Syndrom zapomnianego dziecka

Wydaje się to niemożliwe, ale są rodzice, którym zdarzyło się zapomnieć o maluchu siedzącym w foteliku auta, bawiącym się w domu czy zabranym na spacer. Często ta chwilowa luka w pamięci ma tragiczne i nieodwracalne konsekwencje.

Historia "Kevina samego w domu" czy w Nowym Jorku może wydawać nam się pasmem zabawnych perypetii, ale zwykle wszystko tak wesoło i szczęśliwie kończy się tylko na filmie. W prawdziwym życiu, gdy zdarzy nam się zapomnieć o dziecku, to często mamy do czynienia z dramatycznymi konsekwencjami. Bezradny maluch pozostawiony na kilka godzin w upale albo na mrozie ma małe szanse na przeżycie, jeśli nikt go wcześniej nie zauważy.

Bo był zagoniony

Tak było w przypadku małej Włoszki, którą zagoniony tata zapomniał odstawić do opiekunki. Nieświadomy niczego pracownik uniwersytetu zostawił malucha latem ubiegłego roku na kilka godzin na parkingu pod uczelnią, na której pracował. Po prostu zapomniał ją odprowadzić do opiekunki i poszedł do pracy, zostawiając dziewczynkę w samochodzie zaparkowanym na słońcu. Nieznośny upał w zamkniętym aucie okazał się dla malutkiej Eleny śmiertelny. Dwulatka po pięciu godzinach nieobecności taty była w stanie agonalnym, gdy ten wychodząc z pracy znalazł dziecko nadal przypięte pasami w samochodzie. Dziewczynka zapadła w śpiączkę i po trzech dniach zmarła. Co nietypowe, matka dziewczynki wtedy w zaawansowanej ciąży broniła męża: - To, co się stało, może przydarzyć się każdemu, bo wszyscy żyją w biegu. Mój mąż też się nie zatrzymywał, bo martwił się o mnie, moją ciążę i zajmował się małą Eleną - powiedziała mediom matka dziewczynki.

Bo miała ważny dzień

To nie jest odosobniony przypadek. 36-letnia Emma Taylor z Buckinghamshire uważała, że pozostawienie dziecka przez zwykłe zapominalstwo to totalna nieodpowiedzialność, która nigdy jej się nie przydarzy. Jednak dwa lata temu sama też zapomniała o swoim synku, gdy przygotowywała się do ślubu z ojcem trzyletniego obecnie Josha. Wyjechała z druhnami do kościoła i tuż przed ceremonią przypomniała sobie, że malutki synek został sam w mieszkaniu - w podekscytowaniu wszyscy o nim zapomnieli. Josh na szczęście tylko ponad godzinę był sam, za to w niezabezpieczonym miejscu. Wszystkie czarne scenariusze przewijały się przed oczami jego matki. W końcu znalazła małego siedzącego spokojnie na podłodze salonu i żującego kawałek tostu.

Bo się "wyłączyła"

Mniej szczęścia miała 40-letnia Amerykanka, dr Karen Murphy. Oddana mama trójki dzieci, 11-letniej Emily, 9-letniej Abigail i 2-letniego Ryana prowadziła praktykę weterynaryjną w amerykańskim stanie Wirginia. W pewien czerwcowy poranek jak co dzień odwoziła Ryana do żłobka, a potem pojechała do pracy. Jednak tego dnia stało się inaczej. Około czwartej dostała telefon od męża, który miał odebrać synka. Twierdził, że malucha w żłobku nie było. Spanikowana pobiegła do samochodu i znalazła tam chłopca, który po siedmiogodzinnym przebywaniu w upalnym wnętrzu samochodu zmarł. Obecnie trwa proces lekarki, za spowodowanie śmierci i brak opieki nad synkiem grozi jej do 40 lat więzienia.

Bo się nie odzywał

35-letnia Karolina z okolic Warszawy w myślach potępiała włoskiego tatę za bezmyślność, ale sama przeżyła moment trwogi, gdy jadąc w pędzie do pracy zapomniała odwieźć czteroletniego synka do babci. Na szczęście chłopiec był już duży, ale jego obecność zauważyła dopiero, gdy była już blisko swojej pracy w stolicy - po 20 km. - Zwykle gadatliwy, siedział cichutko jak myszka, bo zorientował się, że zapomniałam pojechać do babci. I nagle się odezwał a ja zamarłam. Miałam kłopoty w pracy i rozmyślając o nich totalnie się wyłączyłam. On z kolei się nie odzywał uszczęśliwiony, że jedzie gdzieś z mamą a zostaje z babcią na cały dzień - wspomina mama.

Zwolnijcie tempo życia!

Zwykle za takie tragedie odpowiada problem współczesnych rodziców - permanentny brak czasu. Rodzice na dwóch etatach, starający się połączyć pracę zawodową z macierzyństwem miewają czasem "dziury w pamięci". Wylatuje im z głowy ważne szczepienie dziecka, urodziny bliskich, lista zakupów a co gorsza fakt, że powinni zawieźć albo odebrać skądś dziecko. Trudno to zrozumieć, ale zdarza się coraz częściej, bo nasze mózgi nie nadążają za ilością zadań, które przed nim stawiamy a pośpiech zawsze był złym doradcą, jak mawia stare porzekadło. Zjawisko przypadkowego pozostawienia dziecka bez opieki, często przez oddanego rodzica, zyskało nazwę - Forgotten baby syndrome, czyli zespół zapomnianego dziecka. Większość takich tragicznych przypadków miało miejsce w USA - od lat 90.miało tam miejsce ponad 600 tragicznych w skutkach "luk w pamięci" rodziców i innych opiekunów. Jednak taka sytuacja może zdarzyć się wszędzie - w zeszłym roku w ciągu tygodnia zmarło w Italii dwoje zapomnianych maluchów. Psychologowie twierdzą, że nie ma typów osób, które są to bardziej narażone.

Wszczynaj alarm i połóż rzeczy dziecka na widoku

Wiele badań wykazuje, że to stresujący, zagoniony styl życia powoduje większe ryzyko zapominania. Bycie nieobecnym czy pogrążonym w myślach przez tę ważną, decydującą chwilę może zadecydować o życiu lub śmierci twojego maleństwa.. Luk w pamięci nie powoduje brak miłości, ale zaburzenie pamięci. Gdy czujesz się wyczerpanym rodzicem, łapiesz się zbyt wielu zajęć na raz, twój mózg może nie ogarnąć wszystkich zadań i pominie to jedno, kluczowe. Osoby, które nagłaśniają kampanię społeczną mającą uświadomić wagę problemu, dają jednak kilka wskazówek, które mogą pomóc zapobiec takim tragediom. Proponują by umówić się z opiekunem, że jeśli dziecko bez wcześniejszego uprzedzenia nie dotrze do jego domu czy placówki, to natychmiast ma podnosić alarm. A obok siebie na widoku, na siedzeniu obok kierowcy warto położyć widoczny przedmiot, który przypomina nam o dziecku w foteliku. Na przykład torbę z jego pieluchami, napojami i ubrankami na zmianę. Bo inaczej następnym razem to może być każdy z nas. Dlatego pamiętajmy - warto zwolnić i nie pędzić na złamanie karku, bo efekty takiego szalonego pośpiechu mogą skutkować niewyobrażalną tragedią dla nas i naszego dziecka.

Copyright © Agora SA