Martynka nie robi jednak postępów. Nie ukrywam, że jest pod naszą silna presją, bo brak nam już cierpliwości. Intelektualnie córka rozwija się prawidłowo. Potrafi też skupić się na jednej czynności i zaplanować sobie zajęcia. Nie chodzi do przedszkola i nie ma zbyt wielu okazji do spotkań z innymi dziećmi. Nie radziliśmy się jeszcze specjalistów. Czy powinniśmy czekać i liczyć na to, że stopniowo zacznie mówić, czy może lepiej udać się do psychologa lub logopedy? Anita
Proponowałabym Państwu zrobić na jakiś czas wakacje od ćwiczeń, nauki mowy i rozmów na ten temat w obecności Martynki, od wszelkiej presji i zachęt. Zamiast tego: dużo zabaw na świeżym powietrzu, ruchu, koniecznie kontaktów z innymi dziećmi, a w domu - rozmów, śpiewania, czytania wierszyków, ale w sposób zupełnie naturalny, bez podkreślania, że jest w tym coś szczególnie ważnego. Dzieci zaczynają mówić w różnym wieku, a umiejętność tę zdobywają przez naturalny kontakt ze starszymi. Nie trzeba ich celowo uczyć języka, tak jak to się robi w przypadku języków obcych. Jeżeli na coś kładziemy szczególny nacisk, jeżeli jakąś umiejętność chcemy od dziecka przedwcześnie wyegzekwować, wywieramy na nie presję, wtedy ono jakby zacina się w sobie, my naciskamy mocniej i powstaje błędne koło. Dlatego właśnie proponuję coś w rodzaju wakacji. Jeżeli po takich wakacjach nic, ale to nic nie drgnie, powinni się państwo poradzić logopedy.