Moje dziecko jest najlepsze!

Na każdym etapie porównujemy maluchy, przechwalamy się potomstwem, nie znosimy komplementów pod adresem cudzych dzieci. Ofiarą rodzicielskiej rywalizacji są same dzieci. Co powoduje zawyżone aspiracje rodziców i ciśnienie, z którym maluchy nie zawsze potrafią sobie poradzić?

Po lekturze wypowiedzi rodziców na forach, rozmów w szkołach i na przyjęciach urodzinowych można wysnuć jeden wniosek. Polacy ponad wszystko pragną dziecka idealnego, to znaczy lepszego od innych. Dziecko ma być powodem do dumy, chwalenia się, zadziwiania innych. Ma realizować nasze aspiracje, spełniać marzenia, pozytywnie wyróżniać się zachowaniem, obyciem i wyglądem. Jeśli jest inaczej, nie możemy się z tym pogodzić. Doszukujemy się u innych dzieci wad, słabych punktów, próbujemy złapać na błędzie. Z czego wynika ta obsesja porównywania, rywalizowania i deprecjonowania innych dzieci przez polskie matki i ojców?

Sól w oku i złośliwa riposta

7-letni Maciek, synek 37-letniego Marcina z Warszawy gra w piłkę nożną, ostatnio dostał się do szkółki Legii Warszawa. - Jest taki dobry w sporcie? To pewnie niezbyt mądry i nadrabia to bieganiem po boisku. Potem taki piłkarz nie umie trzech zdań sklecić przed kamerami - tak skomentował to znajomy, gdy Marcin przypadkiem usłyszał jego rozmowę z żoną. - Jeśli twoje dziecko odnosi sukcesy, to w innych rodzicach, zresztą fajnych ludziach, uruchamia się opcja złośliwców - uważa Marcin. To, że czyjeś dziecko jest w czymś lepsze, jest solą w oku. Łatwo uczy się języków, chodzi do dobrej szkoły, ma świetne wyniki i ciekawe pasje? - Za to pewnie nie uprawia sportów i nie ma kolegów, bo geniusze są samotni - komentują "życzliwi".

Zakompleksieni rodzice i obiekt dumy

Na pewno jako rodzice mamy kompleksy. Często wychowaliśmy się w czasach komunizmu, gdy wiele możliwości rozwoju, gadżetów, zajęć i podróży było dla nas nieosiągalnych. Nie zawsze mogliśmy uczyć się języków obcych, rzadko studiować za granicą, jeździć na zagraniczne warsztaty. Dlatego chcemy sobie to zrekompensować przez napięty grafik zajęć dodatkowych i sukcesy naszych dzieci, na które liczymy. W ten sposób sami czujemy się dowartościowani i spełniamy oczekiwania innych - czujemy się dobrymi rodzicami, gdy nasze dziecko przyćmiewa innych. - Kobiety mają pranie mózgu, wmówiono im, że mają być takie, a nie inne. Dziecko ma być najładniejsze, najzdrowsze i pierwsze z całej wsi siadać na nocnik. W wieku czterech lat chodzić na angielski i origami a w szkole mieć same piątki - pisze ledzeppelin3 na forum eDziecko.pl. - W mediach wmawia się kobietom, że źle wychowują dzieci, za dużo lub za mało nagradzają, że je za bardzo od siebie uzależniają, nie stosują metody Gordona. Nic dziwnego, że zamiast czerpać po prostu przyjemność z bycia ze swoim dzieckiem, są sfrustrowane i nieszczęśliwe - uważa forumowiczka. Tym samym pragną z dziecka uczynić obiekt podziwu i dumy, bo wtedy spadnie na nie część splendoru: "Zobaczcie, wszystko mu poświęciłam, ale za jak wychowałam dziecko".

Ale jest słaba z wuefu

Niedawno Dorota Zawadzka, znana jako Superniania, napisała na swoim profilu społecznościowym, że poznała wspaniałą 11-letnią dziewczynkę, która mówi biegle trzema językami, gra na pianinie, gitarze i perkusji. Komponuje i pisze teksty oraz śpiewa. Jest utalentowana i przemiła, z poczuciem humoru i dobrze wychowana. Po tych słowach na profilu rozpętało się piekło i lawina jadowitych komentarzy. Sugerowano, że to biedne dziecko, które jest non stop edukowane i pozbawione rówieśników. - Ona pewnie nie zna innego życia i dlatego jest szczęśliwa. Wydaje jej się, że szkoła i zajęcia pozalekcyjne to cały świat - napisała Agnieszka. Mama dziewczynki zaznaczyła, że dziecko nie jest geniuszem, bo na przykład ze sportu jest słaba, najwolniej biega i pływa. Od razu poprawiło się samopoczucie niektórym rodzicom, których ubodła publiczna pochwała zdolnego dziecka. - A jednak w wuefu nie jest dobra. Smutne to bardzo, gdyż żyje według grafiku. Godzinę tu, godzinę tam, a gdzie rówieśnicy? Oczywiście, że są dzieci utalentowane, ale rodzić powinien tak pokierować dzieckiem, aby nie zatraciło się w tych swoich talentach - dodała Elżbieta. - Zawsze nas razi, gdy ktoś jest zdolniejszy od nas, mądrzejszy, ładniejszy, bogatszy, wybitniejszy - podsumowała użytkowniczka Alicja.

Cecha narodowa polskich rodziców

Marcin mieszkał z żoną i z Maćkiem przez kilka lat w Wielkiej Brytanii i Stanach. - Tam nie wypada się przechwalać dzieckiem, zwłaszcza w UK, a nawet należy powiedzieć coś dowcipnego i lekko uszczypliwego na jego temat, gdy inni się zachwycają. A i tak dzieci są dowartościowane i pewne siebie - podkreśla. - Polscy rodzice rozmowę zaczynają od przechwałek ile dziecko przybrało na wadze, jeśli jest małe, kiedy zaczęło chodzić i mówić pełnymi zdaniami. Potem w szkole słyszymy w czym dziecko jest świetne, z czego dostało szóstki i jak perfekcyjnie zna angielski. Choć nie umie się swobodnie przedstawić w tym języku, to zdaniem obsesyjnie wpatrzonych rodziców może czytać serwisy BBC - ironizuje Marcin. - Za to nie znosimy słuchać o sukcesach i osiągnięciach innych dzieci - dodaje. - My, jako naród, nie lubimy ludzi, którym coś przychodzi ot tak, po prostu, którzy nie muszą poświęcać godzin na ciężką pracę. To się może wydać większości niedorzeczne, ale są ludzie i dzieci z pasją, którą chcą realizować a do tego są wybitnie uzdolnione, więc realizacja pasji przychodzi im z łatwością - podsumowuje w sieci Emilka.

Odkręcić spiralę

Zdaniem Agaty Marszałek rywalizacja rodziców skutkuje tym, że już kilkuletnie maluchy uczą się dwóch języków, chodzą na lekcje baletu, śpiewu, tańca, na basen, rozwijają zdolności plastyczne i sportowe. Dlaczego? Niestety głównym powodem często jest kolega albo syn czy córka znajomych, który też uczęszcza na te zajęcia albo mama, która kiedyś nie mogła na nie uczęszczać. Spirala porównywania się nakręca. Efekt jest taki, że dzieci nie mają czasu na odpoczynek, na zwykłą zabawę samochodzikiem czy lalką, bo to przecież takie nieedukacyjne. Ani na najzwyklejszą nudę, która też jest potrzebna dziecku do rozwoju kreatywnego myślenia - podkreśla psychoterapeutka.

Copyright © Agora SA