Przekonaliśmy się o tym. Kiedy trafiliśmy na zabawki, na punkcie których oszalelibyśmy z radości, jeśli tylko wrócilibyśmy do swoich lat dziecinnych.
Monika znalazła matę do tańca, którą wystarczyło podłączyć do komputera, a potem skakać w rytm muzyki po polach, które wyświetlały się na ekranie. Ja odkryłem zaś niezwykłą zabawkę, która po podłączeniu do telewizora dawała mi niezwykłą siłę. Na ręce zakładałem specjalne rękawice i każdy swój cios obserwowałem na ekranie telewizora. Bach - i straszny potwór z kosmosu padał na ziemię.
- Wiesz - powiedziałem. - To będzie jak znalazł na długie deszczowe dni. - Nie ma jak wyjść na spacer, dzieci rozpiera energia, niech się wymęczą.
Pitu i Kudłata byli zachwyceni.
My też. Nasze dzieci, które z nudów usiłowały sobie ukraść zabawki, teraz aż podskakiwały ze szczęścia.
Kudłata skakała po macie do tańca jak żaba i dopiero po 20 minutach wykończona pozwoliła nam też się zabawić.
Nas mata wykończyła szybciej. Po pięciu minutach skakania w rytm muzyki byłem cały mokry.
Pitu zażądał podłączenia rękawic i przenieśliśmy się przed telewizor. Pitu bezbłędnie trafiał potwory i wreszcie wykończony przekazał mi rękawice. Już po kilku ciosach zrozumiałem, że to trudniejsze niż taniec. Waliłem potwora z całych sił, ale sprytnie się uchylał. Na koniec prawym sierpowym chciałem go posłać na deski, ale jedynym skutkiem ciosu był ból w mięśniu.
- Chyba sobie coś naciągnąłem - syknąłem.
- Oj tato, bo potwora trzeba bić z dołu - pokiwała głową Kudłata. - Pokażę ci.
Założyła rękawice i kilkoma ciosami rozłożyła go na ziemi.
- Dajcie mi następnego potwora, to też go załatwię - rozkazała.
Z rosnącym zdumieniem obserwowałem zmagania Kudłatej. Była dobra, skakała, uchylała się i walczyła seriami ciosów jak rasowy bokser.
Po kilku kolejkach kiedy uparła się na następnego potwora, Pitu ziewnął i poprosił, żeby mu pokazać, o co chodzi z tą dziewczyńską matą.
- Może spróbuję, chociaż to dla dziewczyn - zgodził się łaskawie.
- Zdobyłeś.... o rany zdobyłeś 23 tysiące punktów - zdumiałem się po zakończeniu rundy.
- Naprawdę? Dobry jestem, tańczę dalej - ucieszył się Pitu.
No cóż, od tej pory mamy podział. My z Pitu tańczymy na macie. On walczy o złamanie bariery 100 tysięcy punktów. Ja chciałbym przekroczyć 5 tysięcy.
Natomiast dziewczyny załatwiają potwory. Monika mówi, że bark też ją bolał, ale już przestał, kiedy od Kudłatej nauczyła się bić z dołu.
W każdym razie nie mamy kłopotów ze snem. Po kilkunastu rundach wpadamy do łóżek i zasypiamy. Śniło mi się, że pobiłem rekord i zdobyłem 6 tysięcy punktów.