Białka Tatrzańska

Przedpołudnia na stoku, popołudnia i wieczory na basenie. Tak można spędzać zimę w Białce Tatrzańskiej.

Pamiętacie czasy, kiedy po kilku godzinach na stoku wracało się do domu i długie zimowe wieczory spędzało, biegając z innymi dziećmi po korytarzu lub snując się niemrawo po okolicy? Od tego czasu wiele się zmieniło. Powstały ośrodki narciarskie z prawdziwego zdarzenia z siecią wyciągów, ratrakowanymi stokami oświetlonymi do późnej nocy i atrakcje, które uprzyjemniają zimowy pobyt w górach. Jedną z nich są kompleksy basenów z ciepłą wodą termalną.

Jak w kurorcie

Białka zmieniła się nie do poznania, od czasu gdy sama jeździłam tam na narty. Kiedyś była to zwykła ulicówka z kilkoma wyciągami i kwaterami u górali. Teraz przypomina alpejski kurort, głównie za sprawą czterogwiazdkowego hotelu Bania i basenów z wodą termalną. Położone na stoku górują nad miejscowością i przyciągają atrakcjami narciarzy i turystów. Hotel wraz z termami tworzą minimiasteczko ze sklepami, kawiarniami i restauracjami. Budynek hotelu nawiązuje do tradycyjnej architektury góralskiej, jednak daleko mu do swojskiej chaty. Luksusowy wystrój, jak przystało na cztery gwiazdki, nieco onieśmiela. Na szczęście, aby korzystać z term, nie trzeba być koniecznie gościem hotelu. Zwykli śmiertelnicy też mogą pluskać się do woli.

Urok tropików

Budynki, które mieszczą 5 basenów termalnych, zostały tak zaprojektowane, żeby nie niszczyć krajobrazu. Niebawem wtopią się w pejzaż dzięki roślinności, którą obsadzono okolicę, część elewacji i dachy. Jedynym zgrzytem jest olbrzymi parking, no ale czymś trzeba do term dojechać. Wewnątrz, nawet gdy na dworze trzaska mróz, panuje klimat tropikalny. Szybko trzeba wskakiwać do wody. Odbywa się to zupełnie bezboleśnie, gdyż jej temperatura dochodzi do 40°C i to dopiero po ochłodzeniu - po wydobyciu z głębi ziemi ma 80°C. W wodzie termalnej jeszcze milej się zanurza, gdy wie się, że zawiera: wapń, żelazo, siarkę, chlor, magnez, sód, potas, lit, miedź, cynk , krzem... Prawdziwe dobrodziejstwo dla skóry.

Ciepłe prądy

Aby zasłużyć na odpoczynek, najpierw trzeba się wyszaleć. Nie będzie z tym problemu w strefie zwanej, nomen omen, strefą głośną. Panuje tu prawdziwe szaleństwo - w brodziku piszczą radośnie bobasy, na zjeżdżalniach szaleją podrostki, z przeciwfalą walczą tatusiowie. A do tego strzelają armatki wodne, tryskają fontanny, huczą wodospady i kaskady. Zabawę na całego urozmaicają karuzele z wodą i pole do zabaw dla maluchów. Na zmęczonych na brzegu czekają leżaki, rodzice z dziećmi mogą pójść na "suchy plac zabaw".

Relaks z widokiem

Strefa głośna ma na szczęście sąsiadkę. Za szklaną ścianą znajduje się strefa ciszy. Przerywa ją jedynie plusk wody. Tu zamiast zjeżdżalni i bawialni są ławki do masażu, dysze masujące i kąpiel bąbelkowa. Można też oczywiście popływać w środku lub w basenie pod gołym niebem. Na dworze ziąb, a tu siedzi się w ciepłej wodzie, znad której unosi się para, i podziwia panoramę Tatr. Żyć nie umierać.

Obiad w kostiumie

Na terenie term jest kilka barków, w których można zamówić coś do picia, a nawet zjeść obiad. Jest to jednak dość trudne doświadczenie. Oblepiający ciało kostium i mokre uda przyklejające się do krzesła utrudniają delektowanie się potrawami. Gorące wilgotne powietrze sprawia, że już po chwili spływamy potem, co zniechęca do zamówienia deseru. Ale może to i lepiej?

Więcej o:
Copyright © Agora SA