Zapracowani rodzice

Jeżeli macie poczucie, że z niczym się nie wyrabiacie, że wciąż za mało czasu poświęcacie dzieciom i nie dość inwestujecie w ich rozwój, ten tekst jest właśnie dla was.

Pozwolę sobie zacząć wątkiem osobistym. Otóż jestem samodzielną pracującą mamą dwóch niezbyt dużych córek. Gdy rano (a właściwie jeszcze w nocy) dzwoni budzik, przez moment leżę z głową pod poduszką i myślę, że za kilkanaście godzin będę miała dla siebie jakieś pięć minut czasu. Potem wstaję i zaczyna się bieg w kołowrotku. Ustalam, co na śniadanie, pilnuję mycia zębów, negocjuję w sprawie czapki i butów, odprowadzam do przedszkola, lecę do pracy. Pamiętam o tysiącu spraw (krepina na plastykę, wizyta u ortodonty, witamina D, książki do biblioteki...), kupuję, piorę, sprzątam, sprawdzam lekcje, odpowiadam na 60 pytań na godzinę i robię to wszystko, co wy też doskonale znacie. I jednocześnie myślę o tym, że dawno nie byłam z dziećmi w teatrze, że powinnyśmy częściej chodzić na łyżwy, że znów zjadły na kolację spaghetti zamiast czegoś bardziej wartościowego. I czuję się winna.

Ale mam wokół siebie mądrych ludzi. Rozmawiam z nimi, robiąc wywiady do "Dziecka", czytam ich książki albo teksty, które mi podsyłają. I postanowiłam zrobić z tego wszystkiego użytek, przygotować - dla siebie i dla was - listę spraw, o których warto pamiętać. Z tego, co mówią i piszą wynika, że:

Nie musisz być idealnym rodzicem

Ambitne mamy i ojcowie chcieliby być cierpliwi, wyedukowani i perfekcyjnie wychowywać dzieci. Ale idealni ludzie po prostu nie istnieją. A dzieci nie potrzebują rodziców idealnych, tylko normalnych, wystarczająco dobrych. Takich, którzy mają swoje słabości, bywają spontaniczni, ale i zmęczeni, nie zawsze są konsekwentni, z którymi da się powygłupiać, ponegocjować, o coś uprosić. Bliskich i rozumiejących. Ludzkich. Każde dziecko będzie kiedyś dorosłym człowiekiem żyjącym wśród innych - nieidealnych - ludzi. Samo także nie będzie idealne. Obserwując swoich nieidealnych rodziców, uczy się, że każdy człowiek ma prawo do błędu, że życie to ciągła praca nad sobą, ciągłe staranie się.

Najważniejsza jest miłość i bliskość

Żyjemy w czasach, w których wiele wiadomo o rozwoju dziecka, o możliwościach wspierania jego talentów i profilaktyce różnych problemów. Jest cała masa zajęć i programów dla dzieci. Tylko trzeba pamiętać o tym, że doba każdego człowieka - i dorosłego, i małego - trwa zaledwie 24 godziny, z których część trzeba przeznaczyć na sen, zabawę, odpoczynek, jedzenie, naukę itp. I w tym wszystkim nie może zabraknąć czasu na spokojne bycie z rodzicami, przytulanie, nicnierobienie, zwykłą domową nudę. To jest dla rozwoju dziecka ważniejsze niż fundowanie mu rozmaitych zajęć dodatkowych, bodźców i stymulacji.

Nadmierna koncentracja na sprawach dzieci nie jest dla nich dobra

Dawno, dawno temu posiadanie dzieci nie wywracało życia rodziców do góry nogami tak, jak teraz. Dziecko rodziło się, matka wkładała je w chustę i razem z nim robiła to, co zwykle - dbała o dom, pracowała, przebywała z ludźmi. Miała towarzystwo rodziny (bo pokolenia mieszkały razem), była zajęta wieloma sprawami. Kochała dziecko, dbała o nie, ale nie było ono w centrum jej uwagi. I wszystko wskazuje na to, że to mu służyło. Teraz traktujemy dzieci jak wyzwanie, któremu musimy sprostać. Gdy rodzi się niemowlę, rodzice stają na uszach, żeby miało wszystko, co najlepsze. Sprawdzają każdy niepokojący objaw, denerwują się, czy wszystko robią jak należy. Nic dziwnego, że w taki styl rodzicielstwa co chwilę wkrada się stres i poczucie winy. W efekcie wciąż jesteśmy spięci i sfrustrowani. Obserwacje pokazują, że często w rodzinach wielodzietnych każde kolejne dziecko jest coraz bardziej "bezproblemowe". Nie marudzi, umie się sobą zająć, jest bardziej samodzielne. Rodzice dzielą swoją uwagę między nie i starsze rodzeństwo, nie koncentrują się na jednym dziecku. I wszystkim wychodzi to na dobre.

Warto zachować zdrowy rozsądek wobec zaleceń specjalistów

Lekarze, dietetycy, psychologowie, pedagodzy formułują masę zaleceń, do których rodzice małego dziecka powinni się stosować. Dotyczą one odżywiania, ruchu, rozwijania umiejętności, edukacji. Gdyby wszystko to brać sobie do serca, należałoby zwolnić się z pracy i od rana do nocy ciężko pracować nad prawidłowym rozwojem małego człowieka, odhaczając punkty na długiej liście.

Sami dorastaliśmy w czasach, gdy do opieki nad dziećmi podchodziło się bardziej niefrasobliwie. Jedliśmy gluten nie wtedy, kiedy trzeba, ale jakoś żyjemy. Oczywiście, warto śledzić zalecenia, wypracowywać w dzieciach zdrowe nawyki, edukować je, inwestować w ich rozwój. Ale zachowując luz i dystans. Dzieci nie lubią, gdy rodzice za bardzo się starają, spinają, zbyt wiele od nich oczekują. W małym człowieku (podobnie jak w dużym) rodzi się sprzeciw, gdy ktoś próbuje go ukształtować wedle jakiegoś wyobrażenia. Dajmy dzieciom (i sobie) żyć swobodniej.

Najfajniejsze dzieje się właśnie teraz

Rodzice przeciążeni pracą, opieką nad dziećmi, brakiem czasu na odpoczynek marzą nieraz, że nadejdzie taki czas, gdy będą mogli się porządnie wyspać, zjedzą w spokoju ciepły posiłek, będą mogli bez problemu wyrwać się wieczorem z domu. I trudno się tym marzeniom dziwić. Bycie rodzicem, szczególnie rodzicem pracującym, jest bardzo wyczerpujące. Dlatego trzeba dbać o siebie, ładować akumulatory, mieć jakąś odskocznię, azyl, w którym przez moment możemy poczuć się nie-tylko-rodzicem.

Ale też warto przypominać sobie codziennie, że czas, gdy dzieci są małe, to jeden z najpiękniejszych okresów naszego życia. Właśnie teraz jesteśmy dla naszych dzieci całym światem, gwarancją bezpieczeństwa, uzdrowieniem, ukojeniem, opoką. Cieszmy się tym, wykorzystajmy ten czas. Jeszcze kiedyś będziemy mieli porządek w domu i czas na wieczorne oglądanie telewizji. Ale pewnie wtedy zatęsknimy do trzymania w objęciach słodko pachnącego małego człowieka, który spokojnie zapada w sen.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.