Myślę, że trochę powierzchownie widzi Pani problem, a żeby go rozwiązać, chciałaby Pani dostać nieco dodatkowych argumentów do przekonania męża. Sprawa jest prawdopodobnie bardziej skomplikowana. Dziecko nie może być antidotum na pustkę i brak sensu życia. Jeśli nie jest Państwu razem dobrze, jeśli w domu jest ponuro, a Pani nie ma ochoty tam wracać, to postawa męża, który w tej sytuacji nie chce dziecka, wydaje się dojrzała i odpowiedzialna. Dziecko bowiem nie jest środkiem na uzdrowienie relacji małżeńskiej rodziców. Nie można go też powoływać do życia dlatego, że nasze życie osobiste nie ma sensu, i wierzyć, że właśnie dziecko ten sens nada. To postawa niebezpieczna i szkodliwa dla dziecka.
Nie bardzo też rozumiem, co to znaczy, że kocha Pani dzieci. Wszystkie? To sformułowanie wydaje się mało konkretne i mało realne. Dziecko to nie upragniony przedmiot czy atrybut kobiecości, którego się można domagać. Decyzja o jego posiadaniu powinna być naprawdę wspólną decyzją dwojga kochających się osób. Zachęcam więc Państwa do spokojnych rozmów na ten temat, a Panią do wysłuchania i zrozumienia, dlaczego mąż nie chce jeszcze mieć dziecka.
Myślę, że byłoby też dobrze na nowo zadbać o Państwa relację, o kontakt, o bliskość... Wydaje mi się, że dla Pani być może dobra byłaby próba odnalezienia lub zbudowania sensu swojego życia na drodze własnych poszukiwań, psychoterapii, podjęcia jakiejś drogi duchowej. A wszystko po to, by Wasze dziecko mogło kiedyś przyjść na świat w kochającej się, bezpiecznej rodzinie i nie musiało od początku swego istnienia ratować dorosłych z opresji i poczucia bezsensu.