Pudło

Pitu zamarzył o samochodzie sterowanym radiem

Jakie jest moje największe marzenie (poza tym, żeby dzieci dały mi się rano wyspać) - może własny stary dom nad Morzem Śródziemnym. A może fajny apartament w Paryżu. W każdym razie na pewno nie pudło.

Zaczęło się od tego, że Pitu zaczął wspominać, że ma marzenie. Marzy mianowicie o samochodzie sterowanym radiem. Podeszliśmy do marzenia sceptycznie - głównie dlatego, że szczątki dwóch poprzednich samochodów sterowanych radiem spoczywały na strychu. Pitu jednak nalegał, a Kudłata poparła go, twierdząc, że ma tylko jedno marzenie - tym marzeniem był mały różowy kucyk.

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nasze dzieci się zmieniły. Pitu przylatywał rano zameldować, że sprzątnął pokój - i pokój lśnił czystością. Kudłata oznajmiła, że zacznie zbierać brudne talerze ze stołu, żebyśmy się nie męczyli. No cóż, nie mogliśmy się w takiej sytuacji nie złamać.

Ruszyliśmy do centrum handlowego skąd wróciliśmy z kucykiem, samochodem na radio i kilkoma regałami, które od dawna chcieliśmy kupić, a teraz wreszcie nadarzyła się okazja.

- Patrz tato, jak on jedzie, normalnie jak rajdowy - ekscytował się Pitu.

- Mój kochany kucyku, zaśpiewam ci teraz piosenkę - nuciła Kudłata.

Patrzyliśmy na dzieci wzruszeni. Spełniliśmy ich marzenie.

Dzieci ekscytowały się spełnionymi marzeniami mniej więcej 23 minuty. Wtedy Pitu przyszedł i zapytał:

- Tata, a co jest w tych pudłach?

- Regały na książki - powiedziałem. - Zaraz je złożę.

- Ale super - ucieszył się Pitu. - Ja będę pomagać. A pudła będziemy mogli zabrać?

- Jasne synu - powiedziałem.

No cóż, składanie regałów bywa pracochłonne, kiedy ktoś ci pomaga. Dajmy na to twoja czteroletnia córka, która upiera się, że będzie wkręcać śruby, natomiast twój syn koniecznie, ale to koniecznie chce się nauczyć wbijać gwoździe, ale nie potrafi jeszcze w nie trafić.

Bawiliśmy się świetnie dwa dni. Ja trochę gorzej, bo Pitu trafił mnie młotkiem w palec.

- Dobrze, że sobie nic nie zrobił - pocieszyła mnie żona.

Też sobie to powtarzałem, opatrując siny palec.

W każdym razie po dwóch dniach regały były gotowe. No, może nie stały zbyt prosto i zostało dużo części, które za nic nie chciały nigdzie pasować. Może miało to coś wspólnego z tym, że Kudłata zamalowała instrukcję składania farbami i udało się odcyfrować tylko początek.

No cóż, najważniejsze, że dzieci były szczęśliwe i przekonane o dobrze wypełnionej misji.

- A teraz, Kudłata, bierzemy pudła - zakomenderował Pitu.

Od tamtej chwili minęły dwa tygodnie. Zachwyt nad pudłami nie minął ani na chwilę. Pudła zostały ozdobione grafitti. W pudłach założono już sklep i warsztat samochodowy, i biuro. Pitu z Kudłatą bawią się w pudłach w dom, w pracę, w więzienie i w supermarket. Myśleliśmy, że im się znudzi, ale gdzie tam.

Kiedy kupiliśmy telewizor i przybyło kolejne wielkie pudło, rykom zachwytu nie było końca.

Zrobimy w nim szpital - ekscytowała się Kudłata i zaczęła przyjmować w pudle pacjentów.

Samochód sterowany radiem i różowy kucyk od dawna leżą na strychu.

- Ale to było wasze marzenie - powiedziałem.

- Z marzeniami już tak jest - wyjaśnił mi Pitu i wrócił do pudła - aktualnie posterunku policji.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.