Mężatki, mojito i Gosling: czy seks po ślubie przestaje być fajny?

Pamiętacie dialog z "Przyjaciół", w którym to Ross mówi Phoebe, że jeśli chce, aby facet przytył, a kobieta przestała golić nogi, to wystarczy, żeby wzięli ze sobą ślub? Przecież nie może być aż tak źle, prawda? Komuś musi się chcieć!

- To tak jak z uśmiechaniem się: jeśli robisz to często, to zaczynasz czuć się szczęśliwa. Tak samo z seksem: im częściej go uprawiasz, tym bardziej ci się podoba - rzuca Marta, jednocześnie sprawdzając wiadomości w komórce. Piątek wieczór. Spotykamy się w knajpie w centrum Warszawy - podobno lansiarska, ale ja lubię myśleć, że wielkomiejska. Zresztą nie wiem, nie jestem na czasie, lans pewnie odbywa się już gdzie indziej, a ja mam męża, dzieci i życie towarzyskie prowadzę głównie w internecie. Wypadłam z obiegu.

Lansiarsko czy nie, mojito mają tu dobre, a czego więcej potrzeba czterem mężatkom do pogaduszek o seksie i życiu, jeśli nie przyzwoitego drinka na bazie rumu? Może Goslinga za barem, ale po trzydziestce wiadomo, że nie można mieć wszystkiego - wystarczy nam barman, który umie przygotować przyzwoite koktajle. Barmanka też może być, jeśli o mnie chodzi.

Seks? U nas będzie inaczej!

Siedzimy w czwórkę, na początku ostrożnie dobieramy słowa, sondując reakcje pozostałych. Żadna przecież nie chce wyjść na tę, która ma najgorzej. Bo czy cztery mężatki mogą mieć coś dobrego do powiedzenia o seksie? Zwłaszcza jeśli staż małżeński to średnio 8 lat, a dobrodziejstwo inwentarza oznacza też dwójkę dzieci (a nawet trójkę w przypadku jednej z nas)?

Marta wzrusza ramionami - W końcu przestało mi się chcieć. Stwierdziłam, że może mi się nie chcieć i przestałam się wysilać. Bo wcześniej to mi się chciało - mówi z przekąsem. Patrzymy na nią z wyczekiwaniem. Powie coś więcej? - Nie wiem sama, ale naoglądałam się tych wszystkich filmów i naczytałam w książkach, że po urodzeniu dziecka seks przestaje istnieć albo jest dużo gorszy. I chciałam za wszelką cenę udowodnić, że z nami będzie inaczej - rzut oka na komórkę.

Zaczynam się śmiać, wyobrażając sobie jej determinację: - Ale co? Fikuśne koronki, pończochy, te wszystkie cuda-wianki? - pytam. - No tak, koronki, seksowna bielizna, wszystko - Marta nie daje się zbić z tropu. - I naprawdę było świetnie i nic się nie zmieniło przez całą pierwszą ciążę i po narodzinach Antka. Ale w drugiej ciąży, stwierdziłam, że już nic nie muszę. Że nie chcę i po prostu nie będę. Skupiłam się na dziecku, było mi z tym dobrze. No i tak. Zmieniło się wszystko. Jest ok, ale nie tak jak kiedyś. Świadoma decyzja - mówi.

Księżniczka Leia w łóżku z Vaderem

Iwona pije w milczeniu i patrzy na nas z nieukrywanym współczuciem. To taki nasz wyrzut sumienia: przebojowa, piękna, uwielbia seks. Z mężem. - A u Ciebie? Zmieniło się cokolwiek? - zapytuję z nadzieją. Nie oszukujmy się, po tylu latach małżeństwa coś tam musi być gorzej, prawda? Albo chociaż inaczej... - Nieee. Jest świetnie. Ale my naprawdę jesteśmy idealnie dobrani. Kompletnie nic się nie zmieniło po tym, jak urodziły się dzieci - odrzuca włosy z twarzy, uśmiecha się, bierze kolejnego łyka i znowu spogląda na nas z troską. "Mogłaby chociaż udawać, że się o nas nie martwi" - myślę.

