Skąd ta złość?

Gniew jest potrzebnym paliwem w sytuacjach, gdy musimy o coś zawalczyć. Dotyczy to w równym stopniu dorosłych, jak i dzieci.

W naszej kulturze przyjęło się, że złość jest czymś brzydkim, że to uczucie, którego nie tylko nie wolno ujawniać, ale nawet przeżywać. A przecież złość jest takim samym uczuciem, jak każde inne. To zdrowa reakcja, która jest odpowiedzią na brak, przeszkodę lub na bezsilność. Oznacza, że jakaś nasza ważna potrzeba nie została zaspokojona. Złość to nie to samo co agresja czy przemoc. Przemoc niszczy, rani upokarza i oskarża. Raczej zasłania potrzeby, niż je pokazuje. Złość nie musi być destrukcyjna. I nie ma żadnej moralnej konotacji. Trudne zachowania dziecka czy jego wybuchy złości mogą nas złościć, możemy nie wiedzieć, jak na nie reagować, możemy czasem czuć się bezradni, a bezradność jest trudna do zniesienia. Bywa też tak, że z powodu natłoku własnych emocji posuwamy się do przemocy - dajemy klapsa, krzyczymy, straszymy Ale to nie rozwiązuje problemu. Dlatego warto się zastanowić, skąd się bierze złość. Kiedy to odkryjemy, może być nam łatwiej.

MOJE DZIECKO SIĘ ZŁOŚCI

Każdy z nas przeżywa złość. Podobnie jak lęk, smutek czy radość. To jedna z najbardziej pierwotnych emocji, doświadczana już przez niemowlęta. Jedynie w brzuchu matki dziecko dostaje od razu wszystko to, czego potrzebuje. Z chwilą przyjścia na świat frustracje stają się częścią życia.

Powody, dla których dzieci się złoszczą:

Nie chcę, żeby tak było! Chcę inaczej, miałem inny plan!

Taka złość jest wyrazem buntu, protestu, chęci przerwania tej konkretnej sytuacji. "Nie chciałem tej zielonej czapki, chciałem inną!". Pomoże mi, jak zaakceptujesz, że mogę się złościć, że jest na to przestrzeń, nawet jeśli nic nie możesz poradzić na fakty, które ją wywołały.

Nie radzę sobie! Miotają mną sprzeczne emocje. Pomóż mi!

Dziecko złości się, gdy przerasta je zaistniała sytuacja, z całą mocą domaga się wsparcia. Np. chciałoby założyć buty, a mu nie wychodzi. Chciałoby już samo coś zrobić, a nie ma sił. Chce być niezależne, a zarazem chce być blisko. Inaczej: "Nie umiem tego zrobić sam". Bądź przy mnie, nie popędzaj, nie obśmiewaj moich prób, zauważ mój wysiłek i wyciągnij pomocną dłoń.

Chcę, by było tak jak wcześniej!

Przy każdej stracie pojawia się złość. "Coś miałem, a teraz nie mogę tego mieć - wścieka mnie to! Chcę, żeby on oddał mi te klocki! On zjadł mój kawałek, ja go chciałem! Chcę, by mama była tu. Teraz. Zaraz". Pomoże mi, jak zaakceptujesz, że mogę się złościć.

Nie zgadzam się! Nie przekraczaj moich granic!

Złość stoi na straży naszych granic, naszego terytorium, ciała. Daje siłę do wyrażania sprzeciwu: "Nie chcę, żebyś mnie całowała!". Pomoże mi, jak to przyjmiesz i obronisz mnie też przed innymi.

Mam dość!

Dzieci złoszczą się, kiedy są zmęczone, znużone, głodne, a także np. gdy chce im się pić: "Nie chcę niczego!". Złość może wtedy przykrywać inne uczucia, jak smutek czy znużenie: "Zaopiekuj się mną, nie bierz tak osobiście mojego NIE".

Jestem zły, bo nie mogę być smutny

W niektórych rodzinach nie bardzo można wyrażać smutek ("Chłopaki nie płaczą!"), natomiast wyrażanie złości jest nagradzane lub tolerowane ("Ale ma mocny charakterek!"). Pozwól mi się smucić.

