Alkohol

Podobno, by zostać alkoholikiem, trzeba bez umiaru spożywać alkohol. Nic bardziej mylnego. Wystarczy mieć dzieci.

Kilka dni temu Pitu przyszedł z poważną miną na męską rozmowę.

- Tato - zaczął. - Ty pijesz alkohol?

- Co takiego? - zdumiałem się.

- Zresztą sam wiem, że pijesz. - Pitu pokiwał głową. - Widziałem - dodał oskarżycielsko.

- Chodzi ci o czerwone wino do obiadu - zacząłem się usprawiedliwiać. - No wiesz, to co prawda alkohol, niemniej czerwone wino w umiarkowanych...

- Jednak to alkohol. - Spojrzał na mnie oskarżycielsko. - A szampan w sylwestra to co?

- No tak - przyznałem niechętnie.

- Piwo to też alkohol, sam widziałem, jak piłeś - dodał.

- Kiedy? - zdumiałem się.

- Jak to, nie pamiętasz? Na wakacjach. Pani mówiła, że przez alkohol traci się pamięć. - Pokiwał zafrasowany głową.

- Jaka pani? - zirytowałem się.

- Ta, co przyszła do szkoły uczyć o alkoholu - tłumaczył mi poważnie. - Zapytała na początku, czy tatusiowie piją alkohol.

- I co? - zapytałem pełen najgorszych przeczuć.

- Podniosłem rękę. - Pitu wzruszył ramionami. - Przecież pijesz. Nie można kłamać.

- Ktoś jeszcze podniósł rękę? - zainteresowałem się.

Pitu przecząco pokręcił głową.

- Nie, pani zapytała, czy często, powiedziałem, że tak. Przecież wczoraj piłeś wino i w niedzielę, i to piwo w wakacje.

- Pani pytała o coś jeszcze?

- Tak, chciała wiedzieć, czy jeździsz po alkoholu. Powiedziałem, że tak.

- Co takiego? - zdumiałem się.

- Przecież w niedzielę piłeś to wino, a dziś jechałeś. - Pokiwał głową. - Rzeczywiście zapominasz.

- Ale dziś jest środa - zirytowałem się.

- No i co z tego. - Popatrzył na mnie ze zdziwieniem. - Jak w niedzielę wy- piłeś wino, to w środę prowadziłeś samochód, czyli po, a nie przed - wytłumaczył mi.

Poddałem się. Rzeczywiście temu rozumowaniu nie sposób było zarzucić braku logiki.

- Ale nie martw się - pocieszył mnie Pitu. - Pani powiedziała, że możesz pójść do takiego miejsca, gdzie cię wyleczą i nie będziesz więcej pił. I może przyjść do nas i z tobą o tym porozmawiać. Chcesz?

Nie chciałem, ale rodzice innych dzieci dziwnie na mnie patrzą i coś sobie szepczą. Wolę nie domyślać się, co. Natomiast moje dzieci chyba pogodziły się z sytuacją. Kiedy idziemy do sklepu, wołają na cały głos:

- Tata, ile alkoholu dziś kupujesz?

Kudłatą nakryłem wczoraj, jak ciągnęła w supermarkecie wielką zgrzewkę piwa.

- Masz tata, starczy ci? - zapytała mnie i uśmiechnęła się do starszej pani w kolejce. - Tata lubi alkohol, to mu kupiłam - wytłumaczyła.

Więcej o:
Copyright © Agora SA