Najlepsze lekarstwo? Bliskość rodziców

Bliskość rodziców jest dla chorego dziecka bezcenna. Daje mu poczucie bezpieczeństwa, zmniejsza lęk, a niekiedy nawet pomaga szybciej wrócić do zdrowia.

Jako kilkuletnia dziewczynka musiałam przejść operację okulistyczną. Gdy byłam w szpitalu, rodzice mogli mnie odwiedzać jedynie w wyznaczonych porach. Do dziś pamiętam uczucie lęku i tęsknotę za najbliższymi. Szpital długo kojarzył mi się z miejscem, w którym płaczą dzieci...

Dziś to, że mama musi być przy chorym dziecku, wydaje nam się oczywiste. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym zostawić dzieci same w szpitalu, nawet pod najlepszą opieką. Co zatem sprawiło, że nie tak dawno podejście do tej kwestii było zupełnie odmienne?

W rodzicach zmieniło się niewiele - zawsze chcieli jak najlepiej dla swoich dzieci. Także lekarze zawsze kierowali się dobrem pacjenta. Ale w medycynie wydarzyła się istna rewolucja...

Ciało i dusza

Najpierw przenieśmy się do drugiej połowy xix wieku. Był to czas triumfu medycyny. Dostrzeżono rolę antyseptyki, ograniczono szerzenie się infekcji i efekty leczenia szpitalnego znacznie się poprawiły. Zabiegi operacyjne przeżywało więcej pacjentów niż wcześniej, procedury medyczne przynosiły nieporównywalnie mniej powikłań. Nareszcie leczenie zaczęło się układać zgodnie z założeniami. Kolejne dziesięciolecia przyniosły rozwój techniki. Lekarze poznali i odkryli metody leczenia coraz bardziej skomplikowanych chorób. Wiedza triumfowała nad zabobonami, a sztuki medyczne zdominowało podejście biologiczne. Musiało minąć trochę czasu, zanim na nowo dostrzeżono, że nie tylko stan ciała, ale i ducha wpływa na efekty leczenia. A w pediatrii to szczególnie ważny aspekt. Bo któż potrafi wpływać na dzieci silniej niż ich rodzice? Niestety, łatwiej jest dostrzec negatywny wpływ na zdrowie dzieci takich zjawisk, jak używki lub przemoc w rodzinie, niż zauważyć zalety płynące z prawidłowych relacji w kochającej się rodzinie.

Największym wyzwaniem dla rodziców chorego dziecka jest traktowanie go w miarę możliwości normalnie. Maluchowi jest to bardzo potrzebne. Bez tego narasta w nim poczucie choroby, zależności i krzywdy.

Moc przytulenia

Okazuje się, że bliski kontakt z mamą ma działanie przeciwbólowe podczas procedur takich jak szczepienie lub pobieranie krwi. Tulenie, głaskanie, mówienie do dziecka, karmienie piersią w czasie zabiegu to naturalne sposoby łagodzenia bólu i stresu. Jak wykazały badania, są one bardziej skuteczne niż np. ssanie smoczka.

Bliskość na zdrowie

Najlepszym przykładem korzystnego działania bliskości rodzica jest kangurowanie. Udowodniono, że coś tak elementarnego jak przytulanie przez matkę zwiększa szanse przeżycia wcześniaka i zmniejsza częstość ciężkich infekcji. Co zabawne, praktyki kangurowania uznano za wartościowe uzupełnienie terapii już w czasach rozwiniętych możliwości opieki nad noworodkiem. Jak zwykle potrzeba stała się matką wynalazku. Otóż gdy w jednym z kolumbijskich szpitali zabrakło inkubatorów, żeby zapewnić dzieciom przynajmniej stałą temperaturę i dostęp do pokarmu, lekarz zalecił trzymanie wcześniaków przez matki w sposób opisywany dziś jako kangurowanie. Wielu maleństwom uratowało to życie, a wyniki późniejszych obserwacji zaskoczyły neonatologów. Śmiertelność wśród kangurowanych wcześniaków była niższa niż wśród dzieci, które miały profesjonalną opiekę medyczną, ale nie miały zapewnionej bliskości mamy!

Naukowcy zainspirowani tym odkryciem, zaczęli badać znaczenie bliskości rodziców dla donoszonych noworodków i starszych dzieci. W efekcie, w oficjalnych wytycznych dotyczących postępowania z noworodkiem po porodzie, zaleca się zapewnienie możliwie szybkiego, bezpośredniego kontaktu dziecka z matką "skóra do skóry". Noworodka może kangurować z powodzeniem także tata.

Z rodzicami bez lęku

W czasie pobytu w szpitalu dziecko doświadcza naturalnych uczuć lęku i tęsknoty za domem. W niektórych przypadkach mogą one przybrać wręcz patologiczny, chorobliwy charakter. Uznawane są wówczas za zaburzenia psychiczne. Taki stan na pewno nie pomaga w powrocie do zdrowia. Przeciwnie. Nasilony stres może być przyczyną przedłużonego chorowania i kolejnych kłopotów. Właśnie takie spostrzeżenia przyczyniły się do tego, by szpitale najpierw złagodziły zasady odwiedzin na oddziałach pediatrycznych, a w konsekwencji wprowadziły możliwość ciągłego pobytu mamy lub taty z dzieckiem.

Według europejskiej karty praw dziecka dziecko powinno przebywać w szpitalu tylko wtedy, gdy leczenie nie może odbywać się w domu, w poradni ani na oddziale dziennym. Ma prawo do tego, by cały czas była przy nim bliska osoba - rodzice lub opiekunowie. Rodzic będący z dzieckiem w szpitalu ma prawo otrzymać na ten czas zwolnienie z pracy.

