Narodziny macierzyństwa

Jak stajemy się matkami, wyjaśnia Bogusław Pawłowski, antropolog z Uniwersytetu Wrocławskiego

Czy kobiety mają instynkt macierzyński?

Ludzki noworodek jest bardzo bezradny - nie może się przyczepić do futra matki jak na przykład szympansiątko. W drodze ewolucji ukształtowały się więc pewne mechanizmy, które skłaniają matkę do zajęcia się dzieckiem.

Jakie to mechanizmy?

Przede wszystkim hormonalne. Przez cały okres porodu i jeszcze w kilka godzin po nim w organizmie kobiety utrzymuje się wysoki poziom oksytocyny. Hormon ten nie tylko wywołuje skurcze macicy, ale także wpływa na mózg - działa jak napój miłosny. Gdy matka, będąc pod jego działaniem, przytuli do siebie dziecko, to tworzy się między nimi niezwykle silna więź.

To dlatego dobrze jest położyć je matce na brzuchu!

To istotnie pomaga narodzić się macierzyństwu. Ale jest wiele kobiet, które ze względów medycznych nie mogą mieć wczesnego kontaktu z dzieckiem, a potem stają się troskliwymi matkami. Tyle tylko, że ten proces może trwać trochę dłużej, może być dla matki trudniejszy. Z czego zresztą nie musi sobie nawet zdawać sprawy, bo nie wie, jak mogłoby być, gdyby jej z dzieckiem po porodzie nie rozdzielono.

Czy karmienie piersią wzmaga instynkt?

Tak, znów za sprawą oksytocyny. Umożliwia ona skurcze komórek, z których wyciskane jest mleko. Zatem jeżeli kobieta karmi, to przedłuża i pogłębia tę oksytocynową więź. Zwłaszcza gdy idzie przy tym za głosem dziecka, w którego interesie jest ssać jak najwięcej. Z reguły dziecko, ssąc jedną pierś, bawi się drugą, drażni brodawkę. Kobiety często przyznają, że sprawia im to przyjemność, a nawet, że jest podniecające. W ich organizmie wzrasta poziom oksytocyny i prolaktyny, co prowadzi do zahamowania owulacji. Można powiedzieć, że dziecko ssie także po to, by nie mieć konkurenta.

Wydzielanie oksytocyny wzrasta także pod wpływem zimna. W kulturze chińskiej, jeśli matka ma problemy z laktacją, to używa się lodu, zimnej wody, zimnych pryszniców.

A u nas schłodzonych liści kapusty.

Nie wiedziałem. Tak czy inaczej, chodzi o zimno. Poziom oksytocyny podnosi się także pod wpływem drażnienia pochwy, a zwłaszcza szyjki macicy, jak przy stosunku. Właśnie dlatego akt płciowy, orgazm, powoduje wzmocnienie więzi między partnerami. Zresztą kiedy płód przeciska się przez kanał rodny, to pobudza te same receptory, co wzmaga produkcję oksytocyny, a więc znowu pracuje na rzecz więzi.

Mimo bólu i cierpienia?

Badania nie pozostawiają co do tego żadnych wątpliwości. Dziś wiemy, że poza przypadkami, w których cesarskie cięcie jest konieczne ze względów medycznych, lepiej, by poród odbywał się siłami natury. Tam, gdzie chodzi o uczucia, trzeba pobudzić pewne struktury w mózgu - podwzgórze, układ limbiczny. Nie wystarczy, że w książce jest napisane: to jest twoje dziecko, masz je kochać.

Co jeszcze oprócz hormonów wymyśliła natura dla wspomożenia instynktu?

Dzieci mają pewne specyficzne cechy, które wyzwalają w nas bardzo miłe uczucia. Proporcje ciała - duża główka, duże oczy, daleko do tyłu odsunięte uszy, mała bródka, pucołowate policzki itd. Potem, gdy dziecko jest trochę większe, dochodzi charakterystyczny, nieporadny sposób poruszania się, krótkie rączki. To są bodźce spustowe, włączniki instynktu.

U innych ssaków występują podobne cechy budowy młodych, a czasem także charakterystyczne umaszczenie.

Jak paski u warchlaka?

Albo biała plamka na tyłeczku szympansiątka. To jest sygnał, który sprawia, że młode są traktowane delikatnie i nawet samce nie robią im krzywdy, dają sobie dosłownie wchodzić na głowę. A jak już malcy stracą te swoje dziecięce cechy, to muszą się liczyć z poważnymi konsekwencjami takiego zachowania.

