Jak pogodzić tacierzyństwo z pracą?

Jak pogodzić pracę z opieką nad dzieckiem? Setki tysięcy kobiet wie, jakie to trudne. Ale również coraz więcej mężczyzn w Polsce staje przed tym wyzwaniem. Nie dlatego, że muszą - oni po prostu chcą być 100-procentowymi ojcami. - Ale nie jest to łatwe. Przyznaję kobietom rację - uśmiecha się Robert, poznański DJ, tata 3-letniego Maćka.

Pobudka, przewijanie dziecka, poranna kaszka, spacer, obiad, gotowanie zupki, układanie klocków, wieczorna kąpiel, kaszka, sen - uff, ale te kobiety mają ciężkie życie z dziećmi. Zaraz, zaraz! To wcale nie jest plan dnia młodej mamy - to również grafik aktywnego taty!

Zobacz wideo

Organizacyjny horror

Niestety w Polsce nie ma statystyk, ilu ojców aktywnie zajmuje się dziećmi. Aktywnie - czyli takich, którzy pracują, ale przejmują dużą część domowych obowiązków od żon. - U mnie wyglądało to tak: od wtorku do piątku to ja wstawałem pierwszy, zajmowałem się dzieckiem, gotowałem i prałem. Od soboty do poniedziałku robiła to żona, bo ja wtedy odsypiałem nocki - wspomina Robert. Jemu łączenie pracy i opieki nad dzieckiem przychodziło dość łatwo, bo jest DJ-em. - De facto przez pół tygodnia musiałem przesłuchać trochę muzyki, wysłać trochę ofert i wystawić parę faktur. Robiłem to w czasie, gdy Maciek spał w dzień - mówi Robert.

Trudniej jest, gdy mężczyzna ma normalną pracę. Karol, tata 7-letniego Antka, zajmował się nim non-stop, gdy jego syn miał 2-3 lata. - Moja żona jest ważniakiem w korporacji - śmieje się Karol. - Więc pracowała w tygodniu od 8 do 20. A ja kombinowałem - mówi. Antek spędzał z nim na przykład pół dnia w studio fotograficznym. - Robiłem między innymi zdjęcia kalendarzy. Raz ja go zabawiałem, raz charakteryzatorka, raz jakaś modelka. Miał mnóstwo "cioć" - opowiada fotograf. Antek zaliczył też kilka wyjazdów w góry i na Mazury. - Opiekunka nie wchodziła w grę, bo musiałaby siedzieć z nim od 7 rano do 21. Więc jeździł ze mną. Chyba to polubił - mówi Karol.

Łatwiej dopiero było, gdy Antek poszedł do przedszkola. Wtedy Karol mógł w dzień zajmować się tylko pracą.

Ale dla Łukasza z Wrocławia przedszkole jego córki było koszmarem. Łukasz jest prawnikiem. Gdy jego Gosia była mała, w domu siedziała z nią opiekunka. Gdy poszła do przedszkola, okazało się, że to Łukasz musi ją odbierać, bo jego żona nie może wychodzić wcześniej z pracy. - To był horror. Szef kancelarii wściekał się, bo ja pracowałem na pół gwizdka. Poranne rozprawy w sądzie odpadały, bo ja zawoziłem małą do przedszkola. Popołudniowe dyżury też nie wchodziły w grę, bo ją odbierałem. Kilka razy rozmawiałem z klientem w samochodzie, w drodze po Gosię - wspomina Łukasz. Całe szczęście jest specjalistą od prawa cywilnego, a nie karnego, więc jego klientami nie byli przestępcy.

To jednak da się zrobić!

Oto kilka rad aktywnych ojców, jak połączyć pracę z opieką nad dzieckiem. Po pierwsze, mierzyć siły na zamiary: jeśli mężczyzna ma świetnie płatną, ale wymagającą pracę, a kobieta nie, to może lepiej tradycyjnie podzielić role? Po drugie, trzeba pamiętać, że dziecko się rozwija. Kiedy ma rok, zazwyczaj jeszcze dość dużo śpi w dzień - wtedy można pracować w domu. Ale dwulatek może nie spać w dzień, i wtedy opieka nad nim wyklucza pracę. Po trzecie, opieka nad dzieckiem to ciężka harówka, a nie tylko pilnowanie, czy dziecko jest najedzone. Zabawa klockami to nie jest prosta sprawa! Po czwarte, dziecko jest najważniejsze i nieprzewidywalne. Wasz szef i współpracownicy muszą umieć to uszanować!

