Pizza

Trzeba przyznać, że poradniki nie kłamią. Dzieci rzeczywiście lubią wspólne przygotowywanie posiłków.

Wydawałoby się, że pizza to po prostu pizza. Nic bardziej błędnego! A przygotowanie pizzy jest proste. Nic podobnego! Ale zacznijmy od początku.

- Chcę pizzę - oznajmił Pitu tydzień temu.

- Wspaniale, zrobimy razem pizzę - zaproponowałem jako wzorowy ojciec.

- Nie, kupimy pizzę - skrzywił się Pitu.

- Ale robienie własnej pizzy to świetna zabawa. Poza tym taka domowa jest lepsza - przekonywałem. I, niestety, przekonałem.

Wieczorem zasiedliśmy z dziećmi w kuchni.

- Każdy zrobi własną pizze i nałoży to, na co ma ochotę - przedstawiliśmy plan wieczoru.

- Ja chcę z szynką i z oliwkami, i z cebulą, i ananasem - zaprodukował się Pitu.

- A ja chcę z kalafiorem i parówką, i oliwką, i ogórkiem - zażądała Kudłata.

- Jesteście pewni? - spojrzałem na nich spod oka. - Może wystarczy po prostu szynka?

- Nie wystarczy - oznajmił Pitu.

Co było robić, obiecaliśmy, że wybiorą składniki, poszedłem więc do sklepu po brakujące rzeczy.

- Nie było kalafiora - powiedziałem po powrocie.

- Nie ma kalafiora? - Kudłata wygięła buzię w podkówkę i zalała się łzami.

- W porządku, już w porządku - westchnąłem. - Już idę do drugiego sklepu.

20 minut później byłem z powrotem.

- A co to? - wytknął Pitu, wskazując na słoiczek oliwek.

- Oliwki - odpowiedziałem.

- Są zielone - zmarszczył czoło Pitu. - Nie lubię zielonych.

- Nie było czarnych - westchnąłem.

- Na pewno są w innym sklepie - pocieszył mnie.

Po pół godzinie byłem z powrotem. Wszyscy gotowi? Robimy ciasto.

No cóż, po pół godzinie mieliśmy materiał na cztery pizze na stole, a na dziesięć innych pod stołem, na włosach i na ubraniu.

Zaaferowany Pitu układał na swoim cieście misterną piramidę dodatków, a Kudłata postanowiła zrobić pizzę nieortodoksyjną, układając składniki poza ciastem.

Wreszcie pizze były gotowe, wsadzone do piekarnika, a my z pewną ulgą padliśmy na kanapę.

- Kiedy wreszcie będą? - niecierpliwił się Pitu.

- No ile mamy czekać? - wtórowała mu Kudłata.

Po mniej więcej 128 pytaniach i 10 minutach, które wydawały się wiecznością, upieczone pizze wjechały na stół.

Dzieci jak urzeczone wpatrywały się w swoje kompozycje.

- Warto było - szepnęła mi do ucha Monika.

Zabraliśmy się do jedzenia, a Pitu z Kudłatą zaczęli metodycznie rozbierać swoje pizze.

Pitu starannie wybrał ze swojej pizzy wszystkie składniki, a potem ze smakiem zaczął zajadać ciasto. Coś mu jednak przeszkadzało, wiec zdrapał widelcem sos pomidorowy i zajadając to, co zostało, czyli samo ciasto, był przeszczęśliwy.

- Bardzo lubię pizzę - cieszył się. Potem dojadł oliwki i wyrzucił resztę do śmieci.

Tymczasem Kudłata zdrapała ze swojej pizzy kalafiora i przykładnie go zjadła, zostawiając resztę.

Od tej pory nasze dzieci codziennie domagają się pizzy. Musi być posypana ananasem i szynką, i wszystkimi innymi składnikami. Następnie Pitu zjada ciasto, a Kudłata kalafiora. Wczoraj chcieliśmy pójść na skróty i zrobić Kudłatej po prostu kalafiora, ale poddaliśmy się po godzinie spazmów, kiedy sąsiedzi zaczęli stukać w ścianę.

Znowu robimy pizzę ze wszystkimi składnikami i idzie nam coraz szybciej. Poradniki nie kłamią. Dzieci naprawdę lubią wspólne przygotowywanie posiłków.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.