Nie powiem. Łatwo nie było. Wszyscy rodzice przez to przechodzą. Choćby takie zęby. Ile wysiłku trzeba włożyć w zwykłą czynność. Każde dziecko ucieka przed szczotką jak diabeł przed święconą wodą, a kiedy już umyje zęby dokłada wszelkich wysiłków żeby natychmiast po tym zjeść coś słodkiego i niezdrowego niwecząc rodzicielskie wysiłki.
No cóż, lata mijały, my byliśmy mniej lub bardziej konsekwentni i jakimś cudem zaczęło to dawać rezultaty. Już po kilku latach nasze dzieci same myły ząbki, same się ubierały i rozbierały. Ba, nawet zdarzało się że same posprzątały pokój.
No i tak było do ostatniego tygodnia. Dzieci od dłuższego czasu wspominały, że chcą jechać do dziadków, my uznaliśmy że kilka dni wolnego też nam się przyda. Stawiliśmy się u dziadków z Kudłatą i Pitulkiem żądnymi nowych przygód i stęsknionych za dziadkami.
- Tylko pamiętajcie, żeby myli zęby - przypominała Monika babci.
- Nic się nie martw, wszystkiego przypilnujemy - babcia machała nam już na pożegnanie a Pitu z Kudłatą pogalopowali do ogrodu.
- Aha i niech Pitu nie rozwali spodni, to już ostatnie bo wszystkie psuje w kilka dni zjeżdżając na pupie - powiedziałem.
- Niczego nie zepsuje, jedźcie już, jedźcie - uśmiechał się dziadek.
- I o 21 mają już być w łóżkach - mówiła Monika.
- Nie ma problemu - mówiła babcia.
- I żeby nie jadły wciąż słodyczy - przypomniałem sobie. - Pitu ma już dziurę w zębie i musi iść do dentysty.
- No skądże znowu - kiwał głową dziadek.
- I nie pozwólcie żeby zaczęły się rządzić - poradziła życzliwie Monika wspominając nasze zakończone ostatecznie zwycięstwem boje o to kto rządzi pilotem do telewizora. - Żadnego przesiadywania godzinami przed telewizorem. Dobranocka i wystarczy.
- No przecież wiemy, wiemy - dziadek popatrzył się z wyrzutem.
Popatrzyliśmy z Moniką niespokojnie po sobie. Coś za łatwo poszło, ale dzieci energicznie machały nam na pożegnanie a dziadkowie wyglądali na kompetentnych.
- No to do zobaczenia za tydzień - rzuciłem.
- Mhm, pa, jedźcie już - uśmiechnęła się babcia.
Tydzień zleciał niepostrzeżenie.
Wróciliśmy w porze obiadu. Po cichutku wślizgneliśmy się do domu.
Pitu rozparty na fotelu leniwie zmieniał kanały w telewizorze. Kudłata na kanapie siedziała z wielką miską chipsów.
- Hej dzieci, jesteśmy - obwieściliśmy.
Pitu pomachał nam sprzed telewizora nie odrywając wzroku sprzed ekranu na którym mordowały się jakieś roboty.
- Chcesz chipsa? - uśmiechnęła się Kudłata.
Dziadkowie powitali nas radośnie.
- Dzieci cały czas biegały na dworze - opowiadała babcia.
- Bardzo były grzeczne - przytakiwał dziadek. - A chipsy raz nie zaszkodzą.
Po powrocie do domu zerknęliśmy na Pitulka który nastawiony był roszczeniowo.
- Daj batonika - zażądał. - Dziadek dawał.
- Słucham? - zdziwiłem się.
Pitu rozsiadł się przed telewizorem i zabrał pilota.
- Będę oglądał bajki - oświadczył.
- Chyba żartujesz - obruszyłem się.
- I tak będę - wzruszył ramionami Pitu.
- A ja wcale nie myłam ząbków bo nie lubię - zdradziła Kudłata.
O 22 zdecydowaliśmy że pora na pójście spać.
- Dziadkowie nie kazali nam chodzić spać - obruszyła się Kudłata.
- Ale my każemy. I najpierw myjemy zęby.
- Nie lubimy was - obruszył się Pitu. - Dziadkowie są fajni, a wy jesteście... wy jesteście nudni.
- Właśnie, nudni - pisnęła Kudłata. - Ja chcę mieszkać u babci.
Popatrzyliśmy po sobie bezradnie.
- I daj chipsów - zażądał Pitu najwyraźniej nie wybierając się do spania. - Dziadek dawał. On to jest fajny.