Adoptowanie dzieci. Jak to przebiega?

Miłość do dziecka nie zawsze przychodzi od razu. Zwykle trzeba trochę czasu, by je pokochać. Potrzebują go zwłaszcza ci rodzice, którzy decydują się na adopcję, mówi psychoterapeutka Barbara Smolińska.

Życie pary, która nie może mieć dzieci, naznaczone jest cierpieniem. Narasta ono przez kolejne lata daremnych oczekiwań, leczenia, nieudanych prób. Można powiedzieć, że małżeństwo decydujące się na adopcję trwa od dłuższego czasu w kryzysie - tym głębszym, im dłużej starali się o własne dziecko. Często jedna strona skrywa żal do niepłodnego współmałżonka. Ten z kolei cierpi w milczeniu i czuje się winny.

Decyzja

Adopcja kładzie kres dotychczasowym staraniom i marzeniom, ma być początkiem nowego wspaniałego życia. Warto jednak pamiętać, że przyjęte do domu dziecko nie może być środkiem uśmierzającym ból. Trzeba dać sobie czas na zaleczenie cierpienia, na opłakanie własnej niepłodności. Przypomina to okres żałoby, przez który trzeba przejść, by życie mogło toczyć się dalej.

Zarówno mąż, jak i żona muszą być w pełni przekonani, że pragną adopcji. Jeśli jedna strona nie do końca się na to zgadza, waha się lub jest obojętna, może nie unieść roli ojca czy matki (czasem kończy się to nawet porzuceniem rodziny).

Przygotowania

Przyjęcie dziecka wymaga od przyszłych rodziców przygotowań. Ludzie decydujący się na adopcję często nie mają żadnych doświadczeń w kontaktach z dziećmi. Stronią od towarzyskich spotkań, w których uczestniczą maluchy, nie zaglądają do wózków, unikają rozmów o dzieciach. Potęgowałoby to jedynie ich cierpienie.

Teraz jednak powinni rozejrzeć się uważnie po świecie, by zobaczyć, że istnieją w nim dzieci. Duże i małe, uśmiechnięte i zapłakane, rozgadane i milczące. Te dzieci mają swoje radości i kłopoty, potrzebują czułej opieki, ale także wolności.

Małe dzieci są na świecie

Takie obserwacje można czynić przy okazji rodzinnych spotkań, w najbliższej piaskownicy, podczas niedzielnego spaceru. Pomogą one pozbyć się skrępowania w kontakcie z dziećmi, pozwolą traktować nowego domownika normalnie, a nie jak przybysza z innej planety. Rodzice, którzy czują się swobodnie i nie trzymają się kurczowo gotowych recept w postępowaniu z dzieckiem, nie będą się nieustannie obwiniać, że coś znowu jest nie tak, jak powinno.

Warto sięgnąć do książek o rozwoju dziecka. Jeśli adoptowany malec ma mieć kilka lat, dobrze byłoby wiedzieć, jak się zmieniał i czego się spodziewać w najbliższym czasie. Można też zawczasu porozmawiać z psychologiem - rodzice, którzy rozumieją mechanizmy zachowania dziecka, łatwiej poradzą sobie w trudnych chwilach.

Pułapka wielkich oczekiwań

Gdy mąż i żona decydują się na adopcję, ich myśli krążą wokół maleństwa, a wyobraźnia podsuwa im sielankowe obrazki. Marzą: "Będziemy kochać dziecko, a ono będzie kochać nas. Zrobimy wszystko, by było szczęśliwe".

Tymczasem nie zawsze udaje się to nawet rodzicom naturalnym, którzy od początku związani są ze swym maleństwem. Rodzice adopcyjni mają znacznie trudniejsze zadanie - przyjąć do domu i serca obcą osobę, nieraz już kilkuletnią, o ukształtowanej osobowości i nawykach. Nie powinni więc nastawiać się na to, że z miejsca ogarnie ich fala miłości. Mogą się raczej czuć skrępowani obecnością kogoś obcego.

Miłość nie oczekuje wdzięczności

W pragnieniu uszczęśliwienia dziecka pozornie nie kryje się nic złego. Stworzyć dom małej, niechcianej przez nikogo istocie i obdarować ją uczuciem, to dać jej szczęście, o jakim nie mogła nawet marzyć, bo nigdy wcześniej go nie zaznała.

Tkwi w tym jednak pułapka - jeśli rodzice za bardzo koncentrują się na uszczęśliwianiu dziecka (planują, co mu ofiarują, gdzie je zabiorą, co mu pokażą itp.), prędzej czy później będą oczekiwać wdzięczności. To samo grozi zresztą rodzicom naturalnym. Warto zawczasu uświadomić sobie, że prawdziwa rodzicielska miłość nie oczekuje wdzięczności.

Wielka niewiadoma

Każdy ojciec i każda matka mają jakieś wyobrażenia na temat przyszłego dziecka. Że będzie miłe, grzeczne, pogodne, że np. nauczy się grać na pianinie albo zostanie adwokatem, gdy dorośnie. Kiedy powiedzą sobie z uśmiechem: to tylko moja wizja, przede mną wielka niewiadoma - łatwiej przyjmą malucha takim, jaki jest. Powinni jednak adoptować takie dziecko, jakiego pragną - jeśli marzą o niemowlęciu, niech to będzie niemowlę, a nie kilkulatek.

Możliwe trudności

Przyszli ojcowie powinni nastawić się na pewne trudności w pierwszych kontaktach z dzieckiem. Jeśli ma ono za sobą pobyt w instytucji, w której miało do czynienia wyłącznie z kobietami, będzie przez pewien czas nieufne wobec mężczyzn.

I jeszcze jedno. Warto uświadomić sobie, że tak naprawdę nie wszystko zależy od ojca i matki. Maluch wyposażony jest przecież w bagaż genów i ma za sobą trudne doświadczenia pierwszych chwil, miesięcy czy lat życia. Tego nie sposób zupełnie przekreślić nawet wtedy, gdy ofiaruje się dziecku całą swoją miłość i uwagę.

Rzeczywistość

Pojawienie się dziecka w domu to prawdziwa rewolucja. Nie należy się nastawiać na same cudowne chwile, bo z początku nie będzie łatwo, a wszystkie ustalone od dawna zwyczaje zostaną poważnie naruszone. Opieka nad maleństwem to często nieprzespane noce i wielkie zmęczenie. Im rodzice starsi, tym może im być trudniej.

Trzeba być przygotowanym na własną złość, zniechęcenie i chwile zwątpienia. Naturalni rodzice też są czasem źli na dziecko, przeżywają załamania i frustracje. Przybrani nie powinni się więc o to winić. Kiedy jednak te emocje biorą górę, warto poszukać pomocy mądrej, zaufanej osoby albo psychologa z poradni rodzinnej. Dobrze jest również nawiązać kontakt z innymi rodzinami w podobnej sytuacji, by móc dzielić się swymi doświadczeniami i wzajemnie wspierać.

Maluch, który ma za sobą pobyt w domu dziecka, będzie sprawiać rozmaite kłopoty - od moczenia się w łóżku po ciągłe odtrącanie miłości rodziców. Na pewno nie od razu odpowie na serdeczne gesty dorosłych. Często trzeba traktować go jak małe wystraszone stworzonko. Łagodnie, spokojnie, delikatnie. Miłość i dobroć najlepiej dozować cierpliwie, w maleńkich dawkach. Na wszystko przyjdzie czas.

Więcej o:
Copyright © Agora SA