Mężczyźni mają słabą wiedzę o swoich partnerkach i nie trafiają z prezentami. Czy rzeczywiście?

Przyjęło się uważać, że panowie nie przykładają wagi do takich szczegółów jak data ślubu, czy rozmiar buta wybranki. Potwierdzają to wyniki sondażu. Sprawdzamy, czy to prawda i zadajemy niewygodne pytania grupie mężczyzn.

Oczekiwania wobec prezentów często rozmijają się z zastaną rzeczywistością, o czym zapewne niedługo znowu przyjdzie się nam przekonać. Niektóre podarki aż proszą się o zastanowienie, czy darczyńca w ogóle nas zna (jakim cudem dostałam buty do biegania, a moja niegotująca przyjaciółka otrzymała kolejną książkę kucharską?). W kobiecym gronie ochoczo rozprawiamy o nietrafionych prezentach, blamażach, partnerach niepamiętających daty pierwszego pocałunku czy dnia, w którym po raz pierwszy wyznałyśmy im miłość.

Zapominanie o rocznicy ślubu jest tak pospolite, że właściwie nie zasługuje nawet na wzmiankę. My, kobiety, z reguły kolekcjonujemy takie detale w pamięci, wierząc, że składają się na historie naszych związków, że odróżniają nas od innych par. Wierzymy, że znajomość daty urodzin świadczy o tym, ktoś jest dla nas ważny. Toczymy spory z naszymi chłopakami, narzeczonymi i mężami o to, że nie pamiętali o imieninach i o to, że kupili nam coś w kolorze, którego nie lubimy, w rozmiarze, który jest nieodpowiedni. Nasze spojrzenia na widok nietrafionej bluzki zdają się mówić: "Gdybyś mnie kochał, wiedziałbyś, że nie lubię cekinów/nie noszę czerni/lubię tylko swetry".

Quiz z wiedzy szczególnej

Tymczasem z sondażu przeprowadzonego przez firmę The Perfume Shop wśród 2 tysięcy mężczyzn, wynika, że panowie są przekonani, że dobrze znają swoje partnerki. Jednak przy szczegółowych pytaniach zaczynają błądzić - 12 proc. z nich nie zna koloru oczu swojej żony, 8 proc. nie pamięta, jaki jest naturalny kolor jej włosów, a 1 z 10 nie wie, kiedy jego ukochana obchodzi urodziny. Jeszcze gorzej przedstawia się sprawa z ubraniami - 27 proc. panów zdarzyło się kupić swoim partnerkom ubrania w złym rozmiarze, co w 1/3 przypadków zakończyło się awanturą.

Kiedy pytam znajomych mi mężczyzn, czy znają takie szczegóły dotyczące ich ukochanych, oni odpowiadają bez wahania, że tak. Są jednak ostrożni - w skali od 1-5 bojaźliwie przyznają sobie 4. A co mówią panie o swoich partnerach? Czy ich mężczyźni wiedzą, o czym one marzą?

Prezent nad prezentami

- Kupiłem żonie na urodziny bon do jej ulubionego sklepu z wyposażeniem wnętrz - opowiada Arek. - Jeszcze nigdy nie byłem tak dumny i przekonany, że ona będzie zachwycona, a ja przez miesiąc będę odcinał kupony od tego, że wpadłem na taki genialny pomysł. Przecież ona uwielbia zakupy w tym sklepie! Na widok bonu skamieniała, zaśmiała się sztucznie i podziękowała z wyraźnie udawanym entuzjazmem. Potem wiało już tylko chłodem - wspomina.

Żona Arka relacjonuje to wydarzenie następująco: - Skończyłam 35 lat. Od wielu lat wyobrażałam sobie, że będzie to przełomowy moment w moim życiu. 35 - to poważna sprawa. Spodziewałam się czegoś szczególnego, czegoś, co podkreśli wyjątkowość tego dnia. Wielkiej niespodzianki, biżuterii, limitowanej edycji płyt ulubionego zespołu - czegoś w ten deseń - opowiada. - Dostałam bon do sklepu z meblami. Mieszkaliśmy akurat tymczasowo w wynajmowanym mieszkaniu, które było brzydkie i nie wymagało urządzania. Ciężko było ukryć rozczarowanie...

Znawca kobiet

Joanna twierdzi natomiast, że jej mąż zna kobiety bezbłędnie: - Michał nawet u moich koleżanek poznaje zmianę odcienia koloru włosów z numeru 032 na 033. U mnie tym bardziej. Ciuchów nie kupuje, bo uważa, że mam za dużo - śmieje się. - Jeśli chodzi o prezenty, uwielbiam dostawać książki, a rzadko je dostaję. On nie do końca się łapie w tym, czy już coś sobie kupiłam, czy nie i gdzie to może stać... Ale dostaję fajne prezenty, często zaskakujące. W tym roku na urodziny dostałam łyżwy i bardzo się ucieszyłam, tym bardziej, że nasza córka dostanie łyżwy od dziadków na gwiazdkę i będziemy mogły jeździć razem. Pamiętam pierwszy prezent od niego - kubek z galerii, widzieliśmy go razem na wystawie zamkniętego sklepu w Łodzi, potem pojechał i mi go kupił. Kubek ma 15 lat i piję w nim herbatę do dziś...

