To straszne

Tośka cała szczęśliwa dorwała, będący na wyposażeniu lokalu, wózeczek dla lal i wsadziła do niego swoją ?dzidzię?.

Jest taka jedna knajpka, do której lubimy chodzić z Tosią.

Dobre jedzenie, sympatyczni ludzie i do tego wspaniały plac zabaw. Dla Tosi i dla nas.

Dla Tosi, bo jest tam niewielka piaskownica, niewielka zjeżdżalnia, niewielka huśtawka, niewielki plastikowy domek i niewielka górka. Tosia sama jest niewielka, więc wszystko jej świetnie pasuje. Nam też pasują te niewielkie rozmiary. Bo Tosia na wszystko może sama włazić i nawet jak spadnie, to szkoda niewielka. Podoba nam się również, że placyk jest niewielki. Bo można sobie siedzieć przy stoliku, pić na przykład lemoniadę i niewiele trzeba zrobić, żeby być przy córce. Ot, trzy niewielkie kroki. Do tego placyk jest solidnie ogrodzony i bardzo zaciszny, bo z jednej strony górka, z drugiej ściana knajpy, a z trzeciej porośnięty bluszczem płot.

Jest jeszcze jeden niewielki plus. Mianowicie taki, że ludzi tam niewiele. Bardzo, ale to bardzo lubimy to miejsce. Chodzimy, jak tylko możemy. Na przykład w ostatni weekend.

Usiedliśmy przy stoliku, zamówiliśmy to, co trzeba, a Tośka poszła się bawić. Trochę pobiegała, trochę się pobujała, aż cała szczęśliwa dorwała, będący na wyposażeniu lokalu, wózeczek dla lal. Wsadziła swoją "dzidzię" i zaczęła wozić.

I byłoby pięknie, byłoby miło, gdyby się nie okazało, że wózeczek jest marzeniem kilkorga innych dzieci. Zza słomki, zza cytryny, zobaczyłem nagle, że Tosia pędzi do nas, a kilka par małych rączek wyciąga się po wózek. A na jej buzi maluje się przerażenie. A mnie się serce ściska. Robię więc trzy kroki i już jestem przy niej. Otaczam ją ramieniem i eskortuję do naszego stolika.

I wtedy podbiega ona, taka mniej więcej trzyletnia dziewczynka. I jak nie szarpnie za wózek. A Tośka trzyma, tylko jej buzia składa się w podkówkę.

A tamta jak nie wrzaśnie: - Trzeba się dzielić! - I tupie nogą, aż Tosia podkaskuje. - Trzeba się dzielić! - krzyczy i wyszarpuje wózek. A Tosia w płacz. A dziewczynka ucieka z wózkiem. A ja za wózkiem. A Agnieszka bierze Tosię na ręce. A ja zabieram dziewczynce wózek. I wtedy pojawia się jej mama. I mówi, że nie wolno się tak zachowywać. Na szczęście do swojej córki. I każe jej przeprosić Tosię.

- Przepraszam - mówi dziewczynka i ucieka mamie.

- Mam wózeczek - mówię do Tosi. Ale ona płacze i nie może się uspokoić. A potem bierze wózek, robi dwa kroki i rozgląda się na boki. A mnie serce boli, bo mam wrażenie, że jest przestraszona. A ona robi dwa kolejne kroki i wtedy jakieś inne dziecko, mniej więcej w wieku Tosi, próbuje złapać wózek. Tosia w płacz. Podbiega tata tamtego dziecka. Bierze je na ręce i mówi, że teraz wózeczkiem bawi się Tosia. I tamto dziecko w płacz. A Tosia już wchodzi z wózeczkiem na górkę. Tym razem w mojej eskorcie, w mojej asyście. A potem z górki. A potem na górkę...

- Dajmy teraz wózek innym dzieciom, a my pobawimy się na zjeżdżalni - proponuję Tosi i podchodzimy do tego dziecka, co płakało. Zostawiamy wózek i idziemy na zjeżdżalnię. Tosia się gramoli i wtedy pojawia się nasza trzyletnia prześladowczyni. I przepycha Tosię. Raz, drugi, trzeci. Rozglądam się za jej mamą. Siedzi przy stoliku, pali papierosa i gada z koleżanką.

Uciekamy do piaskownicy, zaczynamy lepić babki. Pierwsza pada ofiarą tej trzyletniej zołzy. Próbujemy postawić drugą.

- Czy możesz sobie od nas pójść - syczę, a ona rozwala kolejną babkę.

Uciekamy do plastikowego domku. Tosia wchodzi do środka, a za nią ten trzyletni koszmar. Popycha, zamyka drzwiczki. Tosia podchodzi do okienka. Próbując się z nią bawić ignoruje fakt, że ta trzyletnia chuliganka siłuje się z jakimś chłopcem. Walczą, a Tosi buzia znowu jak podkówka. Ewakuuję ją przez okno.

- Idziemy do domu - mówię do Agnieszki i rzucam nienawistne spojrzenie w stronę beztrosko moszczącej się na krześle mamy naszej prześladowczyni.

- To będzie dla mnie straszne, jak Tosia pójdzie do przedszkola - mówię, gdy opuszczamy naszą ulubioną knajpkę.

- To będzie dla mnie straszne, jak kiedyś wyjdzie za mąż - mówię, gdy kończymy jej wieczorną toaletę.

- Nie chcę, żeby szła do przedszkola i wychodziła za mąż - mówię, gdy Tosia już smacznie śpi.

Więcej o:
Copyright © Agora SA