Cechy dziecięce wyzwalają pewne reakcje u kobiet, nawet jeśli jeszcze nie zostały matkami. Kiedy pokaże się kobiecie zdjęcie małego dziecka, rozszerzają się jej źrenice, co dowodzi, że ten obrazek wywołał pozytywną reakcję. Nie bez powodu zresztą dziewczynki bawią się lalkami. Widać więc, że mamy tu do czynienia z instynktem. Przecież nikt tego nie uczy.

Feministki powiedziałyby, że to wpływ kultury, że dziewczynek oczekuje.

Feministki nie mają racji. Nawet u koczkodanów samice wybierają do zabawy laleczki, a samce samochodziki. Bardzo wymowne są też eksperymenty czynione przez samą naturę. W Republice Dominikany i w Papui-Nowej Gwinei częsty jest deficyt genetyczny, który prowadzi do zakłóceń w przemianach testosteronu w życiu płodowym. W rezultacie rodzą się chłopcy, którzy wyglądają jak dziewczynki i jak dziewczynki są wychowywani. Przygotowuje się ich do roli matki. I nagle w okresie dojrzewania ich narządy płciowe przybierają wygląd męski, a oni sami zaczynają zachowywać się jak chłopcy. W ciągu zaledwie kilku miesięcy męskie hormony spłukują całe 12 lat wpływów kultury! W tych sprawach kultura może tylko pewne rzeczy doszlifować, uwydatnić, ale decydujący głos ma jednak natura.

Czy mężczyźni też są wrażliwi na cechy dziecięce?

Tu właśnie widać różnicę płci - kobietom na widok małego dziecka rozszerzają się źrenice. U młodych mężczyzn odwrotnie - źrenice się zwężają, co oznacza, że widok małych dzieci nie jest im bardzo sympatyczny. Sympatyczna byłaby naga kobieta - wtedy źrenice się powiększają. Ale kiedy już zostaną ojcami, im także na widok dziecka powiększają się źrenice.

Kobiety są także bardzo wrażliwe na zapach dziecka, dla niektórych jest on wręcz afrodyzjakiem. Matka już w ciągu kilku godzin uczy się po zapachu rozpoznawać swoje dziecko.

Czy wszystkie kobiety są równie macierzyńskie?

Oczywiście nie. Stwierdzono na przykład, że kobiety, które mają zbyt wysoki poziom męskich hormonów - androgenów - spowodowany wrodzonym przerostem nadnerczy, są mniej macierzyńskie niż ich zdrowe siostry.

Co jeszcze może zaburzyć instynkt?

Niekorzystne warunki porodu. W obcym otoczeniu poród trwa dłużej, bo kobieta jest przestraszona, a wtedy wydzielają się hormony stresu, które hamują akcję porodową. To ma biologiczny sens. Na przykład u antylop czy żyraf - kiedy w pobliżu czaił się drapieżnik, trzeba się było wstrzymać z porodem, bo młode natychmiast padłoby jego ofiarą, trzeba było najpierw uciec. I u ludzi ten mechanizm do pewnego stopnia przetrwał.

Dlatego kobiety powinny rodzić w przyjaznym otoczeniu?

Tak, bo nie jest obojętne, czy poród trwa trzy, czy dwadzieścia godzin. Im bardziej matka jest wymęczona i tym trudniej o wczesny kontakt z dzieckiem.

Czy matka do niego dąży?

Matka od początku szuka z dzieckiem kontaktu wzrokowego. Jeszcze do niedawna oddziały położnicze odkażano azotanem srebra. Jak się okazało, związek ten sprawiał, że noworodki miały przez jakiś czas zamknięte oczy. I to znów utrudniało zadzierzgnięcie więzi, bo dziecko nie odwzajemniało spojrzenia.

Noworodek wydaje też różne dźwięki, z dłuższymi i krótszymi przerwami. I matka rozpoznaje, o co mu chodzi - bezwiednie, nie musi się tego uczyć. Ale nie wszystko przychodzi samo. Małpy, które zaraz po urodzeniu trafiły do niewoli i nie miały kontaktu z matkami, nie wiedzą, jak opiekować się młodymi. Dziewczynki wychowywane bez matki też mają z tym trudności.

Z powodu braku odpowiednich wzorców?

