Długo zastanawiałam się nad odpowiedzią na Pani list. Bo z jednej strony cóż w tym złego, że Michalinka chce mieć na imię Ala, ale z drugiej - no właśnie...
Pani sama zresztą bardzo trafnie stawia różne hipotezy sama: być może dziewczynka tworzy swój wymyślony i wyimaginowany świat, bo chce mieć jeszcze mieć jeszcze większą (a może pełna?) kontrolę nad rzeczywistością.
Mimo wszystko traktowałabym jej zachowanie jako niewinną "zabawę w bycie Alą", z jednoczesnym trzymaniem się rzeczywistości i jej realiów. To oznacza używanie prawdziwych imion członków rodziny, a także samej Michasi. Warto też tę sprawę trochę "odmitologizować". Co by to miało znaczyć? Nie nadawać temu zachowaniu aż tak wielkiej rangi i wagi, nie tłumaczyć dziewczynce za dużo. raczej postarać się rzecz całą traktować w kategoriach zabawy, niż rozważać prawne kwestie zmiany imienia. Można jej powiedzieć, że mama i tata wybrali dla swojej kochanej pierwszej córeczki imię Michalina i tak by chcieli ją nazywać.
Proszę wyobrazić sobie, jak by pani reagowała, gdyby Michasia przedstawiała się na przykład "jestem piesek" albo "jestem kaczuszka" - pewnie nie prostowałaby Pani tych informacji, co nie znaczy, że zaczęłaby Pani się na stałe zwracać do córeczki per "piesku", prawda?