Lala

Pitu to facet pełną gębą. Chodzi w koszulkach moro, oldskulowych spodniach, dni spędza na budowaniu skomplikowanych konstrukcji albo ganianiu za piłką. Przyjaźni się z równie twardymi gośćmi w przedszkolu, którzy za nic mają naukę angielskich słówek, ale za to chętnie wygrzebią dziurę i przecisną się pod ogrodzeniem.

No jednym słowem po kimś takim tego się nie spodziewaliśmy.

Zaczęło się pewnego niewinnego dnia kiedy to nadeszły z dawna oczekiwane urodziny Kudłatej. Kudłata jako stuprocentowa dziewczynka zażyczyła sobie oczywiście stuprocentowo dziewczyński podarunek - jadowicie różowy wózek dla lalek z lalą bobasem, która umiejętnie naciśnieta wydawała skrzeczące odgłosy które wprawne ucho mojej córki natychmiast identyfikowało jako płacz, chrapanie albo śmiech.

No cóż, nic dziwnego że od tego dnia nasza córka całkiem wsiąkła w pieluszki i spędzała dnie na wożeniu lalki, zmienianiu jej ubranek, karmieniu i usypianiu.

Jakież jednak było nasze zdumienie kiedy zobaczyliśmy, jak Pitu ostrożnie przejmuje od Kudłatej Lalę i objeżdża wózkiem pokój kołysząc ją ostrożnie żeby szybciej usnęła.

Może dla kogoś niezorientowanego nie ma w tym nic niezwykłego, ale ja dobrze pamiętałem, że wszystkie misie skończyły rozczłonkowane kiedy Pitu postanowił sprawdzić co mają w środku, a zabawy Pitu przypominały do tej pory ćwiczenia Marines na poligonie.

Teraz zaś kołysał Lalę i instruował siostrę: - Ej no Kudłata, daj szybciej to mleko bo lala jest głodna.

Przetarłem jeszcze raz oczy. Ale to nie był sen. To był nasz syn i nadal bujał lalę aż wreszcie ta zaczęła chrapać.

- No dobra, to teraz możemy obejrzeć bajkę - sapnął Pitu.

Następne dni nie osłabiły entuzjazmu Pitulka. Zamiast organizować walki robotów cierpliwie bujał lalę. Raz zastałem go samego jak bujał ją wieczorem.

- Kudłatej się znudziło, no to musze ją bujać - wyznał z rezygnacją doświadczonego przez los sześcioletniego ojca.

Rzeczywiście, entuzjazm Kudłatej jakoś stopniowo wygasł i zajęła się studiowaniem książeczek z malunkami, Pitu zaś na krok nie odstępował lali. Pozostał jednak stuprocentowym mężczyzną, który za nic nie przyzna się do prawdy.

- Widzę, że lubisz lale - powitała go ciocia, która nakryła go na powożeniu wózkiem.

- Nie lubię lal - prychnął Pitu. - Po prostu Kudłata musiała iść na górę to ją wożę żeby nie płakała.

Następne dni przyniosły pierwszą kłótnię rodzicielską: Pitu zirytował się na Kudłatą, że za mało czasu poświęca dziecku i kazał jej usypiać lalę. Kudłata jednak sprytnie zwiała obiecując, że przyjdzie za chwilę i nie pokazując się więcej.

- Teraz wszystko jest na mojej głowie - westchnął Pitu karmiąc lalę. - Ech, te dziewczyny.

Przyznałem mu rację zdumiony przemyślnością Kudłatej, która już w ogóle nie opiekowała się lalą, ale przez cały czas opowiadała ciociom, że się nią zajmuje.

- Słuchaj, a może kupić ci własną lalę - zaproponowałem Pitu pewnego dnia.

Pitu popatrzył na mnie zdumiony znad wózka z lalą, którą właśnie uśpił.

- Zwariowałeś tato? - przecież jestem chłopakiem.

Copyright © Agora SA