Nie zmuszaj do jedzenia! "Ustalanie, ile dziecko ma jeść, jest równie absurdalne, jak wyznaczanie mu, ile razy ma oddychać." [WYWIAD]

Hiszpański pediatra Carlos Gonzalez, który uważa, że nie ma na świecie niejadków i że zmuszanie dzieci do jedzenia bardzo im szkodzi, był gościem III Konferencji Bliskości. Skosztujcie jego poczucia humoru w rozmowie, której nam udzielił.

Joanna Szulc: Pańska książka "Moje dziecko nie chce jeść" jest jedną z moich ulubionych. Uważam ją za uniwersalny podręcznik dla rodziców. Ale często, gdy ją komuś polecam, słyszę: "Cóż, może ten lekarz wie wszystko o żywieniu dzieci, ale nie zna MOJEGO dziecka. Ono naprawdę nic nie je". Jestem przekonana, że Pan też często spotyka się z takimi opiniami.

Carlos Gonzalez: Przede wszystkim dziękuję. Wydawca mówił mi, że jeden egzemplarz ktoś kupił, pewnie to Pani.

No tak, to częsta reakcja. Najgorzej, gdy słyszę to od kogoś, kto przeczytał moją książkę. "Uwielbiam Pańską książkę, trzy razy ją czytałam, tyle w niej podpowiedzi i informacji! Niektóre matki są takie głupie, uważają, że ich dziecko się zagłodzi, a ono po prostu je tyle, ile potrzebuje i ma się świetnie. Ale, panie doktorze, moje dziecko NAPRAWDĘ nic nie je...!". To takie frustrujące. Aż tak źle to wyraziłem w książce?...

Umie Pan zachować spokój, gdy na przykład w restauracji widzi Pan rodziców, nakłaniających swoje dziecko, by zjadło jeszcze łyżeczkę?

Jasne, staram się zachować spokój. Nie jest to wprawdzie miły widok, ale siedzę cicho. Doradzanie obcym ludziom to kiepski pomysł. W ogóle nie jest dobrze dawać rady, o które nikt nie prosił. Nawet bliskim znajomym.

Jakie skutki pociąga za sobą zmuszanie dzieci do jedzenia?

Dziecko zmuszane do jedzenia płacze, cierpi i wymiotuje podczas posiłków. Co unieszczęśliwia całą rodzinę. Kiepski start, a później jest jeszcze gorzej. Z czasem dziecko może znienawidzić niektóre pokarmy, z pewnością te zdrowe. Zwykle rodzice nie mówią: "Nie zjesz owoców, dopóki nie dokończysz swojej porcji czekolady", tylko odwrotnie. Później może być tak, że dziecko da się zmusić. I będzie jadło trochę więcej, niż potrzebuje. A potem jeszcze trochę więcej. A za parę lat będzie po prostu otyłe.

Obecnie wiadomo, że zapotrzebowanie na różne składniki odżywcze to sprawa indywidualna, różnice są spowodowane np. czynnikami genetycznymi. Czy dzieci intuicyjnie wybierają to, co dla nich dobre?

Tak! Podobnie jak wszystkie inne zwierzaki. Nikt nie uczy lwa, że ma jeść mięso, a królika, że powinien chrupać trawę. Po prostu to wiedzą. I wiedzą, ile mają zjeść, by nasycić głód. Niestety wielu ludzi zamiast zawierzyć własnej intuicji, słucha innych. Śledzą programy telewizyjne, czytają modne książki albo stosują różne dziwaczne diety.

Co Pan sądzi o słodyczach? Oczywiście w diecie dzieci?

Im później dziecko się z nimi zetknie, tym lepiej. Jeśli rodzice nie kupują słodyczy, po prostu nie ma ich w domu. I dziecko nie ma pojęcia o ich istnieniu. Tylko uwaga, trzeba pamiętać o słodyczach w postaci płynnej. Puszka napoju to średnio 36 g cukru. Dwulitrowa butelka - 220 g cukru. A w wielu rodzinach do każdego posiłku wypija się taką butelkę. Soki owocowe, nawet te domowej roboty, to też nie jest dobry wybór. Co innego owoce - je trzeba powoli żuć i smakować.

W ostatnich dekadach zmienił się styl życia. Nawet niemowlęta i maluchy oglądają filmiki na telefonie i tablecie, zamiast się bawić. Słodycze, chipsy, fast food - bezwartościowe jedzenie jest tanie i wszędzie dostępne. Który z tych czynników jest najczęstszą przyczyną otyłości?

Niestety wszystko to razem. Przejadanie się, jedzenie niezdrowych rzeczy i zbyt mało ruchu.

W Polsce do niedawna mieliśmy bardzo dokładne zalecenia dotyczące żywienia niemowląt. W tabelach opisywano liczbami, ile mleka, zupki lub kaszki dziecko powinno zjeść i ile razy dziennie. Od maja 2014 roku pediatrzy opierają się na nowym schemacie, w którym jest dużo większa dowolność i ważny przekaz: to dziecko decyduje, ile zje.

To świetnie! "Dziecko decyduje" znaczy, że ma prawo do tego samego, co każdy inny człowiek. Ja jem tyle, ile chcę. Pani je tyle, ile chce. Ono też. Ustalanie, ile dziecko ma jeść, jest równie absurdalne, jak wyznaczanie mu, ile razy ma oddychać. Już to widzę: "Ośmiomiesięczne dziecko powinno oddychać 14 razy na minutę (12 podczas snu) i każdorazowo wciągać do płuc 275 ml powietrza". Łatwo sobie wyobrazić rodziców, którzy skarżą się: "Moje dziecko nie chce oddychać, dopóki nie włączę mu telewizora".

To jeszcze w kwestii zaleceń. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca wyłączne karmienie piersią przez pierwsze 6 miesięcy życia dziecka. W Polsce funkcjonuje przekaz, który mnie osobiście wydaje się nielogiczny: przez 6 miesięcy karmienie tylko piersią, ALE w 5.-6. miesiącu już podajemy kaszkę lub przecier z warzyw.

Cóż, jeśli dziecko przed ukończeniem 6 miesięcy próbuje jeść nowe pokarmy, nie widzę w tym nic złego. Tak samo, jak nie widzę nic złego w tym, gdy inne dziecko nie chce próbować niczego nowego przez kilka tygodni po ukończeniu pół roku.

Jakiej rady najczęściej udziela Pan rodzicom w swoim gabinecie?

Nie martwcie się.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.