Kto odważy się dać więcej?

Grzegorz twierdzi, że zna swoją partnerkę na 4: - Kto się odważy dać więcej? - pyta retorycznie, po czym przyznaje, że nie pamięta jej naturalnego koloru włosów: - Widziałem tyle wariantów, że nie wiem, jakie są naturalne! - zauważa z pewnym zdziwieniem, zwłaszcza, że na wszystkie inne pytania odpowiada bez wahania: zna kolor oczu, datę urodzin, ulubione perfumy i rozmiar ubrań. Kuba też przyznaje sobie czwórkę ze znajomości ukochanej: - Znając ciągotki ludzi do posiadania tajemnic, pewnie statystycznie okazałoby się, że znam ją na 3. W sumie nawet jakby było 1, to chętnie bym ją poznał lepiej - śmieje się i dziwi, że ktoś może nie znać koloru włosów swojej partnerki: - To tak jakby nie znać jej koloru skóry! - mówi. Najwyraźniej jego dziewczyna nie farbuje włosów.

Wojtek stwierdza, że dałby sobie 5 z wiedzy o żonie, gdyby nie to, że trochę się zagubił, jeśli chodzi o aktualnie używane perfumy. Poza tym jest nieźle, chociaż zdarzyły się nietrafione prezenty (ale skąd miał wiedzieć, że ona lubi Michaela Jacksona tylko z czasów Jackson 5, więc winyl "Off the Wall" będzie niewypałem?). - Ciuchów też sobie nawzajem nie kupujemy, to śliski temat - przyznaje. - I tak trzeba w przypadku kobiet wszystko mierzyć, a chłop to worek po kartoflach założy i też pasuje. Data urodzenia i kolor włosów to banał - wylicza. - Znam nawet numer telefonu do małżonki fryzjerki szanownej, jak dzwonię zapytać po siedmiu godzinach, czy żona już zrobiona, bo dzieci i koty głodne - kończy ze śmiechem.

Rozmawiam jeszcze z trzema mężczyznami i oni też bez wahania recytują informacje dotyczące swoich wybranek: padają cyfry, dane, daty i zagranicznie brzmiące nazwy kosmetyków. Jeden z nich, Krzysiek, nieśmiało przyznaje jednak, że rozmiar ubrań co prawda zna, ale nie wie, co to w ogóle znaczy, więc unika ich kupowania. Ogólnie jednak panowie test zdają śpiewająco, a ja zastanawiam się skąd te babskie pogaduszki przy kawie i w damskiej toalecie? I wtedy wpadam na pomysł, żeby przepytać męża...

Radosna pewność siebie

Siadam naprzeciwko małżonka i zadaję mu pytania z góry skazane na niepowodzenie: - Jaki mam kolor oczu? - pytam, wpatrując się w jego niebieskie tęczówki. - Brązowe oczywiście - odpowiada od razu. - A naturalny kolor włosów? - drążę temat. - Też brązowy - mówi radośnie. Minus jeden punkt. Niezrażona brnę dalej: - A znasz moją datę urodzenia? - uśmiecham się na zachętę. - Oczywiście. EEE. 17 maja? - wyraźnie słyszę ten znak zapytania w głosie i wyczuwam lekką nutę desperacji, pomieszaną z pragnieniem natychmiastowej ucieczki. Minus 100 punktów, ale miesiąc przynajmniej się zgadza.

Dobrze wiem, żeby nie pytać już o numer mojego telefonu komórkowego (przecież ma zapisany), nazwę perfum (jest skomplikowana, ale przypuszczam, że rozpoznałby po butelce) i imiona mojego rodzeństwa (jest zbyt liczne). Rozmowa z mężem paradoksalnie przynosi mi ulgę, bo lubię te damskie sesje wymiany informacji o drobnych potknięciach małżonków. Mężczyźni nie przywiązują wagi do szczegółów - przygarniam to uproszczenie i cieszę się nim, przy okazji nie wyjawiając nikomu, że sama o datę własnego ślubu zawsze podpytuję teściową i miewam problemy z wyrecytowaniem dokładnych dat urodzenia własnych dzieci (27 czy 29? 2007 czy 2009?).

Płeć nie ma tu nic do rzeczy. A jeśli przyjrzeć się danym z ankiety My Perfume Shop, można też skupić się na tym, że 9 mężczyzn z 10 zna datę urodzin swojej partnerki. Panowie, z którymi rozmawiałam, wydają się te dane potwierdzać: Oni to tych 9, a mój mąż to ten 1, przez którego powstają takie sondaże. A wasi panowie? Czy znają was doskonale i zawsze trafiają z prezentami?

Więcej o:
Copyright © Agora SA