Kojąca taktyka

1. Do szpitala zabierz ze sobą coś, co sprawi, że dom będzie trochę bliżej. Rodzinne zdjęcia, filmy z udziałem bliskich osób. W przypadku konieczności długiej hospitalizacji warto w miarę możliwości "odtworzyć" dziecku jego pokój. Zawsze trzeba jednak zachować zdrowy rozsądek. Nie zabierałabym flory szpitalnej na każdym pluszaku do domu, zasady antyseptyki nadal obowiązują...

2. Upewnij dziecko, że choroba nie wynika z jego winy. Dzieci często myślą w ten sposób. Nigdy nie strasz dziecka chorobą, szpitalem lub zrobieniem zastrzyku (np. gdy nie chce jeść czy brać syropu)! Dzieci biorą to sobie bardzo do serca i obwiniają się. Może to też zadziałać w inną stronę i burzyć zaufanie do rodziców ("Czemu mnie karacie szpitalem, przecież nie zrobiłem nic złego?").

3. Staraj się nie okazywać przy dziecku strachu. Nawet jeśli trawi cię niepokój i masz mnóstwo wątpliwości. Twoja niepewność budzi w nim poczucie lęku.

4. W rozmowach z maluchem mów prawdę. Nie musisz udawać, że wszystko wiesz, ani obiecywać, że wszystko będzie dobrze, jeśli rokowanie jest niepewne bądź niepomyślne. Daj za to znać, że rozumiesz lęk dziecka, że to normalne, że choroba budzi w nim uczucie gniewu i buntu. Że niezależnie od wszystkiego kochasz dziecko i jesteś po to, by je wspierać.

5. Tłumacz, co się dzieje dookoła. Proste wypowiedzenie na głos tego, co wydaje nam się oczywiste: "Teraz tu będzie twoje łóżeczko, tu będziemy myć ząbki, a tu będzie miejsce dla misia", buduje nowy ład w małej główce i daje poczucie bezpieczeństwa w nowym otoczeniu.

6. Zaproponuj dziecku pisanie listów (albo ich dyktowanie). To świetny sposób na tęsknotę. Pozwala wejść w tryb narracji - kiedy dziecko opowiada o tym, co się z nim dzieje, zaczyna lepiej rozumieć swój stan. Może to być list do cioci, babci albo Kuby z piaskownicy - każda z ważnych w życiu naszego dziecka osób zasługuje na swoje miejsce.

7. Pozwól sobie na odpoczynek, poproś bliskich o pomoc. Bliskość nie oznacza stałej obecności 24h/dobę. W poczuciu zmęczenia i bezsilności łatwo stracić cierpliwość, a uśmiech na naszej twarzy staje się coraz mniej przekonujący dla malucha. Chwila poświęcona tylko sobie pozwala odzyskać zdrowy dystans i nabrać sił do dalszej walki o dobro dziecka.

Żeby wsparcie było wsparciem

Praktyka pokazuje, że towarzyszenie dziecku w chorobie stanowi dla rodziców duże wyzwanie. Kiedy maluch cierpi, chcielibyśmy ochronić go przed całym światem, nie pozwolić, aby cokolwiek przysporzyło mu dodatkowego bólu. Niestety, czasem badania i niezbędne zabiegi medyczne wiążą się z dyskomfortem. Trzeba wtedy zachować spokój i umieć wytłumaczyć maluchowi, co się z nim dzieje. I w rozmowie ważyć każde słowo. A to nie zawsze się udaje. Jako lekarz, często słyszę stwierdzenia, którymi rodzice sami zapędzają się w kozi róg:

"Przecież to nie boli" - takie słowa mogą być odebrane przez malucha jako bagatelizowanie jego przeżyć. Zamiast tego, lepiej powiedzieć: "Rozumiem, że to dla ciebie nieprzyjemne, ale na pewno jeszcze chwilę wytrzymasz".

"Nie bój się, nie będzie bolało" - to często jawne kłamstwo, które burzy poczucie zaufania. Lepiej powiedzieć: "Trochę zaboli, ale to ważne, żebyś mógł dostać lekarstwo. Jestem przy tobie, dasz radę kochanie!".

"Mamusia już nie da więcej zrobić ci krzywdy" - takie stwierdzenie po przykrym zabiegu stawia pielęgniarkę lub lekarza w roli oprawcy, dziecko - ofiary, a rodzica wybawcy, który jednak pewnie będzie zmuszony złamać obietnicę. Taki układ nasila w malcu poczucie lęku.

"Jak będziesz dzisiaj grzecznie brać lekarstwa, jutro pójdziemy do domu" - obiecywanie konkretnego terminu powrotu do domu w sytuacji, kiedy data wypisu nie jest pewna, to wyjątkowo zły pomysł. Uczucie zawodu w razie konieczności pozostania w szpitalu jest ogromne i potęguje tęsknotę za domem. Lepiej zrobić przyjemną niespodziankę, niż obiecywać coś, co może się nie spełnić, bo nie zależy od nas. Poza tym, w razie pogorszenia stanu zdrowia, takie stwierdzenie budzi w dziecku poczucie winy.

Pamiętajmy, że nasza bliskość ma dla malucha ogromne znaczenie. Musi to być jednak bliskość mądra - nie przytłaczająca, nie nadopiekuńcza, ale wspierająca i dająca poczucie bezpieczeństwa.

Grunt to spokój

Aby bliskość i działania rodziców miały kojący charakter, oni sami muszą być ostoją spokoju. Dzieci bardzo silnie odbierają emocje opiekunów. Okazuje się, że w czasie szczepienia dzieci, których rodzice do zabiegu podchodzą ze spokojem, odczuwają mniejszy ból, niż maluchy, których rodzice drżą na widok igły.

Więcej o:
Copyright © Agora SA