Są bezdzietni, bo cenią swobodę? Prawdziwie głodni życia mają dzieci!

Z tegorocznego badania analizującego warunki i jakość życia Polaków, dowiaduję się, że dla wielu posiadanie potomstwa oznaczałoby deklasację. To fakt, mój standard życia rzeczywiście mocno się obniżył odkąd mam dzieci... ale też nigdy wcześniej nie czerpałam ze świata tak bardzo jak teraz!

Diagnoza Społeczna 2013 wykazała, że Polacy nieszczególnie garną się do roli rodziców, a prof. Janusz Czapiński wyjaśnia na łamach "Polityki" (nr 26, 2013), że często wynika to z niechęci do obniżenia standardu życia. Powodem bezdzietności wśród najbogatszych, zdaniem profesora, są aspiracje. "(...) dzieci odbierają swobodę życiową, utrudniają robienie kariery zawodowej (...)", a ludzie są "głodni życia. Chcą być bardziej i więcej" - tłumaczy prof. Czapiński. Rzeczywiście, bez dzieci jest pod wieloma względami łatwiej, a jednak...

Bezdzietni naprawdę mają się super

Z pewną nostalgią wspominam wydatki związane z podróżowaniem solo, zwłaszcza, gdy porównuję je z tymi generowanymi przez czteroosobową rodzinę. Całkiem miło było także bez zastanowienia przepuszczać pensję na siebie i swoje zachcianki. Tak, to było prawdziwie przyjemne... I wcale nie ironizuję! Spokojnie mogę zrozumieć to, że ktoś może nie chcieć mieć dzieci. Jeśli jednak o mnie chodzi, wraz z nadejściem wakacji cieszę się macierzyństwem jeszcze bardziej niż zwykle, bo dzięki córce i synowi mam okazję na nowo przeżywać zapomniane radości. Takie swoiste, rodzicielskie, déj? vu.

Wiele się u mnie zmieniło przez te ostatnie sześć lat. Mam mniej pieniędzy i mniej sypiam, mniej podróżuję i rzadziej chodzę do kina. Rzadziej też leczę kaca. Ale to nie wszystkie zmiany, jako bezdzietna singielka, tudzież bezdzietna partnerka, nienawidziłam śniegu i na widok pierwszych płatków mruczałam pod nosem mniej i bardziej wyrafinowane przekleństwa. Nie lubiłam świąt, spędów rodzinnych i całego tego zawracania głowy. Wakacje oznaczały tylko mniejsze korki na drogach i mniej hałasu w mieście. Podróż samolotem obok matki z dzieckiem? Brr, grrr, ratunku!

Teraz umiem bardziej się cieszyć: mam zdecydowanie mniej swobody, ale z życia mogę czerpać garściami. Takie są moje aspiracje. Ja właśnie dzięki dzieciom jestem "bardziej i więcej". Można więc i tak!

Serio, lato jest genialne!

Ach, ileż we mnie entuzjazmu, radości życia i miłości do bliźniego (o ile bliźni lubi dzieci, rzecz jasna). Pierwszy śnieg? Zobaczcie, skarby, jak pięknie! Jak w bajce! Święta? Ach, nie mogę się już doczekać choinki, ozdób świątecznych, pieczenia pierników, wybierania prezentów. Radość, radość i jeszcze raz radość!

No i wakacje... Serio, lato jest genialne. Tyle możliwości, a plaża ostatnio była tak fajna, kiedy sama byłam dzieckiem. Właściwie nie tylko plaża: bycie matką to dla mnie nieustanna sentymentalna podróż i ciąg wspomnień z własnego dzieciństwa, co rusz przypominam sobie swoje siedmioletnie uczucia i pięcioletnie zachwyty. Niesamowita sprawa, przysięgam.

Bycie matką to też wędrówka w głąb siebie, badanie swoich dorosłych emocji, ograniczeń i reakcji. Takie mam pokłady tkliwości? Ach, więc aż tak potrafię się zdenerwować? Zmęczenie może mieć taki smak? Mogę być miła, potrafię być stanowcza, umiem walczyć, chcę iść na kompromis. To fascynujące, ile rzeczy o sobie może nauczyć się człowiek dzięki rodzicielstwu.

I dobrze, tak też może być

W ostatni dzień roku szkolnego znowu czuję wyjątkowość tego dnia, tak samo jak wiele lat temu, kiedy sama chodziłam do szkoły. Naprawdę nie sądziłam, że znowu tego doświadczę. Odświętne ubranie przygotowane, laurki w dłoń, córka wyrusza pożegnać nauczycielki. Przed nami dwa miesiące przygód i nauki o swoich ograniczeniach i możliwościach.

Jasne, że żal, że nie sypiam do oporu, tylko zawsze ktoś mnie budzi. Nie pamiętam już, jak to było budzić się naturalnie, samej z siebie - a sen lubiłam chyba nawet bardziej od imprez. Ostatnio oglądałam film, w nim scena domówki - młodzi ludzie, drinki w dłoniach, głośna muza, atmosfera oczekiwań i poczucia, że świat stoi otworem, omnipotencja. O, ta scena już nigdy nie będzie o mnie - pomyślałam. Ta scena jest o tym, gdzie za kilkanaście lat będzie mój syn, a już za dekadę moja córka. I dobrze, tak też może być.

Wzięłabym też plecak i pojechała powłóczyć się po Europie. Kochałam noclegi w hostelach, poznawanie ludzi z całego świata: dwie noce w jednym miejscu i fru do kolejnego. Tak, chciałabym tak znowu. Ale wiecie co? Tak się cieszę na tydzień z dziećmi na warmińskiej wsi, że aż sama nie mogę w to uwierzyć. Więc tak, rodzicielstwo to ewolucja, to zmiany, wyrzeczenia, ale też powrót do tych wszystkich magicznych momentów dzieciństwa, o których nigdy byśmy sobie nie przypomnieli, gdyby nie własne dzieci.

Nie wiem więc jak Wy, ale ja tam bardzo cieszę się z wakacji! I rzeczywiście, brak porannego pośpiechu ("szybko, bo spóźnimy się do przedszkola na śniadanie!") to też bardzo kusząca wizja. Może w tym roku córa nauczy się pływać, a mnie uda się przeczytać cztery książki podczas urlopu? Albo spać do oporu? No wiem, wiem...

P.S. A to, że nie ma co z dzieckiem zrobić w wakacje, bo przecież dwumiesięczny urlop mają tylko nauczyciele, to zupełnie inna para kaloszy. O właśnie, deszcz nadal mnie wkurza.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.