Ranking

Wewnętrzne życie naszych dzieci staje się coraz bardziej enigmatyczne. Pitu skończył osiem lat, Kudłata sześć i - co było do przewidzenia - w zasadzie już nie jesteśmy im do niczego potrzebni.

Oczywiście nie licząc karmienia i prania, czym z powodzeniem mogłaby się zająć służba domowa, gdybyśmy taką dysponowali. Poza tym jesteśmy niezbędni do wydawania tygodniówki, ale nie oszukujemy się - mogłyby nas zastąpić karty bankomatowe z ustalonym limitem wypłat.

Kilka dni temu nasze dzieci zaprosiły znajomych, zamówiły u służby talerz kanapek, drugi talerz ciastek i jeszcze miskę popcornu na cito oraz dzbanek soku. Ponieważ służby, jak wspomniałem, nie mamy, dostarczeniem tego wszystkiego zająłem się jak zwykle ja. Niełatwo jest prowadzić catering dla takiej gromady, wolno zbliżałem się do pokoju Pitu, gdzie wszyscy siedzieli w chatce zrobionej z poduszek i koca. Pewnie gdybym miał mniej do noszenia, wszedłbym, zostawił talerz i wyszedł. Byłem jednak objuczony jak wielbłąd, więc szedłem ostrożnie, uważając, by wszystko, co miałem w rękach, nie znalazło się na podłodze. I dlatego usłyszałem tę rozmowę.

- A co robi twój tata? - pytał Pitu.

- Jest dyrektorem - powiedział kolega.

- Phi, co to za praca - usłyszałem jednocześnie odgłos zawodu. - To co on może załatwić?

- A twój?

- Mój pracuje w biurze.

- E tam, to nudne.

- A mój jeździ wywrotką.

- To nawet fajne. Dużą ma tę wywrotkę?

- Dużą. Może zabrać cały dom.

- To naprawdę duża.

- A co robi mama?

- Mama nic nie robi, siedzi w domu.

- A moja mama jeździ samochodem z miasta do miasta.

- To często jej nie ma?

- No.

- Ale masz fajnie.

Przestałem pod drzwiami pięć minut. Może podsłuchiwanie nie jest ładne, ale chciałem się dowiedzieć, jak wypadam w tym rankingu.

Super był tata Marcina. Pracował w jednej z wytwórni soków i zawsze z wyprzedzeniem wiedział, kiedy będzie akcja promocyjna z naklejkami albo kalkomanią dołączoną do butelki.

Niezła była też mama Gosi, która dużo jeździła, więc jej nie było prawie wcale w domu i można było dzięki temu do woli oglądać telewizję i grać w gry.

Tata dyrektor i tata prezes zajęli miejsca na szarym końcu.

Ja uplasowałem się na bardzo mocnej pozycji.

- Ty to masz fajnie - powiedział Pitulkowi Marcin. - Takiego taty jak ty to normalnie nikt nie ma.

Spuchłem z dumy i czekałem na dalszy ciąg dyskusji. Co prawda nikt włącznie z Pitu nie wiedział za dobrze, co robię, ale jak się okazało, miałem ogromnego plusa, którym żaden z rodziców nie mógł się pochwalić. Otóż zaprosił mnie do porannego programu Marcin Prokop i na wizji uścisnął mi rękę.

Więcej o:
Copyright © Agora SA