Jestem mamą 3,5-letniego Kamila. Syn jest bardzo rozwinięty psychicznie i fizycznie. Potrafi wszystko, co powinno potrafić dziecko w jego wieku, oprócz jednego - sikania do nocnika. Do tej pory nosi pieluchy. Siusianie do nocnika budzi w nim niechęć, odrazę, a wręcz strach (choć nigdy nie straszyłam go nocnikiem ani nie zmuszałam, by z niego korzystał). Pediatra dał mi jedną radę - na siłę. Twierdził, że gdy zdejmę pieluchę, to Kamil najpierw kilka razy się zsika, a potem zacznie korzystać z nocnika. Spróbowałam. Skończyło się histerią i trzymaniem siusiu przez pięć godzin. Dziecko piszczało, krzyczało. Zrobiło mi się go żal i zrezygnowana założyłam pieluchę. Po kilku minutach była cała zasikana. Od tej pory nie dość, że nocnik stał się wrogiem numer jeden, to synek nie zejdzie z kanapy z gołą pupą, bo boi się, że nasika na podłogę. Proszę o radę, bo to chyba problem nie do rozwiązania.
REKLAMA
REKLAMA
Nie powiem pewnie niczego nowego. Moja rada będzie podobna do rady pediatry. Jednak nie nazwałabym tego działaniem na siłę, ale raczej konsekwentnym postępowaniem. Pisałam już o tym wiele razy: nie można jednocześnie uczyć dziecka korzystania z nocnika i zakładać mu pieluch. Dlaczego? Bo to nielogiczne i niekonsekwentne. Być może teraz warto w ogóle nie rozmawiać na ten temat i zakładać Kamilowi te nieszczęsne pieluchy. A latem, kiedy będzie ciepło i dziecku nie będzie grozić przeziębienie, poczekać, aż w domu skończy się ostatnia paczka pieluszek - to pomoc dla Pani, by nie ulegać naciskom synka - i po prostu powiedzieć Kamilowi, że nadeszła pora na dorosłe załatwienie tych spraw.
REKLAMA
Zwraca również moją uwagę to, że uznała Pani problem za nierozwiązywalny. To niedobre założenie. Życzę więcej wiary w możliwości swoje i synka.