- Nie ukrywajmy, że kiedy zajmowałem się dzieckiem, to pracowałem mniej i mniej zarabiałem. Ale miałem z tego wielką frajdę. Ale wydaje mi się, że nie każdy facet się do tego nadaje - kręci głową Karol. - Dla mnie najgorsze były obowiązki dodatkowe: pranie, gotowanie, sprzątanie. Żeby znaleźć w ciągu dnia choć trochę czasu dla siebie, trzeba to naprawdę sobie świetnie poukładać - zaznacza Robert. A Łukasz dodaje: - Uczciwie powiem, że jeśli będę miał drugie dziecko, to jednak będę chciał, żeby to żona przejęła większość obowiązków. Moja praca po prostu za bardzo na tym cierpiała - mówi.

Kłody pod nogi

Nie ukrywajmy, życia aktywnym ojcom nie ułatwiają szefowie. - Kiedy kobieta mówi, że musi odebrać dziecko z przedszkola, wszystko jest ok. Kiedy mówi to facet, słyszy: "a co, żona cię opuściła?" - mówi Łukasz.

Jasno i brutalnie mówi to szef średniej wielkości firmy handlowej z Warszawy (oczywiście bez podawania nazwiska): - U kobiet opieka nad dzieckiem jest oczywista. Jeśli pracownica nie przegina ze zwolnieniami, wszystko da się zaplanować. Sam mam dziecko i żonę, więc to rozumiem. Ale jak przychodzi do mnie facet i mówi mi o zmianach grafiku ze względu na przedszkole, to mnie jasny szlag trafia. Wiem, że jego żona zarabia jedną trzecią jego pensji, a on mi się w nowoczesnego tatusia bawi. Idiotyzm! - mówi.

Karol przyznaje, że on też spotkał się z "przytykami", że wyręcza żonę zamiast zająć się pracą. Pod tym względem - ze względu na siłę stereotypów - pewnie ojcowie mają gorzej niż kobiety. Psycholog Maciej Cichomski z poradni psychologicznej Pomoc Rodzicom twierdzi jednak, że wszystkie nowe zjawiska mogą napotykać opór. Kobiety musiały długo walczyć o swoje prawa. Teraz kolej na ojców - trzeba walczyć. A jeśli aktywny tata nie wie jak, zawsze może zapytać się koleżanek. Razem będzie łatwiej.

Skarg nie ma

Od stycznia 2010 roku ojcowie mają prawo do tygodniowego urlopu tacierzyńskiego. Warunek jest jeden - dziecko nie może być starsze niż rok. Po tym tygodniowym urlopie istnieje możliwość "przejęcia" przez mężczyznę części urlopu macierzyńskiego od matki, pod warunkiem, że kobieta wróci do pracy.

To teoria, niestety nie wiadomo, jak to działa w praktyce. Z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wynika, że z urlopu ojcowskiego do września 2010 roku skorzystało niecałe 13 tysięcy mężczyzn (dla porównania w tym samym okresie ZUS wypłacał zasiłki macierzyńskie ponad 200 tysiącom osób). Nie wiadomo, bo takich statystyk nikt nie prowadzi, ilu ojców "przejęło" część urlopu macierzyńskiego od swoich żon.

Niestety, w statystykach nie ma śladu utrudniania ojcom opieki nad dzieckiem. - Możliwa jest sytuacja, że ojcowie, spotykający się z naruszeniem przepisów, nie informują nas o tym i nie składają skarg do inspekcji - przyznaje Danuta Rutkowska, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Pracy.

- Ja się nie skarżyłem, bo uznałem, że lepiej się dogadać. Poza tym, nie ukrywajmy, wolałem pobawić się z córką niż wysyłać pisma. To było ciekawsze wyzwanie i większa radość - śmieje się Łukasz.

Więcej o:
Copyright © Agora SA