Potrzeba reguł, nie słów

Mój syn ma 2 lata i 7 miesięcy. Od jakiegoś czasu nie dajemy sobie rady z jego wychowywaniem. Generalnie jest ze wszystkiego niezadowolony - jeśli jesteśmy w domu, chce iść na dwór i straszliwie się o to wykłóca, a jeśli tylko na dwór wyjdziemy, to od razu jest płacz, że chce wracać do domu. Staramy się poświęcać mu tak dużo uwagi (tyle, na ile pozwalają nam obowiązki), staramy się również tłumaczyć wiele rzeczy, ale to tłumaczenie przynosi zupełnie odwrotny skutek. Nie wiem, co robimy nie tak i właściwie czemu nasz synek się tak zachowuje (choć generalnie jest pogodnym dzieckiem).

Jest kilka sprzeczności w Pani opisie synka i sytuacji. Jak to możliwe, że chłopiec jest jednocześnie - cytuję: "generalnie ze wszystkiego niezadowolony" i "generalnie jest pogodnym dzieckiem"? Ale myślę, że możemy się tym nie zajmować, bo na szczęście odpowiedź na Pani problem zawarła Pani sama w swoim liście. Pisze Pani: "staramy się również tłumaczyć wiele rzeczy, ale to tłumaczenie przynosi zupełnie odwrotny skutek". Właśnie to jest sedno sprawy. Dzieci w wieku Pani synka potrzebują bardzo wyraźnych reguł, norm i zasad, uporządkowanego trybu życia (sen, posiłki, spacery itp.), natomiast absolutnie nie ma potrzeby, żeby im to wszystko wyjaśniać. Takie wyjaśnianie przerasta możliwości intelektualne dziecka, budzi w nim lęk, zaburza poczucie bezpieczeństwa i zachęca do stałych protestów. Radzę więc naprawdę poczuć się dorosłymi wobec Waszego małego synka i uwierzyć, że Wy oboje wiecie, co jest dla niego dobre, i że nie musicie stale się z tego tłumaczyć.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.