Dziecko sensem życia?

Nie wiem, jak przekonać męża, że chcę już urodzić dziecko. Na początku naszego związku mówiliśmy, że chcemy zostać rodzicami, ale odkąd się pobraliśmy, mąż odmawia zostania ojcem. Bardzo się przez to kłócimy. Mam 28 lat, często choruję na jajniki i lekarz oświadczył mi, że muszę przed trzydziestką urodzić dziecko. Już nie mam siły, by przekonywać męża. Nawet myślałam, żeby od niego odejść... Proszę o pomoc, bo ja bardzo kocham dzieci. Obydwoje pracujemy, a wracamy do pustego mieszkania, gdzie jest tak ponuro, że nawet mi się nie chce być w domu. Już wolę siedzieć dłużej w pracy. Wiem, że dziecko nadałoby sens naszemu życiu.

Myślę, że trochę powierzchownie widzi Pani problem, a żeby go rozwiązać, chciałaby Pani dostać nieco dodatkowych argumentów do przekonania męża. Sprawa jest prawdopodobnie bardziej skomplikowana. Dziecko nie może być antidotum na pustkę i brak sensu życia. Jeśli nie jest Państwu razem dobrze, jeśli w domu jest ponuro, a Pani nie ma ochoty tam wracać, to postawa męża, który w tej sytuacji nie chce dziecka, wydaje się dojrzała i odpowiedzialna. Dziecko bowiem nie jest środkiem na uzdrowienie relacji małżeńskiej rodziców. Nie można go też powoływać do życia dlatego, że nasze życie osobiste nie ma sensu, i wierzyć, że właśnie dziecko ten sens nada. To postawa niebezpieczna i szkodliwa dla dziecka.

Nie bardzo też rozumiem, co to znaczy, że kocha Pani dzieci. Wszystkie? To sformułowanie wydaje się mało konkretne i mało realne. Dziecko to nie upragniony przedmiot czy atrybut kobiecości, którego się można domagać. Decyzja o jego posiadaniu powinna być naprawdę wspólną decyzją dwojga kochających się osób. Zachęcam więc Państwa do spokojnych rozmów na ten temat, a Panią do wysłuchania i zrozumienia, dlaczego mąż nie chce jeszcze mieć dziecka.

Myślę, że byłoby też dobrze na nowo zadbać o Państwa relację, o kontakt, o bliskość... Wydaje mi się, że dla Pani być może dobra byłaby próba odnalezienia lub zbudowania sensu swojego życia na drodze własnych poszukiwań, psychoterapii, podjęcia jakiejś drogi duchowej. A wszystko po to, by Wasze dziecko mogło kiedyś przyjść na świat w kochającej się, bezpiecznej rodzinie i nie musiało od początku swego istnienia ratować dorosłych z opresji i poczucia bezsensu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.