- No ale serio? Ciągle ten sam żar i pasja, i ciągle macie na siebie ochotę? - drążę. Rum świetnie rozwiązuje języki - spróbujcie (albo nie, jeśli się boicie!). - No tak - jej mina jest trochę przepraszająca, a trochę zdziwiona: czego one nie rozumieją? - OK, dawaj, mów, jak to wygląda - podpuszczam. W liceum pytałam kumpli, ile razy dziennie się masturbują, nie przestraszę się dorosłej przyjaciółki. Nawet takiej z mężem i dziećmi, nawet w czasach, w których o seksie w swoim małżeństwie nie rozmawia się z nikim (a już nie daj Boże z mężem!). - Och, no wiesz, opowiadamy sobie na przykład o różnych fantazjach i później je realizujemy - lekko się rumieni.

Owoc (prawie) zakazany

No i można? Najwyraźniej. Nagle Ania zaczyna się śmiać. - A wiecie, my to po pierwszym porodzie mieliśmy lepiej niż przed! - chichocze. Wypiłyśmy już tyle, że barmanka zaczyna coraz bardziej przypominać Goslinga. - Ale co to znaczy "lepiej"? - nie chcę, żeby się wymigała. Mamy obalać mit, że po ślubie i urodzeniu dziecka seks staje się do bani, to będziemy go obalać i już. Moja w tym głowa, nawet jeśli to oznacza spore poświęcenia z mojej strony. Natury wszelakiej, łącznie z kacem stulecia następnego dnia.

- Rozbawiło nas to, że seks stał się takim trochę zakazanym owocem - tłumaczy. Mamy chyba głupie miny, bo dodaje: - No wiecie, za ścianą dziecko, trzeba się zachowywać, powinniśmy być zmęczeni... Więc zaczęło nas to bawić. Młoda na drzemkę, my porozumiewawcze spojrzenie na siebie i myk do łóżka. Albo do łazienki, na stół w kuchni, do garderoby... Szybko, intensywnie i z poczuciem robienia czegoś nieprzyzwoitego. To było ekstra! Jak mała zaczynała płakać, to czuliśmy się, jakby nas ktoś przyłapał - śmieje się.

Gapimy się na nią. Marta porzuciła nawet zabawę komórką. - No super, cholera, ale co? Dalej tak macie? - zaczynam myśleć, że jej historia zdetronizuje nam tu nawet Iwonę z jej "seks z mężem jest zajebisty" wypisanym na czole. - Eeee, nie. Wiecie, zmęczenie, praca, komu by się chciało w to bawić? No i po trzecim dziecku nie było już tego samego efektu - stwierdza, kompletnie nieporuszona. W ogóle nie robi to na niej wrażenia. W powietrzu zawisają niewyrażone myśli: te o monogamii, o przeszłości, o tym, co będzie dalej. Nie łapiemy ich, pozwalamy im rozpłynąć się w barowej nocy.

Co nas kręci, co nas podnieca

Właśnie wtedy zaczynam podejrzewać, że każda z nas myśli, że całe to zamieszanie wobec seksu nie ma sensu. Jest to jest, nie ma to nie ma, a dzieci i tak nic do tego nie mają. Fajnie byłoby sprawdzić, czy po 10 latach z facetem, jeśli nie wzięłybyśmy z nim ślubu i nie miały dzieci, nadal tak chętnie wyskakiwałybyśmy przy nim z ciuchów jak na pierwszych randkach. Wątpię. Może to jednak staż związku robi swoje, a nie małżeństwo i dzieci? Bo właściwie o czym my tu mówimy? Że seks nie jest tak częsty jak wcześniej i że zdarza nam się wybrać odcinek ulubionego serialu zamiast kochania się z mężem? I co z tego? Grunt by dawał przyjemność. Jakość, drodzy państwo, ponad ilość.

Związki ewoluują i pewne rzeczy po prostu przestają być tak samo ważne, jak kiedyś. Coś innego nas kręci, coś innego podnieca, że sparafrazuję mistrza pytań o seks (tych, których nie ośmielamy się zadawać). Oprócz Iwony i jej męża, oczywiście. No, ale co zrobić? Pozostała trójka i tak nie ma się najgorzej: tak, zmieniło się, ale nie, nie jest źle. Jest inaczej. Seks dopasował się do realiów naszego życia, a świadomość, że wciąż sprawia frajdę i że nie trzeba gorączkowo sprawdzać, co kto lubi, jest sporym udogodnieniem. Na miarę sprowadzenia przepisu na mojito do Polski, serio.

Więcej o:
Copyright © Agora SA