Czy potrzebna jest etyka w szkole? Mam wątpliwości [FELIETON]

Młody człowiek, bombardowany codziennie bodźcami o charakterze zmysłowym (telewizja, internet, gry, muzyka), uczy się myśleć szybko, powierzchownie, skojarzeniowo, bez dystansu, bez głębokiej analizy. Umiejętności te są kluczowe do przetrwania we współczesnym świecie. W takich warunkach znikome są szanse, że na lekcji etyki uczeń zdobędzie coś więcej niż zbiór skojarzeń pewnych poglądów z pewnymi filozofami i sytuacjami. Wątpliwe, żeby miało to jakieś przełożenie na jego życie, w szczególności na postępowanie raczej podług norm niż bezpośrednich bodźców środowiskowych.

Książka Tomasza Mazura "O stawaniu się stoikiem. Czy jesteś gotowy na sukces". Przeczytaj >>

Czy chciałbym żyć w kraju, w którym przeważająca część ludzi myśli i postępuje podług podstawowych wartości moralnych? Oczywiście, bardzo by mi na tym zależało. Czy uważam w związku z tym, że wszelkie kroki, które mają na celu ten stan rzeczy przybliżyć, są chwalebne i warte podjęcia? Oczywiście, jakżeby nie. Czy należy zatem wprowadzić powszechne i obowiązkowe zajęcia z etyki w szkole polskiej? Wydaje się, że odpowiedź jest oczywista. A jednak mam wątpliwości, którymi chcę się tutaj podzielić.

Jeżeli przyświeca nam jakiś chwalebny cel, czujemy się upoważnieni przedsiębrać różne środki osiągnięcia go. To wszak, co pozostaje naszym obowiązkiem, to staranna ocena, które z tych środków najlepiej się sprawie naszej przysłużyć mogą. Czy zatem zajęcia z etyki mogą się przysłużyć sprawie poszanowania norm moralnych przez statystycznego Polaka? Wydaje się, że tak. Oto młody człowiek, począwszy od szkoły podstawowej, spotykać się ma raz w tygodniu z uczonymi osobami, które podczas tych spotkań przedstawiać mu będą różne normy oraz uzasadnienie ich zacności bądź konieczności. Wiele z tych spotkań poświęconych będzie nadto dyskusjom o tych normach i ich uzasadnianiu. Efektem tej praktyki ma być, że kiedy ów młody człowiek dorośnie, to w różnych życiowo doniosłych sytuacjach będą mu przychodzić do głowy poszczególne normy, a on, powodowany wiedzą i poczuciem powinności, będzie wedle tych norm postępował.

Czy przekonuje was ten model? Czy myślicie, że on zadziała?

Większość pytanych mnie o to osób wyrażała daleko idący sceptycyzm. Zadajmy bowiem inne pytanie. Skoro etyka w szkole stanowić ma rodzaj równowagi czy uzupełnienia dla religii i skoro chodzi o do pewnego stopnia podobne sprawy: normy i wartości, to można zapytywać: czy powszechność religii w szkole przyczyniła się w jakikolwiek sposób do zwiększenia poziomu religijności wśród Polaków? Rzecz w tym, że nie. Dlaczego sądzimy, że z etyką będzie inaczej? Skoro szkolna religia nie przekłada się na religijność, to skąd przekonanie, że szkolna etyka przełoży się na etyczność?

Zanim spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie wyjaśnijmy wpierw czym jest, merytorycznie rzecz biorąc, lekcja etyki w szkole. Z konsekwencją podkreślałem wyżej, że w etyce, tak jak jest ona rozumiana współcześnie, chodzi o dwie sprawy: o normy oraz o ich uzasadnianie. Z jednej strony więc przedstawiamy jakąś kandydatkę na normę: na przykład prawdomówność lub sprawiedliwość, definiując ją i przybliżając jej znacznie, z drugiej strony badamy, dlaczego powinna być normą, a więc przedstawiamy różne argumenty na rzecz przyjęcia jej jako normy. Na czym jednak polegają te argumenty? Po pierwsze polegają na wskazaniu jakichś wiarygodnych założeń (i badaniu ich wiarygodności) natury światopoglądowej, po drugie na reguły rozumowania (dedukcji logicznej). Te pierwsze to filozofia, te drugie to logika. Etyka w szkole, o ile nie ma być kazaniem i mówieniem o niczym, zasadza się na rzetelnej filozofii i rzetelnej logice.

