"Odpoczynek? Polecam wazektomię lub celibat". 9 rodzin opowiada o weekendach, gdy ma się dzieci

Weekendowe spanie do późna - zapomnij o tym, kiedy w domu pojawią się dzieci. Dziewięć rodzin szczerze opowiada o tym, jak wyglądają soboty i niedziele w ich domach. Bo ile rodzin, tyle scenariuszy.
Weekend z małym dzieckiem Weekend z małym dzieckiem fot: archiwum prywatne

"Odpoczynek? Polecam wazektomię lub celibat". 9 rodzin opowiada o weekendach, gdy ma się dzieci

Weekendowe spanie do późna - zapomnij o tym, kiedy w domu pojawią się dzieci. Dziewięć rodzin szczerze opowiada o tym, jak wyglądają soboty i niedziele w ich domach. Bo ile rodzin, tyle scenariuszy.

Zmęczenie schodzi na drugi plan

Paulina, mama Lwa:

- Nasze dziecko ma 14 miesięcy. Weekend wygląda tak: najpierw ustalamy, kto wysypia się w sobotę, a kto w niedzielę. Sobota i niedziela nie jest czasem na odpoczynek, raczej na wynagrodzenie dziecku całego tygodnia rozłąki i widywania się po kilka godzin.

Mamy dni dla siebie, oczywiście w asyście - wszystko robimy razem. Wychodzimy razem na spacer, a jak mały zaśnie, to spacerujemy i rozmawiamy o tym, o czym nie było czasu porozmawiać w tygodniu, zdominowanym przez rozmowy obliczone na efekt: co trzeba zrobić, kto, o której wraca, na którą mamy umówione szczepienia i kto może wyjść wcześniej w ten dzień, kiedy niania ma coś do załatwienia.

Nasze weekendy bardzo różnią się od tych ''przed-dziecięcych'': nie ma wysypiania się do późna, śniadania na mieście czy pizzy zamawianej na obiad. Dlatego obiad na weekend staram się jakoś przygotować w piątek, żeby nie tracić czasu, tylko mieć coś do odgrzania. Czasami jedziemy do dziadków na obiad, czasami musimy załatwić coś na tak zwanym mieście, czasami - i wtedy jest najfajniej! - spędzamy cały dzień na spacerach, wygłupach, bieganiu i czytaniu po sto razy tych samych książeczek oraz pokazywaniu, gdzie jest oko i gdzie jest ucho. Tak, bywa męcząco, ale o ile łatwiej niż w pojedynkę! Myślę, że wie to każda mama zajmująca się dziećmi na co dzień.

Weekend z dziećmifot: archiwum prywatne

Krzysztof, mąż Pauliny i tata Lwa:

- Przy małym dziecku nie da się traktować weekendu jako czasu na odpoczynek. Moje zmęczenie schodzi na drugi plan, najważniejsze jest wykrzesanie z siebie energii dla dziecka. Weekend to taki czas, który można wreszcie spędzić z najukochańszymi osobami na świecie, razem, jak najpełniej. Można skakać po kałużach, zbierać kasztanki i patrzeć w oczy dziecka, któremu sprawia to radość. Tym, którzy szukają w weekendzie odpoczynku, polecam wazektomię lub celibat!

Weekend z  małymi dziećmi Weekend z małymi dziećmi fot: archiwum prywatne

Nadejdzie moment, w którym znowu będziemy panami naszego czasu

Katarzyna, mama 7-letniego Ignacego i 2-letniej Urszuli:

- Czy weekendy z epoki p.n.d (przed narodzeniem dzieci) były inne? O tak, zdecydowanie! To był mój czas, czas nasz jako pary, a teraz jest to czas dzieci.

