Dwulatek: już taki jestem!

Odkąd skończyłem dwa lata, coś dziwnego się dzieje z moimi rodzicami: nieustannie biegają za mną, nie pozwalają mi nawet na moment od siebie odpocząć ani mieć własnego zadania. A ja właśnie biegnę przez życie i wyjątkowo mi się spieszy!

Od pewnego czasu życie w naszym domu nabrało tempa. Świat okazał się znacznie bardziej fascynujący. Słowo "nie" stało się moim ulubionym! To taka "figa z makiem" dla was, gdy chcecie mi cokolwiek narzucić. Uczę się mieć swoje zdanie i go bronić. A gdy słyszę "nie" z waszych ust - nie ręczę za siebie! Warto, byście to wiedzieli, choćby po to, żeby umieć ze mną postępować. Kiedy mówicie: "Ty, Grzesiu, nie będziesz jadł teraz zupki", wtedy ja od razu będę jej pragnął, jak żadnej innej zupki na świecie! Uważam, że przemeblowanie mieszkania bez uzgodnienia nie jest w porządku. I to teraz, kiedy już żadna siła ani nawet szczebelki nie zatrzymają mnie w łóżeczku. Widzę, że zakryliście kuszące otwory elektrycznych gniazdek. Wiedzcie, że spróbuję je wobec tego wyrwać w całości ze ściany! Najciekawsze przedmioty przepadły bez śladu lub wiszą niemal pod sufitem. Jeśli uznam, że są mi niezbędne, będę się ich domagał bardzo głośno!

Nadchodzi tornado

Jak tylko otworzę o świcie swoje wyspane, ufne oczy, czeka was ze mną sto pociech!

Najpierw z radością wręczę wam suchego pampersa - z tym raczej koniec! Sam zdejmę piżamę! Jeszcze przed śniadaniem narysuję babcię na ścianie w przedpokoju niezmywalnym markerem taty. W koszulce tył na przód, w kapciu prawym na lewej nodze sam zjem śniadanie! Bo moje! Połowę zrzucę na podłogę i zaleję to mlekiem, ale to przecież nie koniec świata - jak będzie trzeba, sam posprzątam. Pomogę mamie włożyć do pralki brudne rzeczy z kosza na bieliznę, w tym jednego adidasa taty, ale to przez przypadek! I odgryzę mamie czerwoną pomadkę, która była w zasięgu mojej ręki w łazience, a potem ją wypluję na podłogę i nadepnę. Wyglądała na smaczną! W przedszkolu zamiast zmienić buty - rozbiorę się do golasa od pasa w dół, a jak tata będzie mnie próbował dopaść, żeby mnie ubrać, zaprotestuję i głośno oznajmię wszystkim:

- Ty tes rano biegałeś w samym siusiaku! Po powrocie pozaklejam ciastoliną dziurki we wszystkich drzwiach w domu. Zielony jest piękny! Przyniosę ją w kieszeni z przedszkola! Jeśli przyjdzie do naszego domu nowa ciocia, od razu schowam głowę pod mamy sweter i za nic nie wyjrzę. Ja już tak mam!

Nie ma nic gorszego, jak chronienie dwulatka przed wszystkim "dla jego dobra".

Znikający punkt

Czy nie rośniecie w dumę, mogąc się pochwalić przed innymi rodzicami, jak się wspaniale rozwijam? Że idę jak burza? Tymczasem mogę mieć pseudonim "znikający punkt".

Jest mnie wszędzie pełno, a jednocześnie nie ma mnie nigdzie tam, gdzie powinienem właśnie być. Ale to przecież dzięki temu czujecie, że żyjecie! Teraz potrzebuję całymi dniami biegać, skakać, chwytać, zgniatać, rzucać i sprawdzać wszystko, co wpadnie mi w ręce. Zatrzymam się, oczywiście, ale dopiero w chwili kompletnego wyczerpania.

Taranuję to, co mi staje na drodze, wpadam na różne przeszkody, przedmioty, niezauważenie przebiegnę nawet po babci, którą przed chwilą przewróciłem - taki czas!

Sama słodycz

A kiedy będę miał wreszcie dość, niczym zdmuchnięta świeca zasnę tam, gdzie się właśnie znalazłem w tej ciężkiej do zniesienia chwili. Mogę nawet wpół słowa zasnąć na stojąco, z głową wspartą o waszą kanapę... Czy to nie jest słodkie?

Zanim jednak zechcecie mnie położyć do łóżka, nie z mojej woli, musicie wiedzieć, że to wymaga rytuałów i konsekwentnych działań. Mogę w nieskończoność potrzebować czegoś, co jest mi niezbędne do snu: picia, misia, całuska, przytulasków, bajki Trzeba być do tego przygotowanym. A potem, jak tylko usłyszę, że mnie kochacie i że jestem wspaniały, potrzebuję dla mojego i waszego dobra zostać w pokoju, by zmotywować siebie do snu! Sam! Proste? Kiedy już zasnę, musicie koniecznie nasycić się mym pięknym widokiem: podziwiać moje słodkie dołeczki, spokojny oddech i to, że tak sobie pochrapuję niewinnie. Możecie dostrzec we mnie tamtego, spokojnego, rocznego Grzesia. Niestety, to już dla was raj utracony.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.