Wychowanie? Z drogi matko-tygrysico, czas na ojca-delfina!

Byli już rodzice-helikoptery, dzieci zielononóżki i oczywiście bojowa pieśń tygrysicy - a wszystko to dotyczyło różnych podejść do wychowywania dzieci. Zza oceanu nadchodzi - a raczej nadpływa! - nowy pomysł: rodzic-delfin. O co tu chodzi?

Rodzice-delfiny to pomysł Shawna Achora, absolwenta i pracownika Uniwersytetu Harvarda oraz autora książek "The Happiness Advantage" i "Before Happiness", które trafiły na listę bestsellerów "The New York Times". Jego teoria przedstawiana jest jako przeciwieństwo pomysłu Amy Chua, znanej jako "matka-tygrysica", twierdzącej, że jeśli chcemy, aby nasze dziecko odniosło w życiu sukces, powinniśmy od niego wymagać najlepszych stopni, ciężkiej pracy i rezygnacji z przyjemności, dopóki wszystkie obowiązki nie będą idealnie wypełnione.

Shawn Achor uważa jednak, że należy postawić na beztroskę i szczęście, skupić się na radości, którą daje sam proces uczenia się, a nie na stopniach. Ogólnie rzecz ujmując, dziecko potrzebuje dużo uśmiechu, optymizmu i mówienia "dziękuję". To pozwoli mu odnieść sukces, nie koncentrować się na trudnościach i osiągnąć szczęście. Może wydawać się to mocno amerykańskie, ale nic dziwnego, skoro Achor uważany jest za specjalistę od psychologii pozytywnej i eksperta w łączeniu szczęścia z efektywnością i życiowym sukcesem.

Pożegnanie Tygrysicy

Bez twardej miłości dzieci mają mniejsze szanse na odniesienie życiowego sukcesu - twierdzi Amy Chua w swojej kontrowersyjnej książce "Bojowa pieśń tygrysicy". Ta amerykańska profesorka chińskiego pochodzenia przekonuje, że tylko wymagająca i nieustępliwa postawa rodzica może sprawić, że dziecko będzie odnosiło sukcesy. Brak dyscypliny sprawia, że skazujemy dzieci na niepowodzenia. Chua zdradziła swój sposób na sukces dziecka: żadnych zabaw z rówieśnikami, żadnej telewizji i ocen poniżej piątki. Łatwe, prawda?

Naukowcy nie są tak optymistyczni. Z dwóch niezależnych badań wynika niezbicie, że podejście matki-tygrysicy ma poważne wady. Autorzy pierwszego z nich dowodzą na łamach "Asian American Journal of Psychology", że dzieci wychowywane w stylu proponowanym przez Chua, w porównaniu z dziećmi bardziej wyrozumiałych rodziców wypadają gorzej zarówno pod względem akademickim, jak i emocjonalnym. Częściej czują się wyalienowane, nie odczuwają szczególnych więzi rodzinnych, i - co ciekawe - osiągają gorsze wyniki w nauce. Drugie badanie, przeprowadzone przez naukowców z University of California Berkeley (USA) i Normal University w Pekinie (Chiny), wykazało, że dzieci autorytarnych rodziców częściej zmagają się z depresją, niepokojem i mają upośledzone kompetencje społeczne.

Nadpływa tata-delfin

Zamiast dużych wymagań rodziców-tygrysów, delfiny stawiają na zrelaksowane dzieciństwo. Ma być dużo zabawy i pozytywnego myślenia, a rodzice swoim zachowaniem powinni dawać dzieciom przykład. Mają włączać się do zabawy i nauki dziecka, zarażając je swoim pozytywnym podejściem do świata. Dzieciom będzie łatwiej osiągnąć sukces, jeśli zamiast rygorystycznej kontroli, "uda nam się zwiększyć ich poczucie szczęścia, nauczyć je, jak być optymistami, jak mieć bliskie więzi z rodziną i przyjaciółmi oraz jak radzić sobie w pozytywny sposób ze stresem" - twierdzi Shawn Achor.

"Żeby być szczęśliwymi i osiągać sukcesy, musimy nauczyć się dostrzegać, że pozytywne zmiany są możliwe - i to przekonanie jest jedną z najważniejszych rzeczy, jakie możemy przekazać naszym dzieciom" - dodaje.

Ucz się, musisz się dobrze uczyć, żeby dostać się na studia, jak nie będziesz dobrze się uczyć, nie osiągniesz nic w życiu, nie będziesz mieć dobrej pracy, nie odniesiesz sukcesu... Brzmi znajomo? Ta uniwersalna rodzicielska mantra, jest - zdaniem Achora - błędem. Należy raczej pomóc dziecku znajdować radość w uczeniu się nowych rzeczy, pokazać, że samo dążenie do celu może dawać radość. Jak tego dokonać? Oczywiście będąc wzorami do naśladowania. Jeśli jakiś cel jest trudny do osiągnięcia, warto go podzielić na mniejsze etapy - będzie łatwiej. To wiara w siebie i pozytywne spojrzenie pozwalają osiągnąć sukces.

Jak to się robi?

"The Times" opublikował listę wytycznych dla rodzicielstwa wg. Achora:

Rodzic-delfin skupia się na postępach dziecka, a nie na jego brakach. Zanim wytyczy nowe cele, podkreśla, czego dziecko już się nauczyło.

Dużo śmiechu i miłych, radosnych chwil to podstawa. Jeśli będziemy zrelaksowani, pomożemy też rozluźnić się dziecku.

Chwalmy dzieci nie za stopnie lecz za to, jak wytrwale się uczyły.

Nie pytajmy, czy odrobiło już lekcje. Zamiast tego nauczmy dziecko myśleć o trzech rzeczach, które tego dnia były wyjątkowo miłe.

Nauczmy dzieci dziękować. Niech piszą do ludzi emaile albo liściki z podziękowaniami lub pochwałami.

W naturalnym środowisku delfiny uczą swoje dzieci pływając obok nich. Rodzice w stylu rodzicielstwa zaproponowanym przez Achora też uczestniczą w zabawach dzieci, są entuzjastyczni, potrafią okazywać wdzięczność. Uczą dzieci poszanowania dla uczuć innych osób, bo sami szanują i rozumieją emocje swoich dzieci. Wierzą, że uśmiech ma siłę sprawczą i jest zaraźliwy.

Przeciwny przymuszaniu dzieci do nauki jest Jarek Żyliński, psycholog wychowawczy. - Mam głębokie zrozumienie dla oddania dziecku swobody i wykorzystania rzeczywiście istniejącego pędu dziecka do nauki, nabierania kompetencji, które pod przymusem po prostu zanikają, a dziecko uczy się tak długo, jak przymus jest mocniejszy od jego oporu. Ale w tym samym czasie dziecko po prostu zaczyna mieć dość nauki. Robią na mnie przykre wrażenie dzieci, które mają "alergię" na przymus. Dzieci, które są przymuszane przez rodziców do nauki, zaczynają ich unikać, kombinować, jak tylko nie wejść w relacje z rodzicem, schować się. To straszne.

Który styl jest Wam bliższy?

Więcej o:
Copyright © Agora SA