W weekendy wysypialiśmy się - śpiąc bez pobudek do 9-10.00. Teraz mamy nawet trzy pobudki w nocy i koniec spania wyznacza 6 rano, a jak córka jest dla nas łaskawsza, to 6:30. Po obudzeniu nie można jej zostawić samej, bo jak na rasową dwulatkę przystało wszystkie jej pomysły są szalone i niebezpieczne dla życia i zdrowia. Dobrze, że starszy syn jest w weekendy samoobsługowy. Kiedyś jedliśmy śniadania - był czas na kawę, lekturę gazet. Teraz jest walka z dogodzeniem dzieciom. Omlecik? Jajeczniczka? Kanapeczki? Marudzą, kapryszą, trzeba w nie wciskać jedzenie. Biją się o bajki. Kawa? W biegu między spełnianiem jednej a drugiej zachcianki.

Kiedyś można było umówić się na obiad ze znajomymi, teraz spotykamy się tylko z dzieciatymi - rodziny bez dzieci nasze potomstwo bojkotuje, nudząc się na spotkaniach. Spacery - tylko tam, gdzie jest plac zabaw, gofry albo lody. Chodzenie dla chodzenia odpada. Wyprawy samochodowe także musimy ograniczać - maksymalny czas spędzony w aucie to 20 minut - po jego upłynięciu córka dostaje ataku wściekłości i zaczyna się oswobadzać z pasów.

Kiedyś chodziliśmy do kina i teatru. Teraz tylko, jeśli załatwimy sobie opiekę do dzieci. Wieczorami wychodziliśmy spotkać się z innymi parami. Teraz mamy sztywne godziny powrotów - o 20:30 dzieci są kąpane i chodzą spać. Jak ktoś do nas przychodzi, to modlimy się, żeby się tylko nie zasiedział - bo wiadomo - nasz sen trwa z przerwami do szóstej rano.

Wiemy, że nadejdzie moment, w którym znowu będziemy panami naszego czasu - przypominamy sobie, jak to było, podczas weekendów bez dzieci - jak uda nam się je rozdysponować u dziadków.

Weekendy to wspólne gotowanie Weekendy to wspólne gotowanie fot: archiwum prywatne

Korzystamy z pomocy babć

Weronika, mama 5-letniej Hanny i 2,5-letniego Stanisława:

- Jak wyglądały weekendy bez dzieci? Nie pamiętam. Teraz dzieje się naprawdę dużo.

Weekend to czas na załatwianie wszystkich spraw, których nie zdążyliśmy zrobić w ciągu tygodnia, to też czas większych porządków, zakupów. Te dwie rzeczy lepiej robić bez dzieci (można to załatwić naprawdę szybko i ma się czas na ciekawsze czynności). Najczęściej jedno z nas bierze się wtedy za sprzątanie lub zakupy, a drugie organizuje czas dzieciom.

Staramy się jak najszybciej uporać z obowiązkami, aby jak najwięcej czasu spędzać, po prostu będąc razem: czytając, grając w planszówki, spędzając czas na placu zabaw, rowerowych wyprawach czy wycieczkach za miasto. Pieczemy razem ciasta, eksperymentujemy w kuchni.

W weekendy nadrabiamy zaległości towarzyskie, wtedy najłatwiej jest się spotkać z "dzieciatymi" znajomymi. Czas tylko dla nas? Korzystamy z pomocy dziadków, wtedy mamy okazję na wyjścia tylko we dwójkę. Ale w codziennym pędzie, jak już mamy wolne, wolimy spędzać czas we czwórkę, z mężem jeszcze się wyszalejemy na starość.

Weekendy z dziećmi Weekendy z dziećmi fot: archiwum prywatne

To mogła być leniwa sobota...

Joanna, mama 5-letniej Jaśminy i 3-letniego Wiktora:

- Dla mnie idealny scenariusz to taki, kiedy nigdzie nie musimy się spieszyć, ubierać i meldować na czas. Lubię dłużej posiedzieć w piżamie, dzieci raz na czas mogą zjeść późniejsze śniadanie, nic im się nie stanie, kiedy nie umyją zaraz po wstaniu zębów, obejrzą bajkę w TV.

