Ułatwić życie pracującej mamie

Gdy pojawia się dziecko, ogromną radość mamy przyćmiewa mały cień niepokoju. Zrezygnować z pracy? Wracać? A co z maleństwem? Jest już w Polsce wiele inicjatyw, które wspierają kobiety w takiej sytuacji. Niektóre z nich są na razie w fazie projektów, ale z całą pewnością warto je realizować.

Telepraca

To projekt, który prowadzony jest w Toruniu, w ramach Kujawsko-Pomorskiej Fundacji Gospodarczej Pro Europa. Skierowany jest on do tej grupy kobiet, które po skończonym urlopie macierzyńskim zamiast pójść na urlop wychowawczy, chcą wrócić do pracy, ale też nadal opiekować się swoim dzieckiem. Telepraca to praca na odległość, możliwa dzięki komputerom i internetowi. Jest to nowa forma zatrudnienia, pozwalająca pracodawcom zmniejszyć w swoich firmach liczbę urlopów wychowawczych oraz koszty funkcjonowania firmy.

Tu rozwinęłam się zawodowo - Lidia Dobrolubow, doradca zawodowy, mama 8-miesięcznego chłopca

W systemie telepracy pracuję od kwietnia 2007 r., od czasu kiedy skończył mi się urlop macierzyński. Zgłosiłam się do tego programu, ponieważ uznałam, że może to być świetny sposób, by nadal opiekować się dzieckiem. Musiałam uzyskać zgodę mojego pracodawcy - Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Toruniu - gdyż telepraca wymagała zmiany zakresu moich obowiązków. Dotychczas spotykałam się z interesantami, a teraz miałam się zająć zbieraniem informacji o możliwościach doskonalenia i rozwoju zawodowego potrzebnych do opracowania katalogów edukacyjnych. Taką pracę można wykonywać w domu, korzystając z internetu. Zanim zostałam zatrudniona na nowych warunkach, musiałam przejść szkolenie. Przez dwa miesiące, trzy razy w tygodniu, po cztery godziny. Dla mnie, matki karmiącej, było to wielkim wyzwaniem. Musiałam jakoś zorganizować opiekę nad synkiem. Na szczęście mąż jest nauczycielem akademickim i pracuje w różnych godzinach. Przy telepracy codziennie rano kontaktuję się z firmą, z kierownikiem widuję się raz w tygodniu w zakładzie pracy - wtedy rozliczam się z wykonanych zadań i planuję nowe. Udało mi się również trzykrotnie wziąć udział w szkoleniach zawodowych. Ostatnio do Pieczysk pojechałam z dzieckiem i mężem, którym opiekował się synkiem. Nadal rozwijam się zawodowo - dziecko nie przeszkodziło mi w karierze. Niedawno nawet otrzymałam premię. Jednak przy takim maleństwie, nawet w systemie telepracy, niełatwo pracować na cały etat. Praca zajmuje każdą moją wolną chwilę, nie mam czasu na relaks, na czytanie. Czasem siedzę do nocy, czasem wstaję skoro świt, żeby wykonać powierzone mi zadania. Jednak cieszę się, że mogę widzieć, jak moje dziecko się rozwija. Siedzi, gaworzy, uśmiecha się. To jest największa nagroda. W grudniu kończę udział w projekcie i pewnie wrócę do dawnej pracy, bo mój synek będzie miał już rok i trzy miesiące.

Dzienna mama

To również projekt Fundacji Pro Europa. Bezrobotne matki pomogą pracującym, tworząc domowe miniprzedszkola (do pięciu dzieci). Zajmą się maluchami nawet do późnych godzin (łącznie z nocowaniem, gdy np. matka jest w delegacji). W kursie na Dzienną Mamę wzięło udział ponad 20 pań. Szkolenie obejmowało 200 godz. wykładów (psychologia, pedagogika, prowadzenie działalności gospodarczej, zawieranie umów, rozliczenia, wypełnianie PIT-ów). Dzienne Mamy same ustalają stawki. Koordynatorzy projektu wstępnie obliczyli, że na przedszkolu będzie można zarobić 1,2-1,3 tys. zł plus dodatki za ew. nocowanie podopiecznych. Za przystosowanie domu i wyposażenie go w meble i zabawki płaci Unia Europejska.

To moja szansa - Natalia Pieńkowska, wdowa, samotnie wychowuje dwoje dzieci (6 i 4 lata)

