"Edukacja seksualna? Nie zwalajmy na innych, bazą jest rodzina!" [WYWIAD]

Jak podejść do edukacji seksualnej własnych dzieci? Jak nauczyć dziecko, gdzie leżą granice intymności? Dr Alicja Długołęcka, edukatorka seksualna, w rozmowie z Karoliną Stępniewską.

Karolina Stępniewska: - Przedszkolaki często wykazują duże zainteresowanie innymi dziećmi - porównują się, chcą zobaczyć czy ich koleżanka czymś się od nich różni. Czy zachowanie czteroletniego chłopca, który każe dziewczynkom zdejmować majtki, żeby zobaczyć, co mają pod nimi, to norma? Czy to wciąż objaw zdrowego zainteresowania, eksplorowania czy już niekoniecznie?

- Takie zainteresowanie między dziećmi jest dość typowe. Jak świat światem - one będą się wzajemnie zachęcać, często w formie przetargu: "Jak ty mi pokażesz to i ja ci pokażę". Ale może to być wynik braku edukacji! Gdyby dziecko miało we wcześniejszych latach naturalny dostęp do ciał swoich rodziców, mniej więcej do 3 roku życia, to jego ciekawość poznawcza w znacznej mierze byłaby zaspokojona. Nie powiem pani, czy to zachowanie jest właściwe dla czterolatka, ale u 6-latka byłoby już niewłaściwe, bo do tego czasu powinien być nauczony, że ciało jest naszą własnością i że nie można przymuszać drugiej osoby czy namawiać do obnażania. Czterolatek jeszcze o tym nie wie, że takie zachowanie wykracza normy społeczne, więc prawdopodobnie chce zaspokoić swoją ciekawość.

Jak rodzice mogliby go tego nauczyć?

- Wystarczyłoby pokazać mu ilustracje i zdjęcia dorosłych i dzieci, żeby pokazać od razu różnice w budowie. Tylko tu znowu jest problem, bo w naszej kulturze jakiekolwiek zdjęcia z nagimi postaciami są w tym kontekście uznawane za "pornografię".... Mi chodzi o edukacyjne, estetyczne ilustracje, np. zawsze polecam francuską "Encyklopedię seksu" dla różnych grup wiekowych, bo tam to jest fajnie pokazane - od pięknych rysunków do bardzo wysmakowanych realistycznych zdjęć. Chodzi o normalne zaspokojenie ciekawości, zwykłe porozmawianie z dzieckiem na bazie realistycznego rysunku. Wtedy też jest okazja, żeby dziecko się nauczyło, że ono może z nami o tym rozmawiać, a my z nim: "Mogę ci pokazać na ilustracjach, ale nie naruszaj intymności swoich koleżanek i kolegów". To też dobry moment, żeby powiedzieć dziecku w wieku przedszkolnym w jakich sytuacjach mamy kontakt z nagością i czym jest intymność.

Odsyłam do swojej książki, w której tłumaczę to ze szczegółami 7-8-latkom - narządów intymnych dotykamy tylko my sami podczas higieny osobistej. I nawet nie każdy lekarz może tam dotknąć - tylko jeden- ginekolog. Tata nie dotyka intymnych części ciała dziewczynki, a mama może udzielić pomocy w sytuacji jakiś zadrapań i uszkodzeń. I to są jedyne sytuacje.

Zobacz wideo

Istnieje więc rozgraniczenie: matka może, a ojciec nie?

- Oczywiście. Tego dziecko uczy się właśnie w okresie przedszkolnym. A symbolicznie jest tak od 7 roku życia - i zawsze tak było, we wszystkich kulturach - u nas to był czas postrzyżyn. Dziewczynka wchodzi w świat kobiecy, a chłopiec męski, co oczywiście jest niezwykle względne. Mam bardziej na myśli więź emocjonalną z rodzicem tej samej płci niż same wzorce zachowań płciowych.

Ale czy to oznacza, że mama może dotykać w sytuacjach krytycznych tylko dziewczynki czy chłopca też?

- Teoretycznie tak właśnie powinno być, ale poziom tabu homoseksualnego i lęku ojców jest taki, że i to jest sprawa matek. Na przykładzie młodzieży z niepełnosprawnością ruchową, mogę powiedzieć, że ja zakazuję ojcom pielęgnowania córek, a matkom synów. Wiem, że u dziecka w późniejszych fazach rozwoju zaburza to jego rozwój psychoseksualny i później, w dorosłości, taka osoba może mieć problemy ze swoją seksualnością. Istnieje przecież coś takiego jak tabu kazirodztwa. Są obszary, które stanowią rdzeń tego, kim jesteśmy i jest to związane z separacją seksualności i energii seksualnej dziecka od rodziców. Na tym polega posiadanie rodzica, że to jest jedna z niewielu osób, która jest - teoretycznie - aseksualna. Dziecko dla rodzica też nie jest seksualne.