MOJE DZIECKO MNIE ZŁOŚCI

To naturalne, że zachowania naszego dziecka mogą nas czasem wyprowadzać z równowagi ("Złości mnie, kiedy on piszczy", "Złości mnie, jak ona wciąż chce być na rękach"). To zupełnie zrozumiałe i ludzkie reakcje na sytuacje, gdy to nasze potrzeby nie są zaspokajane. Warto dbać o własne granice, ale też przyjrzeć się sobie z uwagą, jeśli ta nasza złość pojawia się często albo wręcz dominuje relację z dzieckiem. Złość dziecka bywa pretekstem do agresywnych zachowań rodziców - krzyku, klapsów, obrażania się. Tak, tak - bierna agresja to nadal agresja, tylko wyrażana poprzez zrywanie kontaktu z dzieckiem, ale również bardzo dotkliwa. Kiedy emocje opadną, zwykle jest nam nieprzyjemnie i głupio. Dziecko jest przestraszone, my z wyrzutami sumienia. Poza tym nic się nie zmieniło, tylko czujemy jeszcze większą bezradność.

Jak sobie z tym radzić?

Na początek spróbujcie zmienić perspektywę. To nie "moje dziecko" mnie złości. To ja się złoszczę. To są moje emocje i ja za nie odpowiadam. Dziecko swoim zachowaniem wyzwala we mnie reakcję. Ale to moja reakcja i warto jej się przyjrzeć. Jeśli ją lepiej zrozumiem, to może następnym razem uda mi się zareagować inaczej? Albo zanim nastąpi wybuch, poproszę kogoś o pomoc i uprzedzę eksplozję? Tłumienie złości dziecka służy tłumieniu i wyciszaniu naszych własnych wczesnodziecięcych emocji.

Powody, dla których złoszczę się na dziecko:

Jestem zmęczona i przeciążona. Brak mi snu i chwili dla siebie.

CO ROBIĆ? Zrewidować standardy i wymagania wobec siebie - odpuścić prasowanie, porządki. Można zrezygnować z kąpania dziecka lub spaceru. Prosić o wsparcie kogo tylko się da - partnera (może pośpi z dzieckiem?), rodzinę (niech nagotują zupy do słoików, wyjdą z dzieckiem na spacer), sąsiadkę (może robiąc zakupy dla siebie, kupi chleb i dla mnie?).

Mam za wysokie wymagania.

Brak mi przyjemności z matkowania. Widzę ciągle swoje błędy i to, że nie jestem ideałem. Moje dziecko też nie.

CO ROBIĆ? Poddać to autorefleksji i lepiej siebie zrozumieć. Perfekcjonizm zdarza się tym osobom, które są wobec siebie zbyt krytyczne. Najczęściej stoją za tym nadmierne wymagania któregoś z rodziców. Warto "wziąć w nawias" tego wewnętrznego krytyka, starać się go nie słuchać, za to szukać przyjemności z kontaktu z dzieckiem. Pomaga kontakt fizyczny, przytulanie, masowanie, wspólna kąpiel. Czas beztroski - bez zadań i oczekiwań.

Moje potrzeby często były ignorowane.

Brak mi dobrych doświadczeń z dzieciństwa. Kiedy moje dziecko się czegoś domaga, pojawia się złość, że ono może, a ja nie mogłam; to niesprawiedliwe. To jest mechanizm nieświadomy, niemal automatyczny.

CO ROBIĆ? Na to, co się wydarzyło (a właściwie nie wydarzyło) kiedyś, nie mamy wpływu. Jeśli czuję, że to mnie przerasta, mogę spróbować psychoterapii. Mogę postarać się dbać o swoje potrzeby teraz - najlepiej, jak się da. Nie ignorować ich, nie "poświęcać się", nie doprowadzać do sytuacji, gdy czuję się pod ścianą.

Nie umiem odmawiać.

Boję się bronić swoich granic.

CO ROBIĆ? Przede wszystkim uznać, że nie można być zawsze dla wszystkich miłą i dobrą. W naszej kulturze nadal oczekuje się od kobiety, matki, by była przede wszystkim "dla innych". Opieka nad dzieckiem wymaga wiele sił i warto je oszczędzać. Jednym ze sposobów jest sprawiedliwe dzielenie się obciążeniami w związku. Często złościmy się na dziecko, a tak naprawdę jesteśmy złe na partnera, że nas zostawia samą z obowiązkami, decyzjami.