Ta sielanka kończy się jednak w momencie włączenia komputera i otworzeniem Facebooka. Moja ścianka aż roi się od informacji i zdjęć od rodziców małych dzieci. Czytam, gdzie są, co robią i jak jest super. Wszyscy są pięknie ubrani i mają uśmiechnięte, wypoczęte twarze. Jak oni to robią? Farma, opera, koncert smyczkowy, teatr lalkowy, karmienie kaczek w parku, rodzinne rolki, joga z dziećmi albo stół artystycznie zastawiony zdrowym śniadaniem z produktów z ekologicznego targu. Po takiej dawce ''newsów'' po prostu czuję, że nie ma czasu do stracenia.

Wyłączam telewizor, ubieramy dzieci, jemy szybkie śniadanie i szukamy w sieci atrakcji dla rodzin z małymi dziećmi. I tak każdy weekend. Zawsze organizowany jest pod dzieci, dla dzieci i z dziećmi. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio spędzałam weekend sam na sam z mężem. Chyba dwa lata temu w moje urodziny. Myślę jednak, że wszystko w życiu ma swój sens. Były weekendy, kiedy się człowiek leniwie regenerował po piątku pod kocykiem, teraz jest inaczej. Dla mnie lepiej i ciekawiej.

Weekendy z dziećmi Weekendy z dziećmi fot: archiwum prywatne

Kłócimy się, kto ma zostać z dziećmi, a kto ma wychodne

Agnieszka, mama 5-letniej Jagody, 3-letniej Eweliny i rocznej Anastazji:

- Obydwoje z mężem pracujemy, czasami do późnych godzin. Mamy swoją firmę i nie ma pracy ''od do''. W tygodniu dziećmi zajmują się babcie i niania. Ale wieczorem to do nas należą obowiązki kąpania i usypiania. Mamy trzy córki, najstarsza ma 5 lat, najmłodsza 11 miesięcy. Po całym tygodniu w pracy każdy chciałby mieć kilka godzin dla siebie na załatwienie różnych zaległych spraw, nawet nie na przyjemności. Czasami trudno nam się dogadać, kto ma wychodne i na ile godzin. Wokół naszych dzieci wciąż jest sporo roboty.

Jak wygląda ubieranie, mycie i karmienie trójki maluchów wie tylko ten, kto ma podobny ''sajgon'' u siebie w domu. Staramy się soboty zaplanować tak, aby każdy miał czas dla siebie. Najpierw na kilka godzin wychodzę ja, potem się wymieniamy i wychodzi mąż. Niedzielę spędzamy razem. Idziemy z dziećmi na obiad do restauracji, na spacer, ogarniamy dom przed poniedziałkiem, ja nastawiam dla dzieci zupę, szykuję ubrania do przedszkola dla starszych córek. Nie ukrywam, że jest to męczący dzień.

Weekendy z dziećmi Weekendy z dziećmi fot: archiwum prywatne

Nie mogę się doczekać, kiedy dzieci podrosną i wyjdziemy z pieluch

Artur, tata niespełna 3-letniego Karola i 6-miesięcznego Igora:

- Żona uważa, że weekendy powinniśmy spędzać rodzinnie, już bez pomocy babci. Widzę, że bardzo jej na tym zależy, aby to były takie dni, kiedy jesteśmy cały czas z dziećmi. Nie ukrywam, że nie do końca mi to pasuje. W tygodniu pracuję zawodowo, dłużej niż do 18.00, często wyjeżdżam na kilkudniowe delegacje, w weekend chciałbym mieć czas na swoje pasje.

Męczy mnie to, że od rana do nocy mamy dzieci na głowie, a za każdym razem, kiedy chcę się wyrwać gdzieś sam, żona robi miny. Jak już wyszarpię kilka godzin dla siebie, to i tak się nie cieszę, bo jak wracam do domu, żona ma klasycznego focha. Trochę ją rozumiem, bo ona jednak cały tydzień zajmuje się chłopcami, pewnie też chciałaby gdzieś się wyrwać.

Proponuję jej, że opłacę niańkę na weekendy, ale ona nie chce. Problem w tym, że ja nie zostaję sam w domu z chłopcami, bo nie potrafię się nimi odpowiednio zająć. To karmienie papkami, przewijanie, guganie - nie czuję tych klimatów i mam odwagę o tym powiedzieć. Czekam na moment, kiedy chłopcy podrosną i będą z nimi mógł wyjść na rower, na tor, na rolki. Teraz jest dla mnie trudny czas, weekendy mnie męczą, raczej nie odpoczywam.