Rozumiem, że fakt, iż Pani książka jest adresowana dla siedmiolatków to nie przypadek.

- Ma to pełne uzasadnienie. Książka opiera się wyłącznie na rozmowach z dziećmi. Stanowi świadectwo na to, że z dziećmi można rozmawiać na wszystkie tematy - bo nie są to rozmowy zmyślone, tylko autentyczne. Chciałam też pokazać, jak dzieci myślą, jak dojrzałe i ciekawe mogą być ich spostrzeżenia na różne tematy. Właściwie nie ma tematów tabu. Te, które uznajemy za trudne - niekoniecznie są takie dla dzieci. 7 lat to właściwy wiek, ponieważ dzieci w 3. czy 4. - a najpóźniej 5. - klasie, zaczynają mieć kontakt z pornografią.

Im wcześniej dzieci wyedukujemy, im dokładniej, tym bardziej będą miały wyrobione zdanie na dany temat. To też nie jest nigdy neutralne światopoglądowo: jeżeli sama mam feministyczne poglądy, to moja córka w wieku 8 lat też raczej będzie miała podobny sposób postrzegania świata. Jeśli mama jest zdradzana i często są z tego powodu kłótnie w domu, albo mama jest sfrustrowana, bo siedzi w domu i nie ma pomysłu na siebie - to córka będzie miała taki obraz kobiecości. Dziewczynki w tym wieku mogą być skrajnie różne! To będą już kompletnie inne małe kobiety. Oczywiście, jeśli się rozmawia, to komunikacja i ogląd świata może być pełniejszy .

To kwestia tego, kto ukształtuje ten światopogląd - my czy szkoła.

- Tak. Mimo że od lat zajmuję się edukacją seksualną w naszym kraju, zawsze podkreślam, że my, edukatorzy seksualni, stanowimy uzupełnienie. Bazą jest rodzina i super, jeżeli dziecko od niej otrzymuje te informacje, zwłaszcza od obojga rodziców. To porozumienie jest bardzo ważne, bo wtedy mamy wychowanie seksualne, a nie tylko edukację. Dziecko wtedy widzi, że mama i tata rozmawiają ze sobą, że je poważnie traktują, że jest dla nich partnerem w rozmowie i że nie ma tematów tabu. Temat seksu, fizyczności jest w rzeczywistości bardzo wdzięczny, bo wiąże się z tematem bliskości i intymności, czyli tym na czym zasadza się kochająca rodzina.

Wychodzimy od rozmów, żeby nasze dziecko kochało swoje ciało, swoją cielesność, żeby nie było w przyszłości zablokowane w swojej seksualności?

- Musimy wyjść od siebie. Zawsze zaczynajmy od siebie i nie zwalajmy na innych. Myślę, że my się często boimy edukacji zewnętrznej, tej w szkole: "Niech się inni od naszego dziecka i jego edukacji seksualnej odczepią!". Sami czujemy się hiper niekompetentni i często mamy olbrzymie poczucie winy - związane nie tylko z tym, że nie informujemy, bo się wstydzimy, ale też czujemy, że nie powinniśmy informować, bo nie stanowimy dobrego przykładu. Starajmy się sami żyć pozytywnie w tej sferze, a dziecko będzie się z nami identyfikowało. Zyskamy przestrzeń do rozmawiania.

I wtedy to przychodzi naturalnie?

Tak, wtedy to przychodzi naturalnie. Zależy mi na tym, żeby być dobrze zrozumianą: nie chodzi mi o to, że jeśli ktoś ma problemy w związku to dziecka dobrze nie wychowa, tylko o trudne i subtelne kwestie uczciwości i poważnego traktowania dziecka. Można mu uczciwie powiedzieć o swoich emocjach, bez wciągania w nasze kłopoty i "pranie brudów". Wysyłanie uczciwych komunikatów jest najtrudniejsze, ale jest możliwe i tego tak naprawdę dziecko od nas oczekuje.

Przeczytaj również pierwszą i drugą część rozmowy z dr Długołęcką - Skąd się wziąłem? - Jak rozmawiać z małymi dziećmi o seksie oraz Granice intymności: nagość w domu i masturbacja dziecięca

Alicja Długołęcka - autorka książek dla dorosłych, edukatorka psychoseksualna, doktor nauk humanistycznych. Autorka książki dla dzieci w wieku 7-9 lat, zatytułowanej "Zwykła książka o tym, skąd się biorą dzieci" (wyd. Czarna Owieczka, 2012)

Więcej o:
Copyright © Agora SA