Nie rób scen!

Dzieci broją, psocą i psują. Taka ich natura. Od naszych reakcji na ich ?wybryki? zależy, czy nauczą się tego nie robić.

Każdemu skacze ciśnienie na taki widok: telefon w roli statku podwodnego pływającego w wannie. Mąka rozsypana po kuchni, niczym śnieg na polu. Ściana pomalowana i to na dodatek szminką mamy.

Psotnik czy odkrywca?

Dzieci nie czują wartości przedmiotów, nie wiedzą, ile wysiłku kosztuje utrzymywanie porządku. To dlatego robią czasem rzeczy, które nas doprowadzają do szału. Nie złośliwie, tylko z niewiedzy połączonej z ogromną ciekawością świata. Wszystko je fascynuje, a wyobraźnia nieustannie podsuwa kolejne pomysły. Są jak odkrywca, który wciąż zadaje sobie pytanie: "A co, jeśli ?".

Potrzebne granice

Nie warto gasić zapału i głodu wiedzy. Dobrze, jeśli nasze dzieci zachwyca otaczający świat, a nie jedynie telewizja i aplikacje na tablecie.

To nie znaczy, że mamy im na wszystko pozwalać, patrzeć ze spokojem, jak niszczą efekty naszej pracy. Musimy nauczyć je reguł postępowania w możliwie prosty i skuteczny sposób.

Naucz dziecko rozumieć, co ty czujesz i czemu się złościsz. To jednak działa w dwie strony: ty też spróbuj zrozumieć, co ono czuje.

Nauka bez straszenia

Umysł - dorosłego człowieka czy dziecka - kiepsko uczy się w stanie silnego stresu. Kiedy dziecko zrobi coś, co według niego jest ciekawe i zabawne, a według nas szkodliwe i przykre, odruchowo chcemy mu pokazać, jak bardzo się złościmy. To naturalne, w złości nie ma nic złego, a dziecko powinno wiedzieć, że są granice, których nie może przekraczać. Ale maluch, na którego ukochany dorosły krzyczy, bardzo się boi. Nawet jeśli tego nie okazuje, czuje lęk, że mama lub tata nie będą go kochać.

Gdy rodzice krzyczą, emocje malca są tak silne, że trudno mu cokolwiek zrozumieć. Wie tylko, że wywołał gniew i że pewnie będzie kara. Nie rozumie, dlaczego i w jaki sposób ma tego w przyszłości uniknąć.

Gryząc się w język

Czasem też w złości mówimy rzeczy, których nie myślimy ("Mam ciebie dość"), ranimy ("Czy ty nie możesz być taki jak Staś?!"), wymyślamy kary, które nie mają żadnego związku z wybrykiem ("Za karę żadnych bajek", "Nie pójdziemy na plac zabaw").

W zmęczeniu i bezsilności złorzeczymy, że dziecko, które zrobiło coś kłopotliwego, jest ofermą, nieudacznikiem, kimś złym, beznadziejnym. Takie komunikaty zostają z dzieckiem na zawsze. Jakbyśmy mu wklejali w głowę etykietki, którym w przyszłości będzie się przyglądać, rozważając, czy da radę jakiemuś wyzwaniu.

Dobry scenariusz:

Jak reagować, gdy orientujemy się, że dziecko nabroiło?

Odetchnij głęboko, spróbuj na chwilę odłożyć potrzebę odreagowania krzykiem.

Na głos nazwij sytuację (pocięłaś kartki, które są mi bardzo potrzebne/połamałeś kwiaty, o które tak się troszczyłam).

Daj dziecku powiedzieć, dlaczego to zrobiło, jaki miało cel, jaki pomysł.

Opisz słowa dziecka po swojemu (robiłaś pracę i dlatego potrzebowałaś kartek, a nie wiedziałaś, gdzie są czyste?/chciałeś zrobić z kwiatów ogród obok zamku z klocków?).

Powiedz, jak się czujesz (boję się, bo te kartki są potrzebne w mojej pracy i bez nich nie mogę zrobić czegoś ważnego/jest mi przykro, chciałam mieć te kwiatki w doniczkach i długo patrzeć jak ładnie kwitną).

Pozwól dziecku odpowiedzieć na te słowa. Daj mu na to przestrzeń i czas. Ponieważ w tym, co mówisz nie ma agresji, ono ma szansę poczuć, co ty czujesz. Nie boi się, więc może przyjrzeć się tej sytuacji i ją zrozumieć.

Zapytaj, jaki dziecko ma pomysł, by naprawić szkodę. Być może samo coś zaproponuje, jeśli będzie czuło się partnerem w tej rozmowie i dasz mu szansę wziąć odpowiedzialność za to, co zrobiło (może uda się złożyć te kartki jak puzzle i skleić taśmą?/może zasadzimy nowe kwiaty i będziemy o nie wspólnie dbać?).

Przyjrzyj się swoim uczuciom. Czy potrzebujesz nadal odreagować, pozłościć się? Jeśli tak, to zrób to już bez udziału dziecka. A może wystarczy, jak się energicznie poruszasz i w ten sposób zużyjesz hormony stresu, które przez niemiłe zdarzenie twój organizm zaczął wydzielać?

Rozpisane w punktach takie postępowanie może wydawać się trudne lub nienaturalne. Możesz to zrobić po swojemu, dbając o to, by dziecko mogło zrozumieć tę sytuację, odczuć to, co ty czujesz, poczuć potrzebę naprawienia szkody. To wszystko w dziecku się pojawi, bo dzieci świetnie uczą się empatii, jeśli tylko mają dobrego nauczyciela.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.