Nie tylko. Otóż wiadomo, że dziewczynka, która we wczesnym dzieciństwie nie zaznała matczynej czułości, kiedy dorośnie, jest mniej odporna na stres, a przez to mniej macierzyńska. Podejrzewa się, że wskutek niewłaściwego traktowania jej układ neurohormonalny został od samego dzieciństwa nieco inaczej nastrojony. W rezultacie w całej hormonalnej orkiestrze najgłośniej grają hormony stresu, prowadząc do pewnego skrzywienia w reagowaniu na wiele sytuacji. Taka kobieta będzie się bała kochać, będzie nadpobudliwa, stale zalękniona. I nie będzie właściwie odpowiadała na sygnały pochodzące od dziecka.

A wracając do wzorców? Czy są potrzebne?

U małp i innych naczelnych wzorce są niezbędne. W zoo zdarza się, że samica rodzi, a potem nie odgryza nawet pępowiny, tylko biega, wlokąc za sobą młode.

W naturze, jak samica urodzi, to inne młode samice aż się rwą, żeby noworodka dotknąć, zobaczyć, potrzymać. To samo jest u człowieka. Dziewczyny się interesują. I w ten sposób się uczą. To jest forma edukacji.

O taką edukację łatwiej było w wielopokoleniowych rodzinach.

Kiedy kobieta rodzi z dala od krewnych, w obcym mieście, to przeżywa czasami trudne chwile, a wśród swoich ma oparcie w matce, w starszej siostrze. Może odpocząć, wyspać się, ma do nich zaufanie. I od nich uczy się postępowania z dzieckiem. Bo jednak instynkt wszystkiego nie załatwi. I, jak widzieliśmy, żeby zadziałał bez przeszkód, kobieta musi mieć fundamentalne poczucie bezpieczeństwa, o co w obcym środowisku bez porównania trudniej.

Czy nie tu tkwi przyczyna depresji poporodowej?

Po części tak, bo stres hamuje uczucia macierzyńskie. Ale w grę może też wchodzić podwyższony poziom hormonów stresu w czasie samego porodu, jeśli jest on prowadzony "nie po ludzku" albo jeśli u kobiety wykształcił się w dzieciństwie niekorzystny wzorzec neurohormonalnego reagowania na sytuacje trudne.

Możliwe jest także wyjaśnienie genetyczne. Jak pamiętamy, każdy gen ma dwa warianty, jeden od matki, drugi od ojca. U myszy stwierdzono, że jeśli chodzi o instynkt macierzyński, to do głosu dochodzi zawsze ten, który pochodzi od ojca...

...można powiedzieć, że matką stajemy się po ojcu!

Tak jest u myszy. Ale ponieważ u ludzi mamy model ssaczy, więc to całkiem prawdopodobne. I wtedy jest do pomyślenia, że jeśli ten mechanizm zawiedzie, jeżeli z jakichś powodów ten gen ojcowski nie dojdzie do głosu, to kobieta nie będzie umiała zaakceptować dziecka.

Czy skłonności macierzyńskie zależą od wieku?

U bardzo młodych kobiet macierzyństwo jest silnie uwarunkowane przez mechanizmy instynktowne, hormonalne. Taka kobieta nie chce mieć dzieci, ale jak już urodzi, to nagle włącza się instynkt, który może przestawić całą hierarchię wartości do góry nogami. Choć z drugiej strony młoda kobieta ma tu wiele do stracenia. Jeżeli urodzi, nie mając partnera ani środków do życia, to będzie musiała bardzo dużo zainwestować, żeby zdrowo wychować dziecko, trudniej jej też będzie znaleźć męża i mieć z nim następne. Dlatego młodociana matka, która nie ma warunków na wychowanie dziecka, prędzej odda dziecko do adopcji niż kobieta pod czterdziestkę. Tej drugiej tyka biologiczny zegar i jeśli dotąd nie miała dzieci, to wie, że to jej ostatnia szansa. I wtedy nieważne są warunki. Ona ma bardzo silny instynkt.

To są wszystko mechanizmy ukształtowane ewolucyjnie?

Tak, ale działa także przekaz kulturowy. Kobieta, która ma 25 lat i jeszcze nie wyszła za mąż, słyszy, że już najwyższy czas, a potem, że pora urodzić. W społecznościach tradycyjnych, gdzie obok siebie żyje kilka pokoleń i wielu bliższych i dalszych krewnych, płodność jest wyższa, bo kobieta odczuwa większą presję środowiska - matka, teściowa naciskają, żeby nie poprzestała na jednym dziecku. I ta presja, przykład starszych sióstr i kuzynek, sprawia, że ona rzeczywiście jest skłonna mieć więcej dzieci.

U ludzi wpływy społeczne są potężne, ale dobrze by było, żeby działał również ten bardziej podstawowy mechanizm biologiczny, który gwarantuje silną więź z dzieckiem i piękne macierzyństwo.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.