Bunt żłobkowicza

Proszę o radę w sprawie mojej dwuletniej córki. Posłałam ją do żłobka pół roku temu i do tej pory lubiła tam chodzić. Od miesiąca jest w drugiej grupy, ale chodzi coraz mniej chętnie. Dawniej wręcz mnie poganiała do wyjścia, teraz stara się je opóźnić. Zmieniła się - krzyczy, że się boi, gdy jakieś dziecko biegnie za nią, wczoraj wróciła ze żłobka ze śladem ugryzienia na policzku. Wychowawczyni przyznała, że mają w grupie chłopca, który gryzie wszystkich, rodzice o tym wiedzą, ale są bezradni. Wyszłam z mieszanymi uczuciami. Nie chcę, by stała córka stała się kozłem ofiarnym, przecież do tej pory świetnie sobie radziła. Może jestem przewrażliwioną? Dwa miesiące temu urodziłam drugie dziecko, dlatego zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby zabrać córkę ze żłobka. Czy w ten sposób nie chronię nadmiernie dziecka przed światem, który rządzi się okrutnymi prawami? Jestem bardzo zdezorientowana, doradźcie, co robić!

To, że dzieci w grupie są pobiją czy ugryzą, to normalne, i pewnie Pani o tym wie. Opieka w konkretnych placówkach wychowawczych bywa różna. Na szczęście - szczególnie w dużym mieście - rodzice bez trudu mogą znaleźć żłobek czy przedszkole do którego mogą mieć zaufanie.

Ale ja zwróciłabym uwagę na inną rzecz: dwa miesiące temu w Waszym domu pojawiło się nowe dziecko. To zawsze trudny moment dla dotychczasowego jedynaka - trzeba nauczyć się dzielić rodzicami. Pani córeczka codziennie rano musi na wiele godzin opuścić dom, gdy tymczasem mama zostaje z bratem czy siostrą. Myślę, że jej niechęć do wychodzenia może być związana raczej z tym faktem. Wiadomo, że żłobek to konieczność. Dzieci przed ukończeniem trzech albo czterech lat nie potrzebują do swojego rozwoju wielogodzinnego przebywania z rówieśnikami. Wybieramy niejednokrotnie takie rozwiązanie, bo nie mamy innego wyjścia, bo dla budżetu rodzinnego niezbędna jest praca matki itp. Zachęcam więc do wspólnej z mężem refleksji w tej sprawie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.