Czas biegnie szybko, ta obiegowa i - jakkolwiekby patrzeć - dość oczywista prawda dopadła nas w piątek po południu.
- Co zrobimy, jak wrócą ze szkoły? - zapytałem Monikę.
- Może pomalujemy z Kudłatą, a ty zbudujesz z Pitu zamek z klocków - zastanowiła się Monika. - A potem zrobilibyście razem pizzę. Oni to uwielbiają: mieszać, wyrabiać ciasto i przygotowywać sos. A jak zjemy, to pogramy w coś. Może w monopol?
- Dobra - skinąłem głową, odrywając się niechętnie od gazety. Cóż, chętnie bym ją jeszcze poczytał, ale zawód rodzica ma swoje ograniczenia.
Dzieci wpadły do domu jak burza.
- Jak było? - zatrzymałem w biegu Pitu.
- Dobrze było, dobrze - mruknął z miną starego pierwszoklasisty.
- A u ciebie? - zapytałem Kudłatą.
- No, normalnie tato, normalnie. Wciąż o to pytasz. Jak to w zerówce - parsknęła niecierpliwie.
- Pomyśleliśmy sobie, że może się pobawimy - zaczęła Monika.
Dzieci stanęły w miejscu i popatrzyły na nas dziwnie.
- Pomalowalibyśmy razem - kontynuowała Monika. - A tata postawiłby z Pitu ten zamek...
Zapadła cisza. Pitu z Kudłatą popatrywali na siebie.
- A potem - ciągnęła Monika - przygotowalibyście z tatą pizzę. Moglibyście powałkować ciasto i zrobić sos.
Dzieci milczały.
- A musimy? - wydusiła wreszcie po chwili Kudłata.
- No nie, nie musicie - powiedziałem zbity trochę z tropu. - Ale myślałem, że chcesz pomalować z mamą. Zawsze lubiłaś.
- Nuuuuda - sapnęła Kudłata. - No, chyba że mama bardzo chce - dodała szybko.
- A ja muszę robić tę pizzę? - jęknął Pitu. - I budować ten zamek?
- Absolutnie nie - pospieszyłem z zapewnieniem.
- Hurra, jesteście kochani rodzice - wrzasnęli oboje i rzucili się nam na szyję.
- To co będziecie robić?
- Bawić się z kolegami. To pa! - wrzasnęli i już ich nie było. Słyszeliśmy tylko radosne okrzyki: "Nie musimy robić pizzy ani bawić się z rodzicami!".
- Sami będziemy się bawić - ucieszyłem się. Monika włączyła nasz serial, a ja wróciłem do gazety. Wszyscy bawiliśmy się doskonale.