Mieszkam na socjalnym osiedlu pod Toruniem. Funkcjonuje tu świetlica terapeutyczna. Pracujący w niej animatorzy zaproponowali mi udział w projekcie Dzienna Mama. Zauważyli, że zajmowanie się dziećmi sprawia mi przyjemność. Postanowiłam spróbować, bo chociaż przed urlopem wychowawczym pracowałam jako ekspedientka, z wykształcenia jestem pracownikiem socjalnym. Ale w zawodzie trudno mi znaleźć pracę. Mieszkam daleko od centrum miasta, nie mam samochodu, a poza tym nikogo bliskiego w pobliżu, kto zaopiekowałby się moimi dziećmi. Dzienna Mama to dla mnie idealna praca, gdyż mogę ją wykonywać, nie wychodząc z domu. Nie muszę oddawać własnych dzieci pod opiekę, tracić czasu i pieniędzy na dojazdy. A poza tym przekonałam się, że bardzo lubię zajmować się także innymi dziećmi. W tej chwili przychodzą do mnie dwuletni Wituś i trzyletni Rafałek. Ich rodzice przywożą chłopców nawet przed siódmą rano, czasem odbierają w nocy. Moja gromadka jest już bardzo zgrana. Przyzwyczailiśmy się do siebie i polubiliśmy. Wituś i Rafałek są jedynakami, więc pobyt w grupie bardzo im służy. Ich rodzice są bardzo zadowoleni. Bawimy się w kółko graniaste, starego niedźwiedzia, stoi różyczka, chłopcy mówią wierszyki, śpiewają piosenki. Bardzo dużo skorzystałam podczas prowadzonych na kursie warsztatów muzykoterapii i arteterapii. Dzieciaki uwielbiają, kiedy łączę muzykę z wierszykami lub kiedy wspólnie malujemy. Uczę ich, jak trzymać kredki, jak rysować. Jednak najwięcej improwizuję. Chodzimy też na spacery do pobliskiego lasku, nad stawy. Wiliśmy razem wianki i topiliśmy Marzannę. Mój sześcioletni synek Szymek mi pomaga - zakłada dzieciom buciki, podpisuje soczki - jest takim dyżurnym. Tworzymy razem zgrany zespół. Rodzice chłopców pomagają mi przy zakupach, bo tu w pobliżu nie ma dużych sklepów. Czasem sami dają jedzenie dla dzieci do odgrzania, a czasem ja je przygotowuję. Tak jak dziś. Wcześniej przygotowałam ciasto na naleśniki i kiedy dzieci będą w południe odpoczywały, to je usmażę. Zupę też mam już ugotowaną, tylko ją odgrzeję. Chciano mi również powierzyć pod opiekę dziecko półroczne, ale bałam się, że sobie nie poradzę. Musiałabym mieć tylko takie maluchy, inaczej nie byłabym w stanie odpowiednio zająć się starszymi. Za miesiąc kończy się mój udział w projekcie i będę musiała już sama podjąć działalność gospodarczą. Trochę się tego obawiam, bo teraz fundacja płaci mi za udział i nadzoruje poprawność dokumentacji finansowej. Wiem, że nie utrzymam się za stawkę, którą obecnie pobieram od rodziców. Jest to 250 złotych od dziecka. Żebym mogła sama zapłacić za ZUS (ok. 700 zł), musiałabym opiekować się przynajmniej czwórką dzieci i usługę Dziennej Mamy wycenić na co najmniej 350 zł. W Toruniu nie jest to mało i dlatego boję się, czy znajdę tylu chętnych rodziców.

Bank czasu matek

Jest to inicjatywa Fundacji MaMa, która powstała, by pomagać młodym matkom. Fundacja działa m.in. na rzecz likwidacji dyskryminacji matek na rynku pracy, promuje ich prawa, wspiera udział matek w życiu publicznym i kulturalnym, promuje miejsca przyjazne matkom i dzieciom. Bank Czasu Matek to forma wzajemnej, nieodpłatnej pomocy. Na stronie internetowej Fundacji MaMa jest formularz, w którym mama wpisuje, co może oferować i co chce uzyskać. Jest tam do wyboru około 50 różnych czynności - od podlewania kwiatów po najpopularniejszą usługę opieki nad dzieckiem.

Mogę się na coś przydać - Gosia Borecka, mama piątki dzieci (13 lat, 7 lat, 5 lat, 3 lata, 5 miesięcy), doula@wp.pl

Na Bank Czasu Matek trafiłam, surfując po internecie w poszukiwaniu interesujących stron dla matek. Pomysł ten od razu mi się spodobał. Na Zachodzie popularne jest wymienianie się umiejętnościami w ramach Banków Czasu, ale nie dotyczy to zwykle określonych grup. Myślę, że Bank Czasu Matek poza stworzeniem możliwości wymieniania się właśnie tym, co się umie dobrze robić, stwarza szansę na wymianę doświadczeń lub po prostu na nawiązanie kontaktu towarzyskiego, czasem bardziej potrzebnego niż konkretna pomoc. Zamknięte w czterech ścianach matki potrzebują choć na moment oderwać się od domowych obowiązków, choćby po to, żeby za dziećmi zatęsknić, żeby spojrzeć na nie z innej perspektywy. Zobaczyć, że same mogą dać coś komuś, kto jest spoza rodziny. Dlatego postanowiłam, że nie pozostanę wobec tej propozycji obojętna. Dość łatwo przyszło mi wpisanie w formularz, czym mogłabym służyć. Okazało się, że jest tego sporo. Uzgodniłam z mężem (ma wolny zawód), jak możemy praktycznie zorganizować moje działania i przedstawiłam ofertę. Mogę: przygotować do porodu ciężarne (jestem instruktorką szkoły rodzenia); pomóc w opiece nad noworodkiem (nauka karmienia, kąpieli itd. - jestem doradcą laktacyjnym); pomóc w rozwiązywaniu problemów wychowawczych (jako pedagog z wykształcenia); raz w tygodniu przed południem zorganizować zajęcia plastyczne dla dzieci, czytać im bajki, zrobić im proste jedzenie, nieskomplikowany obiad, napisać bajeczkę lub wierszyk o jakimś wydarzeniu z życia dziecka. Niedawno zamieściłam mo-ją ofertę w internecie. Nie napisałam, czego oczekuję w zamian, bo łatwiej mi przychodzi dawanie niż proszenie o pomoc, tym bardziej, że jestem osobą dosyć samowystarczalną i dobrze zorganizowaną. Ale po przemyśleniu wiem, że byłabym zadowolona, gdyby co jakiś czas ktoś wyręczył mnie przy robieniu drobnych zakupów wówczas, kiedy nie mogę ruszyć się z domu. Takie momenty zawsze, choć raz, dwa razy w tygodniu, mi się zdarzają. Mam nadzieję, że teraz będę mogła podzielić się z innymi moim, przede wszystkim macierzyńskim, doświadczeniem.

Praca asystentka - oferty pracy na Pracawbiurze.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.