Nic mnie nie cieszy

Zupełnie siebie nie poznaję. Ciążę znosiłam bardzo źle, w końcu wylądowałam na długim zwolnieniu lekarskim. Czułam się tak fatalnie, że na nic nie miałam siły, nawet na wymarzone urządzanie pokoiku dla malucha. Kiedy dzidzia się urodziła, nie mogłam dojść ze sobą do ładu. Irytowało mnie niesprzątnięte mieszkanie, rozgotowane obiady i własne zaniedbanie. Każda czynność domowa nadal jest dla mnie dopustem bożym. Nie ma usprawiedliwienia dla mojego lenistwa. Mam udane małżeństwo, kochanego, choć bardzo zapracowanego męża, dwuipółletnią córeczkę, dom z ogródkiem - warunki, o których inni tylko marzą, a ja nie potrafię się z tego wszystkiego cieszyć. Do koleżanek daleko, na naszym nowym osiedlu trudno kogoś poznać. Teraz oczekuję drugiego dziecka. Córka jest bardzo wymagająca, nie umie sama zająć się sobą, jeśli się z nią nie bawię, krzyczy i tupie. Chciałabym być troskliwą mamą, a dla męża czułą żoną. Co mam zrobić?

Nie wszystkie poważne problemy osobiste da się rozwiązać za pomocą fachowej porady na łamach czasopisma. Człowiek jest naprawdę skomplikowaną istotą, a jego psychika to bardzo delikatny instrument.

Bez osobistej rozmowy niewiele mogę powiedzieć. Naprawdę każdy jest inny, a to, co Pani o sobie napisała, jest bardzo ogólne. Nie wiem, co tak naprawdę Pani przeżywa. Mogę się tylko domyślać: samotność, rozczarowanie sobą, niemożność odrzucenia perfekcjonizmu. Nie pisze Pani nic o swojej relacji z mężem, jak macie kontakt, porozumienie. Nie mogę Pani zadać wielu pytań, które zadałabym w rozmowie osobistej. Mogę więc tylko zachęcić do wizyty u dobrego specjalisty psychoterapeuty i do zajęcia się sobą, przynajmniej w części tak uważnie i perfekcyjnie jak córeczką, domem, ogrodem etc.

Copyright © Agora SA