Czy tort i goście to za mało? Czy tort i goście to za mało? fot. Shutterstock

Jeździmy od jednych urodzin w klubiku na drugie, właściwie w każdy weekend

Piotr, tata 8-letniego Franka i 5-letniego Staszka:

- Jesteśmy rodzicami dwóch chłopców w wieku przedszkolnym i szkolnym. Teraz jest taki zwyczaj -  przynajmniej w Warszawie - że urodziny organizuje się dziecku w klubiku. Biorąc pod uwagę, że w grupie przedszkolnej/klasie chłopców jest ponad 20 dzieci, to tych urodzinek w klubikach trochę się nazbiera w roku. Urodziny są zazwyczaj w sobotę, ale zdarzają się i w niedzielę, wszystko zależy od tego, jak rodzicom uda się zarezerwować salę. Ja jadę z jednym na urodziny, żona zostaje w domu z drugim. I tak na przemian.

Czas dla siebie? Mamy taką tradycję, że w sobotę wieczorem, kiedy dzieci pójdą spać, otwieramy z żoną butelkę czerwonego wina, włączamy koncert z ulubioną muzyką i mamy swój romantyczny wieczór. Chłopcy są już na tyle duzi, że zrozumieją, że nie wstajemy w niedzielę z samego rana. Potrafią już zając się sobą.

Weekend z dziećmi Weekend z dziećmi fot: archiwum prywatne

Jakie weekendy? Sprzątanie, gotowanie, nadrabianie zaległości

Karolina, mama 11-letniej Kariny i 7-letniej Amelii

- Mam dwie córki w wieku szkolnym i męża, który pracuje w innym mieście. Przejeżdża do nas w piątki wieczorem na weekendy. Wraz z nim przyjeżdża cała walizka koszul do wyprania i odprasowania. Dzieci są tak stęsknione, że na jego widok dosłownie tracą głowę. Każda z córek chce spędzać czas z tatą. I zrobiło się tak, że mąż jest od przyjemności, a ja od obowiązków.

Wypycham ich w weekend na jakiś koncert, zajęcia dla dzieci, aby mieć spokój i wolny dom. Sprzątam, piorę, nastawiam obiad, dzwonię po fachowców, bo mamy duży, dość stary dom, który stale wymaga, aby coś w nim naprawić, a mąż nigdy nie ma czasu, bo go też nigdy nie ma w domu. Wieczorem muszę też zajrzeć do książek dziewczyn, bo w tygodniu nie ma czasu, aby tak się dokładnie przyjrzeć, co się u nich w szkole dzieje. Szczerze? Nie znoszę weekendów. W poniedziałek idę do pracy odpocząć. Naprawdę.

Weekend z dziećmi Weekend z dziećmi fot: archiwum prywatne

Mamy kaca, że spędzamy za mało czasu z dzieckiem

Iwona, mama 3-letniego Franka:

- Obydwoje z mężem jesteśmy stomatologami. Nie mamy swoich gabinetów, pracujemy w kilku miejscach po kilkanaście godzin w tygodniu. Jak wyjdziemy z domu rano, tak ściągamy na wieczór. Zmęczeni, bo też i najeździć się trzeba. Ja raz w tygodniu podróżuję do pracy do innego miasta. Syn chodzi do przedszkola, w tygodniu zajmuje się nim babcia, która na weekendy wraca do siebie do domu, jest z innego miasta. Kiedy nadchodzi weekend, obydwoje mamy takiego kaca moralnego, że spędzamy za mało czasu z dzieckiem, że za wszelką cenę chcemy to nadrobić. Nie ma mowy o zaspokajaniu swoich potrzeb. Jesteśmy cali dla synka. Czas z nim jest dla nas najważniejszy. Nie chcemy, aby syn z dzieciństwa zapamiętał tylko tyle, że rodzice cały czas leczyli czyjeś zęby.

Więcej o:
Copyright © Agora SA