Tu rządzi Marysia! Nowa obsesja na punkcie imienia dziecka

Żyjemy w czasach gdy cały świat musi poznać imię naszego dziecka. Panuje moda na umieszczanie go dosłownie wszędzie - na drzwiach sypialni dziecka, na wózku jako minitablica rejestracyjna, na ręczniku, na śliniaczku, na naklejce samochodowej. Czy taka personalizacja dziecka może być niebezpieczna?

We współczesnym świecie liczy się indywidualizm i podkreślanie własnej wyjątkowości. Nic więc dziwnego, że wielu rodziców dumnych z potomka ma potrzebę ogłaszać jego imię całemu światu. Na wózku malca coraz częściej dynda minitablica rejestracyjna na wzór prawdziwej np. "MARCEL". Nad łóżeczkiem czy kołyską zawieszamy wykonane z klocków czy pojedynczych literek imię dziecka, na drzwiach pokoju nalepiamy komunikat "Tu rządzi Marysia", na szybie auta informacja: "Tu jedzie Antek". Dziecko ma "ręcznik Ksawerego" z wyhaftowanym imieniem, "Ta książka należy do Mai" i tak dalej. Prawdziwa ekspansja imiennych produktów i usług dla dzieci.

Pomysł na życie rodziców, który uczy i bawi

Choć jest to modne, to imię naszego dziecka, teraz wszędzie publicznie wyeksponowane, traci prywatny charakter. Niektórych rodziców zastanawia też fakt czy obsesja imienia nie rodzi też negatywnych następstw. Czy może być niebezpieczna, gdy nieznajomy pozna imię naszego dziecka i wykorzysta ten fakt by zdobyć jego zaufanie? Czy nie rodzi narcyzmu i egocentryzmu u malucha a może przeciwnie, pozwala dziecku się dowartościować i lepiej identyfikować ze swoim imieniem i własną osobą? Zdaniem Doroty Minty, psychologa klinicznego, tablica rejestracyjna z imieniem dziecka na wózku to indywidualny pomysł na życie rodziców. - Jeżeli mamy ochotę całemu światu powiedzieć jak ma na imię nasza pociecha, to oczywiście jest to doskonały pomysł. Ale już tabliczka z imieniem na drzwiach pokoju, czy na skrzyni z zabawkami mogą odgrywać inną rolę. Najzwyczajniej w świecie dziecko zapamiętuje swoje imię, obraz stworzony z liter, pomaga w opanowaniu trudnej sztuki czytania - tłumaczy psycholożka.

Potrzeba własnego terytorium dziecka

Według eksperta takie spersonalizowane napisy mają też inny cel. U dziecka rodzi się poczucie zaznaczonego, swojego prywatnego, terytorium. - Może to pomagać w kształtowaniu poczucia własnej odrębności, poczucia bycia osobą przez duże "O". Prywatny teren, miejsce, gdzie można schować swoje skarby, odpocząć, poczucie prywatności są nam bardzo potrzebne, nawet gdy jesteśmy mali. Dorota Minta podkreśla jednak, że zasada ta ma dotyczyć wszystkich domowników. Jeżeli więc decydujemy się na zaznaczenie prywatnej strefy małej Marysi, to takie samo prawo mają rodzice dziewczynki. - W taki prosty sposób uczymy dziecko szacunku do innych, do ich prywatności, ale też szacunku do samego siebie - przekonuje Minta.

Uwaga na egocentryka

Bywa, że oznaczanie całej przestrzeni wokół siebie imieniem dziecka wynika z kultu uwielbiających go rodziców. Rodzi to niebezpieczeństwo wychowania osoby skupionej wyłącznie na sobie i nieustannie domagającej się uwagi wszystkich, znajdowania się zawsze w centrum zainteresowania. Potwierdza to psycholog. - Jeżeli podkreślanie odrębności, sygnowane wszelkimi napisami dotyczy tylko dziecka to możemy wychować we własnym domu skoncentrowanego na sobie egocentryka. Inną kwestią jest sprawa bezpieczeństwa malucha. Łatwo można wyobrazić sobie negatywne konsekwencje publicznego wykorzystania imienia dziecka. Maluch zachęcony tym, że nieznajomy zawoła je po imieniu, może poczuć się bezpiecznie. Warto więc rozważyć gdzie i w jakich sytuacjach pozwalamy obcym poznać dane naszego dziecka.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA