o jednym: że przyjaciółka uważnie mnie słucha i chciała mi sprawić radość czymś, co naprawdę mi się podoba. Zdecydowanie się jej udało - to jeden z prezentów, który do dziś wspominam najlepiej ze wszystkich, jakie kiedykolwiek dostałam - podsumowuje.
Czego dowodzą te wszystkie historie? Najlepiej podsumowują je dwa komentarze użytkowniczek naszego forum: "Darowując używane, trzeba się wykazać większym wyczuciem, niż dając nowe" i "Prezent z drugiej ręki powinien spełniać dokładnie ten sam warunek, co prezent nowy - podobać się obdarowywanemu". Tylko tyle i aż tyle.
Jakie jest wasze zdanie na ten temat? Uważacie, że prezenty z drugiej ręki są nieakceptowalne, czy może chętnie je dostajecie lub dajecie, jeśli są przemyślane? A może macie własne historie na ten temat, którymi chcielibyście się podzielić? Czekamy na nie - piszcie na adres edziecko@agora.pl. Najciekawsze wypowiedzi nagrodzimy książkami i opublikujemy je za zgodą autorów.