Traktuję dziecko jak wizytówkę.

Brak mi pewności siebie. Jeśli uważam, że "moje dziecko świadczy o mnie", to zapewne kuleje moje poczucie wartości i chcę, żeby dziecko je reperowało.

CO ROBIĆ? Uznać, że porównywanie siebie czy dziecka z innymi nie ma sensu. Kiedy to robimy, zawsze znajdziemy kogoś "lepszego" lub "gorszego" - i nic z tego nie wynika. Zamiast traktować siebie przedmiotowo, warto pracować nad swoim poczuciem wartości i lokować je w sobie, a nie w dziecku. Warto zadawać sobie pytania - co mi przynosi satysfakcję? Co podnosi moją pewność siebie?

Widzę w dziecku swoje cechy, których nie akceptuję.

Brak mi na nie zgody w sobie. Co więcej, ponieważ nieustannie zwracam uwagę na te nielubiane cechy, wzmacniam je w dziecku swoją uwagą, która dla niego jest bardzo cenna.

CO ROBIĆ? Zastanowić się - jak mogę siebie bardziej polubić?

Dziecko jest nieposłuszne.

Brak mi nad nim kontroli. W naszej kulturze, mimo nauk Korczaka, posłuszeństwo nadal jest uznawane za dużą wartość. Usiłujemy więc wiele rzeczy wymóc na dzieciach. To dotyczy zwłaszcza "trzech P": posłuszeństwa (które zaspokaja naszą potrzebę władzy), pośpiechu (nie umiemy zobaczyć perspektywy dziecka, które inaczej przeżywa czas, żyje tu i teraz) i porządku (obawiamy się oceny innych).

CO ROBIĆ? Tam, gdzie się da, odpuścić. Uczyć dziecko współpracy (jeśli sami to potrafimy).

Dlaczego nie lubimy złości?

Boimy się złości, bo często nas "zalewa" i tracimy panowanie nad sobą. Ale to nie dlatego, że złość ma taką naturę. Po prostu nie umiemy dostrzegać w sobie wcześniejszych sygnałów, że ta fala narasta. Nie reagujemy na to, co się dzieje w naszym ciele i w naszych głowach. Jesteśmy na to nieuważni. Przeżywanie złości w reakcji na dziecko nie wpisuje się w mit łagodnego, cierpliwego rodzica, który potrafi sobie świetnie ze wszystkim radzić. Kiedy czujemy złość, wydaje nam się, że zawodzimy, że coś jest z nami nie tak. A tymczasem złość rodzi się w nas niezależnie od naszych chęci. Jest jak reakcja źrenicy na światło - zwęża się, czy tego chcemy, czy nie. Ale jeśli światło nas razi, możemy włożyć okulary słoneczne, prawda? Podobnie jest ze złością - możemy ją w sobie obserwować, ale kiedy zaczyna rządzić naszymi zachowaniami i zamienia się w agresję, musimy sobie powiedzieć STOP. Musimy bezwzględnie pójść po pomoc, jeśli mamy ochotę potrząsnąć płaczącym dzieckiem lub zrobić mu inną krzywdę.

Co robić, kiedy czujemy, że zalewa nas fala gniewu?

Warto powiedzieć: "Muszę ochłonąć", odejść od ludzi, którzy nas zirytowali (zwłaszcza jeśli to jest dziecko) i spróbować się wyładować. Złość bardzo mocno daje się poczuć w ciele - rośnie nam tętno, ciśnienie, a nawet temperatura, zawęża się myślenie, czasem widzenie. Hormony stresu kiedyś były nam potrzebne do zmobilizowania organizmu do walki, do ucieczki. Teraz trzeba ich nadmiar rozładować w innym działaniu. Polecamy bieganie lub inny fizyczny wysiłek. Nie tylko rozładuje złość, ale naładuje przyjaznymi endorfinami i życie wyda nam się od razu lżejsze i przyjemniejsze.

Więcej o:
Copyright © Agora SA