Etyka w szkole to zatem po prostu filozofia z naciskiem na normy etyczne i logiczną sztukę argumentacji.

Jako taka zasadza się na pewnych specyficznych filozoficznych umiejętnościach takich jak myślenie abstrakcyjne, dystans względem własnego światopoglądu, zdolność powściągnięcia reakcji na bodziec (nie pójście za odruchem, ale poddanie go analizie), odróżnienia wynikania od asocjacji i tak dalej. Wszystkie te umiejętności są szczególnie istotne w myśleniu moralnym. Norma wymaga umiejętności abstrahowania (uogólnienia doświadczenia), dystansu (zdolności krytyki własnych zasad), powściągnięcia reakcji na bodziec (w miejsce odruchu wstawić refleksję), wnioskowania (dedukcji czy dana norma faktycznie stosuje się w określonej sytuacji).

Do czego nas prowadzą powyższe spostrzeżenia?

Twierdzę, że u współczesnej młodzieży zanikowi ulegają wszystkie powyższe umiejętności.

Przez zanik rozumiem przede wszystkim niezdolność ich rozwijania i kształtowania. Źródłem tego podstawowym jest oczywiście charakter współczesnej elektronicznej cywilizacji. Młody człowiek, bombardowany codziennie bodźcami o charakterze zmysłowym (telewizja, internet, gry, muzyka), uczy się myśleć szybko, powierzchownie, skojarzeniowo, bez dystansu, bez głębokiej analizy. Umiejętności te są kluczowe do przetrwania we współczesnym świecie. W takich warunkach znikome są szanse, że na lekcji etyki uczeń zdobędzie coś więcej niż zbiór skojarzeń pewnych poglądów z pewnymi filozofami i sytuacjami. Wątpliwe, żeby miało to jakieś przełożenie na jego życie, w szczególności na postępowanie raczej podług norm niż bezpośrednich bodźców środowiskowych.

Rozważmy przykład bezpieczeństwa na ulicach naszych miast.

Urzędnicy miejscy dawno już nauczyli się, że wystarczy zamontować kamery w kluczowych miejscach miasta, żeby radykalnie zmniejszyć poziom przestępczości. Bezpośredni bodziec, w postaci strachu przed złapaniem, jest znacznie bardziej skuteczny niż uczenie młodzieży, jeśli w ogóle byłoby to możliwe, myślenia w kategoriach pewnych norm społecznych. Świat do którego zmierzamy i który tworzy się na naszych oczach, to nie świat istot myślących autonomicznie, wewnątrzsterownie, tj. według własnych dobrze przemyślanych norm postępowania, ale raczej świat zmysłowych bodźców i natychmiastowej reakcji, świat w którym ładu społecznego strzegą nie normy obyczajowe, lecz elektroniczna behawioralna prewencja.

Etyka jako nauka i przedmiot nauczania może odzyskać rację bytu jedynie dzięki odwróceniu się elektronicznej fali, w której żyjemy.

Czyli jedynie wtedy, kiedy coraz większa ilość ludzi zacznie uświadamiać sobie, że pozwalając sobie na zatonięcie w obrazach, filmach, grach, manipulacjach supermarketów, uwodzeniu przez media i polityków, i tak dalej, i tak dalej, traci coś niezwykle cennego, mianowicie siebie, zdolność do samodzielnego kierowania własnym życiem. Kiedy już to zrozumieją, będą gotowi na nauczanie i studiowanie etyki, filozofii czy literatury. Nie wcześniej.

Najważniejszą zatem sprawą, w którą my, współcześni filozofowie i pedagodzy winniśmy się zaangażować, to odwrócenie tej fali. Jak to zrobić? To oczywiście temat na osobny esej.

Dr Tomasz Mazur (ur. 1972) - filozof, wykładowca akademicki, nauczyciel, założyciel Centrum Praktyki Stoickiej, współczesny stoik. Jest autorem książek: Zbawienie przez filozofię. (2003), Kapryśni bogowie Sokratesa. (2008), Kamyk filozoficzny - Nowożytność. Podręcznik filozofii do szkół ponadgimnazjalnych (2010), Fiasko. Poradnik nieudanej egzystencji (2012), O stawaniu się stoikiem (2014).

www.tomaszmazur.edu.pl

www.centrumpraktykistoickiej.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA