Dobrze, że nakreśliła Pani obraz swojej sytuacji rodzinnej. Widać z tego, że sama Pani wiąże swoją frustrację, niezadowolenie, może nawet złość na męża (co przecież niełatwo dopuścić do świadomości, bo jak tu złościć się na chorego człowieka) z impulsywnym, pełnym złości i agresji zachowaniem w stosunku do synka.
Tak to już jest z nami, że jeśli z jakichś powodów (na przykład naszych obaw czy poglądów) nie decydujemy się na wyrażanie złości wobec rzeczywistych jej adresatów, zazwyczaj kierujemy ją na młodszych i słabszych. Potem jednak zdajemy sobie sprawę z tego, co robimy, przychodzi poczucie winy. Niestety, znowu coś nas blokuje, więc znowu odreagowujemy. i koło się zamyka. Co zrobić?
Doradzam przede wszystkim, żeby spróbowała Pani poszukać jednak jakiejś formy pomocy psychologicznej dla siebie. Wiem, że nie stać Pani na prywatną terapię, ale może w grę wchodzi odbycie tylko jednej lub najwyżej kilku konsultacji. A może spróbuje Pani skorzystać z pomocy w ośrodku bezpłatnym - nie ma ich wiele, ale w Warszawie można takie znaleźć.
Nie wiem, ile ma Pani lat, czy ma Pani oparcie w rodzinie swojej lub męża, czy pracuje Pani zawodowo, czy opiekuje się w domu dzieckiem. Od jak dawna mąż jest chory i czy jego leczenie jest skuteczne, a jeśli nie, to dlaczego tak się dzieje? To wszystko ma duże znaczenie. Na pewno kierunek pomocy powinien być taki - wsparcie dla Pani, takie zorganizowanie życia rodzinnego, by miała Pani trochę czasu tylko dla siebie i może też weryfikacja sposobu leczenia męża. Nie należy stosować strategii "zamknę oczy i wytrzymam", tylko rzetelnie zanalizować tę bardzo trudną sytuację. Ale do tego jest potrzebny drugi człowiek, najlepiej profesjonalnie przygotowany.